Miniony rok był dla mnie bardzo ciężki. Kilka miesięcy wcześniej zakończyłem kilkuletnie małżeństwo, musiałem się wyprowadzić z mieszkania i przenieść do wynajętej kawalerki. Po prawie dziesięciu latach mieszkania z kobietą znów wróciłem do kawalerskiego życia. Choć pewnie niejeden mąż z wielką przyjemnością zamieniłby się ze mną i znów poczuł pełnię wolności, ja po kilku tygodniach miałem już dość tego stanu. 

Przez własne problemy niemal zapomniałem o nadchodzących wakacjach. Zresztą, okres letniego urlopu także kojarzył mi się z moją byłą żoną. Każdego roku wybieraliśmy inne miejsce na urlop i odcinaliśmy się od codzienności na dwa tygodnie. Zawsze zabieraliśmy do towarzystwa mojego przyjaciela Marka i jego żonę Natalię. Dziewczyny dobrze się dogadywały, my znaliśmy się od podstawówki, dlatego we własnym towarzystwie czuliśmy się swobodnie. Teraz żaden wyjazd w trójkącie nie miał dla mnie żadnego sensu. 

 – Zarezerwowaliśmy domek nad jeziorem w drugiej połowie lipca – oznajmił mi któregoś dnia Marek, kiedy siedzieliśmy na piwie w naszej ulubionej knajpce. 

 – To świetnie – odparłem.

 – W tamtym miejscu na Mazurach, gdzie byliśmy jako dzieciaki na obozie. Pamiętasz?

 – Jasne, że pamiętam – powiedziałem. – Po powrocie pokażesz mi zdjęcia i opowiesz, co się zmieniło. 

 – Sam sobie zobaczysz – odpowiedział Marek. – Jedziesz z nami. Domek jest czteroosobowy, miejsca wystarczy dla wszystkich. 

 – Daj spokój – mruknąłem i machnąłem ręką z rezygnacją. – Nie chcę być dla was przyczepką. 

 – Co roku jeździliśmy razem na wakacje, to tym razem też pojedziemy – przekonywał mnie Marek. 

 – Teraz to już nie będzie to samo.

 – Nie będzie to samo, ale będzie inaczej – Marek nie dawał za wygraną. – Wcale nie jest powiedziane, że gorzej. Napijemy się w spokoju, zapoznasz jakieś dupeczki. 

 – A co na to Natalia? Nie będzie skrępowana przy mnie.

Marek uśmiechnął się pod nosem, a potem nachylił się do mnie i konspiracyjnym tonem powiedział:

 – Szczerze mówiąc, to był jej pomysł. Zagroziła, że jeśli cię nie namówię, to mam szlaban na ruchanko do odwołania.

Oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Równocześnie, jak na sygnał, chwyciliśmy za kufle i pociągnęliśmy z nich srogie łyki piwa. 

 – Dlaczego wybrałeś akurat Mazury? – zapytałem. – Nie chcecie jechać do Hiszpanii czy na Maltę jak w ostatnich latach? 

Marek spochmurniał.

 – Dopinam właśnie duży kontrakt i muszę być na miejscu, żeby wszystkiego dopilnować. Pewnie ograniczy to się do wydania instrukcji przez telefon, ale w razie czego chciałbym mieć możliwość dojechania do Warszawy w kilka godzin i dopilnowania spraw osobiście. 

W ten właśnie sposób doszło do sytuacji, w której w drugiej połowie lipca rozpakowywałem swoje ciuchy w pięknym drewnianym domku na mazurach, ulokowanym 20 metrów od nabrzeża. Przez kilka pierwszych dni pobytu pogoda była piękna i starałem się maksymalnie wykorzystać każdą wolną chwilę. Pływałem łódką i kajakiem, a jak nie miałem ochoty na kontakt z wodą, to opalałem się na słońcu. Sporo też spacerowałem, a w czasie długich pieszych wędrówek starałem się znaleźć miejsca, które zapamiętałem z młodości. Przez 20 lat ta miejscowość zmieniła się tak bardzo, że teraz zupełnie jej nie poznawałem. 

Z moimi współlokatorami jakoś się dogadywałem i starałem mijać. Oni jednak nie unikali mnie i próbowali dopasować swój wolny czas do moich aktywności. W połowie pobytu pogoda załamała się i przez cały dzień lało nieprzerwanie. Mieliśmy jednak plan awaryjny także na tę okoliczność. Pojechaliśmy z Markiem do marketu i zrobiliśmy potężny zapas alkoholu i słonych przekąsek, a z pobliskiej azjatyckiej restauracji zamówiliśmy duży zestaw sushi. Rozsiedliśmy się wygodnie w fotelach, odpaliliśmy serwis streamingowy i za pomocą rzutnika oglądaliśmy jakiś serial. Natalia początkowo wyzywała nas od pijaków i samców, ale po chwili dosiadła się do Marka i bawiła razem z nami. 

Marek stosunkowo szybko odpadł. Duże tempo picia, stres i zmęczenie organizmu dały znać o sobie. W efekcie zasnął na fotelu w połowie trzeciego odcinka. 

 – Przejdziemy się na spacer? – zaproponowała Natalia, kiedy skończył się ostatni odcinek serialu. 

Na zewnątrz przestał padać deszcz i choć pogoda daleka była od pięknej, mieliśmy ochotę wyrwać się z zamkniętego domku. Ubraliśmy się szybko w ciepłe dresy i wyszliśmy na zewnątrz. Okolica tonęła w półmroku, a słońce przesłaniały ciężkie chmury, jednak było dosyć ciepło. Wyszliśmy z ośrodka i ruszyli utwardzoną szutrową drogą prowadzącą przez młody las wzdłuż jeziora. Przez chwilę dzieliliśmy się opiniami na temat serialu. Później Natalia złapała mnie pod rękę i przytuliła się do mojego ramienia. 

 – Cieszę się, że tu przyjechałeś z nami – powiedziała. – Nie wiem, jak było ci ciężko w tym roku i mogę tylko próbować postawić się w twojej sytuacji. Tym bardziej cieszę się, że tu jesteś. 

 – To miłe – przyznałem. – Ja też się cieszę. Obawiałem się, że ciągle będziecie pytać mnie o Weronikę i nie przestanę o niej myśleć, ale jest dobrze. 

 – Wiesz, w sumie to dobrze, że tak się stało – powiedziała niespodziewanie. – To nie była odpowiednia dziewczyna dla ciebie.

 – Co ty mówisz? – Zdziwiłem się. – Myślałem, że ją lubiłaś. 

 – Tak, lubiłam ją, ale tylko ze względu na ciebie. W innych okolicznościach nigdy bym się z nią nie zaprzyjaźniła.

Milczałem, nie mając pomysłu, co odpowiedzieć. Tymczasem Natalia zatrzymała mnie na środku drogi i wtuliła się mocno. Poczułem intensywne ciepło, które jednak nie pochodziło od jej ciała, tylko z wnętrza mojego. 

 – Jesteś wspaniałym facetem – powiedziała, patrząc mi w oczy. – Zasługujesz na to, żeby być szczęśliwy. 

Potem złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę domku.

O autorze