Dwadzieścia pięć lat temu wprowadziliśmy się z moją żoną Janką do nowego domu, który wybudowaliśmy razem w spokojnej, północnej dzielnicy naszego miasta. Od tamtej pory szczęśliwie w nim żyjemy. Przez lata bardzo zaprzyjaźniliśmy się z naszymi wszystkimi sąsiadami. Okolica jest naprawdę cicha, mieszkamy blisko lasu i właściwie każdy zna każdego na tych kilku uliczkach. Raz w miesiącu robimy sąsiedzką imprezkę na polance pod lasem.

W okolicy nie ma dużej rotacji mieszkańców. Ponad połowa ludzi to pierwsi właściciele domów. Pierwsze domy zostały wybudowane tutaj 27 lat temu, więc mieliśmy wiele lat, aby się dobrze poznać. Większość z nas jest już po pięćdziesiątce.

Mam na imię Tomek. Mam 190 centymetrów wzrostu, ważę 90 kilogramów i jestem w dobrej formie dzięki temu, że chodzę na siłownię trzy razy w tygodniu. Janka jest bardzo atrakcyjną blondynką, jest szczupła i ma 175 centymetrów wzrostu. Jesteśmy dość zwyczajną parą, oboje mamy 52 lata. Poznaliśmy się i zaczęliśmy się spotykać na studiach. Nie wiem, czy wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale wydaje mi się, że to nas właśnie spotkało. Mamy jednego syna, Pawła, który właśnie skończył studia i zaczyna karierę inżynierską.

Ostatnio powiedział nam, że wśród jego znajomych jest nowa moda – wszyscy robią sobie testy DNA, żeby dowiedzieć się o sobie wszystkiego. Wspomniałem Jance, że skoro Paweł chciałby zrobić sobie te testy, to może mu je wykupimy w ramach prezentu na urodziny. Pełny pakiet rodzinny. Może jest spokrewniony z kimś sławnym lub mamy przodków na innym kontynencie. Na twarzy Janki pojawiło się przerażenie, ale szybko starała się opanować i udawała, że nic takiego się nie wydarzyło. Zaskoczyła mnie jej reakcja, więc zapytałem:

– Nie sądzisz, że to byłby świetny pomysł? Przecież cały czas zastanawiał się, jak daleko wstecz można prześledzić historię naszej rodziny.

– Nie sądzę, żeby chciał dostać taki prezent! – powiedziała i poszła do kuchni, kończąc rozmowę.

Nie mogę powiedzieć, że byłem zszokowany, ale zaskoczyła mnie reakcja Janki. Wydawało się, że nie miała ochoty nawet o tym rozmawiać. Przez cały dzień nie mogłem wyrzucić z głowy reakcji Janki na te testy DNA. Zawsze była otwarta. Nigdy nie odrzuciłaby mojego pomysłu bez jakiejś dyskusji. Starałem się nad tym nie zastanawiać, ale istnieje tylko jeden oczywisty powód, dla którego matka nie chciałaby, aby syn i jego ojciec poddali się testowi DNA.

Przez cały następny dzień myślałem o tym i w końcu zdecydowałem, że muszę to zrobić, żeby mieć pewność. Inaczej do końca życia zastanawiałbym się, czy Paweł jest moim synem. Zamówiłem przez internet test DNA na ojcostwo. Przyszedł do mojego biura, nie chciałem, żeby Janka się o tym dowiedziała.

W czwartek wieczorem jedliśmy we trójkę kolację, więc bez problemu zebrałem ich DNA ze szklanek, gdy odniosłem brudne naczynia do kuchni. Następnego dnia wysłałem trzy próbki i pozostało mi czekanie. Po kilku tygodniach dostałem pocztą wynik i zamarłem. Według testu nie byłem spokrewniony z Pawłem. Mój syn, którego wychowywałem przez ostatnie 26 lat, nie był mój!

Przez głowę przeszły mi od razu dwie myśli. Jedną była wściekłość skierowana na moją żonę za to, co zrobiła. Druga to uczucie utraty syna. Szybko przepracowałem tę drugą kwestię. Mój syn nadal był moim synem. Tylko dlatego, że jakiś drań przeleciał moją żonę, nie czyni go ojcem mojego dziecka.

Zebrałem dość siły, żeby wstać i zamknąć drzwi mojego biura na klucz. Potem, po raz pierwszy od dzieciństwa, położyłem głowę na biurku i zacząłem płakać. Przez resztę dnia byłem zupełnie bezużyteczny. W drodze do domu zatrzymałem się w parku i siedziałem przez godzinę na ławce. Moja rozpacz w końcu zmieniła się w złość. Jak mogła? Kto do cholery jest dawcą nasienia? Ile razy przekazał łaskawie swoją darowiznę? Kiedy to się zaczęło i kiedy się skończyło? Czy w ogóle się skończyło? Czy to była jednorazowa przygoda? Miałem tyle pytań!

Ponieważ nie wspominałem Jance więcej o teście DNA, prawdopodobnie założyła, że to była tylko przelotna myśl, a jej sekret znów był bezpieczny. Choć prawdopodobnie nawet nie wiedziała, kim był biologiczny ojciec Pawła. Od tej chwili musiałem wykorzystać moje umiejętności aktorskie. Udawałem, że nic się nie stało. Potrzebowałem czasu, żeby opracować sposób działania. Chociaż wiedziałem, że nadal kocham Jankę, nie widziałem naszej wspólnej przyszłości.

Starałem się wrócić do chwil, kiedy Janka prawdopodobnie zaszła w ciążę. Spędzała wtedy dużo czasu w domu, bo zwolnili ją z pracy. Większość naszych sąsiadów była mniej więcej w naszym wieku. Bardzo dużo wtedy imprezowaliśmy. Nie mogłem spać, więc wstałem z łóżka około 2 w nocy i sporządziłem listę sąsiadów, którzy mieszkali tu, kiedy Paweł mógł zostać poczęty. Skreśliłem tych, którzy wydawali mi się nieprawdopodobni. Zostały mi cztery nazwiska. Nie sądzę, żeby to był ktoś spoza sąsiedztwa, ponieważ nie mieliśmy wtedy kontaktu z innymi ludźmi.

Musiałem tylko pobrać próbki DNA od czterech mężczyzn, których uznałem za podejrzanych. Wszyscy byli moimi bliskimi przyjaciółmi. Grałem w golfa ze wszystkimi czterema. Janka i ja byliśmy wiele razy w ich domach. Zorganizowałem więc u nas kolację i zaprosiłem wszystkich czterech wraz z małżonkami. Wszyscy ci mężczyźni mają atrakcyjne żony, które również są naszymi przyjaciółkami. Po kolacji, jak zawsze odniosłem naczynia do kuchni, pobrałem szybko próbki i podpisałem je. Następnego dnia je wysłałem i ze zniecierpliwieniem czekałem na odpowiedź. W końcu dotarły wyniki.

Okazało się, że Bogdan Doliński jest biologicznym ojcem mojego syna! Towarzyski, egoistyczny, zuchwały Bogdan Doliński, to ostatnie nazwisko, które dodałem do mojej listy podejrzanych. Uważałem, że jest najmniej atrakcyjny z tej czwórki.

Mimo całego poświęconego czasu i mojego wysiłku wciąż nie znałem całej prawdy. Wiedziałem tylko, że moją żonę Jankę jakieś 25 lat temu zerżnął Bogdan Doliński. Gdybym zapytał wprost, na pewno by skłamali, rozmowa z nimi nie miała żadnego sensu. W końcu zdecydowałem, że muszę zaangażować w to żonę Bogdana, Kasię. Jest nauczycielką i zwykle wraca do domu na długo przed Bogdanem, więc pojechałem do niej, gdy była sama.

Wytłumaczyłem jej, dlaczego ją nachodzę i pokazałem jej wyniki testu DNA na ojcostwo Pawła. Kasia była absolutnie zszokowana. Wyjaśniłem, dlaczego musimy zachować to w tajemnicy, dopóki nie uzyskamy więcej informacji. Gdyby Bogdan lub Janka dowiedzieli się, że wiemy, nigdy nie bylibyśmy pewni, że znamy całą prawdę.

Zatrudniłem detektywa, który przez kilka tygodni śledził Jankę i Bogdana, podsłuchiwał ich rozmowy telefoniczne. Pod koniec zdał mi pełny raport. Okazało się, że przez te wszystkie lata mieli i dalej mają romans. Moja żona zdradzała mnie przez cały czas trwania naszego małżeństwa. Załamałem się. Najgorsze było to, że cały czas ją kochałem, ale wiedziałem, że nigdy jej tego nie wybaczę. Musieliśmy się rozwieść. Byłem jednak tak wściekły, że chciałem ich złapać na gorącym uczynku.

Postanowiliśmy z Kasią, że zrobimy to razem. Wiedzieliśmy, że umówili się na randkę, kiedy miałem wyjechać w podróż służbową. Bogdan powiedział Kasi, że musi do późna w nocy znowu zostać w biurze. Najpierw poszli do restauracji na kolację na drugim końcu miasta. Pewnie zawsze się tam umawiali, żeby nikt znajomy ich nie spotkał. Potem przyjechali pod nasz dom i weszli razem, trzymając się za ręce. Gdy zapaliło się światło w sypialni, uznałem, że czas wejść do środka. Usiedliśmy w salonie i dalej czekaliśmy. Z góry dobiegał hałas, ale nie zbyt intensywny. Wspólny seks nie był dla nich niczym nowym.

Nadal kochałem Jankę i czułem trochę zazdrości z powodu tego, co się dzieje na górze, ale przede wszystkim to, co czułem, to była czysta nienawiść do nich obojga. Nienawiść do Bogdana za to, że spłodził mojego syna i nienawiść do Janki za wszelkie zdrady i kłamstwa.

Około godziny później zakochana para zaczęła schodzić po schodach, byli już wykąpani i ubrani. Janka śmiała się z czegoś, co właśnie powiedział Bogdan. Nie zauważyli nas trzech od razu, ale nagle chichot Janki zamienił się krzyk.

– O mój Boże, nie, nie, nie! Tylko nie to!

Jej głowa opadła na dłonie, gdy zaczęła szlochać. Nic nie potrafiłem powiedzieć.

– Cześć Bogdan, widzę, że dobrze się bawiliście – Kasia powiedziała łagodnym tonem. – Zejdźcie na dół i dołączcie do nas.

Zeszli na dół, nic nie mówiąc. Podbiegłem do drzwi wejściowych, wpuściłem umówionego wcześniej kuriera i wskazałem mu drogę do zdrajców.

– Pani Janina Malinowska? – zapytał.

– Tak – kiwnęła niepewnie głową, spoglądając na mnie.

– Pan Bogdan Doliński?

– Tak, o co chodzi?

– Doręczam państwu pozwy rozwodowe – odpowiedział kurier, wręczając im koperty.

Potem odwrócił się i wyszedł. W oczach obojga kochanków pojawiły się łzy.

– W kopercie oprócz pozwu znajduje się również zakaz przebywania w odległości 500 metrów od domu. Dla was obojga. Łamiecie teraz prawo. Przy drzwiach stoją wasze spakowane walizki.

– Jeśli ich teraz nie weźmiecie i nie wyjdziecie stąd, wezwiemy policję – dodała Kasia.

Staliśmy wszyscy przez chwilę bez ruchu i bez słowa. Janka zakryła twarz rękami i znowu zaczęła szlochać.

– Nie, to się nie może dziać! Nie, to się nie dzieje naprawdę – powtarzała w kółko.

– Kochanie, błagam Cię, to jakiś żart. Przecież to był tylko ten jeden raz. To był błąd. To nic nie znaczyło – powiedział Bogdan i ruszył w stronę Kasi, ale wtedy moja pięść dosięgnęła jego nosa. Uderzyłem go z całym gniewem i wściekłością, które od dawna w sobie zbierałem. Krew trysnęła z jego nosa. Bogdan upadł na podłogę oszołomiony. Zaciągnąłem go do drzwi i wyrzuciłem za próg. Spojrzałem na Jankę z rezygnacją.

– Wynoś się – powiedziałem.

Nigdy nie widziała, żebym kogoś uderzył, nigdy wcześniej nie byłem w takiej furii. Janka wybiegła frontowymi drzwiami. Wyrzuciłem obie walizki i jej torebkę, po czym zamknąłem drzwi na klucz. Kochankowie odjechali samochodem Janki. Bogdan nie wyglądał za dobrze, myślę, że pojechali do szpitala.

Już więcej nie kwestionowali rozwodu. Na pierwszych rozprawach zakończyliśmy nasze małżeństwa. Spotkałem się kilka razy z Kasią podczas postępowania rozwodowego. Nie na randkę, ale na obiad lub kolację. Żadne z nas nie szuka teraz romansu, ale kto wie, co przyniesie przyszłość.

Nie rozmawiałem z Janką od tamtego wieczoru. I chociaż od czasu do czasu pojawia się we mnie jeszcze trochę miłości, coraz łatwiej jest mi żyć bez niej każdego dnia. Powiedziałem Pawłowi tyle, ile chciał wiedzieć, łącznie z tym, kto jest jego biologicznym ojcem. Kilka razy odwiedził matkę, ale nie mógł znieść obecności Bogdana, więc Janka wyprowadziła się od niego, aby uratować relację z synem. Nasze życie się uspokoiło, przyzwyczailiśmy się do nowej normalności.

O autorze