Zdziwiłem się. Ona nie tylko mu nie odmówiła, ale rozważała wyjście. Rozmawialiśmy przez ponad pół godziny, a ona stale powtarzała że nie wie co ma zrobić. Czuła, że ze względu na nasz związek, nie powinna. Ciężko mi się było z nią nie zgodzić. Szczerze mówiąc nie pamiętam o czym jeszcze rozmawialiśmy, bo cała rozmowa była dla mnie kompletnie idiotyczna, ale w końcu powiedziałem żeby się zgodziła. Stwierdziłem że jeśli chce to zrobić, to i tak nie jestem w stanie jej powstrzymać. Kiedy już otrzymała przyzwolenie, powiedziała że nie muszę się przejmować, bo będzie grzeczna i mnie kocha.

Rozłączyliśmy się, a ja przemyślałem wszystko co usłyszałem. W ogóle mi się to nie podobało. Samo rozważanie wyjścia z tym kolesiem oznaczało że nie mieliśmy takiej relacji jak sądziłem. Tej nocy nie spałem zbyt dobrze.

W piątek dostałem list. Oprócz zwyczajowego „kocham cię, tęsknię”, i pozostałych nowości, poświęciła długi akapit na opis za i przeciw wyjścia na randkę z Jankiem. Potem dodała te same „nie wiem czy powinnam, ale w sumie chcę” i tym podobne zwroty, których użyła w rozmowie telefonicznej. Zakończyła mówiąc że będzie grzeczna i mnie kocha, i że wszystko mi opowie kiedy przyjadę do niej w następny piątek.

Pracowałem przez cały weekend dla dodatkowych pieniędzy. Na początku kolejnego tygodnia napisałem list w którym powiedziałem że nie będę dzwonił w środę, a zamiast tego zobaczymy się w piątek. W środę dostałem od niej list w którym napisała że randka się nie udała, ale wszystko mi opowie jak się zobaczymy. Trochę mi ulżyło, ale nadal byłem wściekły że w ogóle do niej doszło.

W ogóle nie myślałem o sprawach organizacyjnych i zostałem w piątek w pracy aż do 22. Po dwóch godzinach jazdy dotarłem do niej do domu. Okazało się, że jeszcze nie spała. Opowiedziała mi że poszła z Jankiem do kina, potem na pizzę, a potem odprowadził ją do domu i pocałował.

Byłem wściekły na całą sytuację, w szczególności z powodu pocałunku. Pokłóciliśmy się i pojechałem do domu. W sobotę przyjechałem do niej i nie poszliśmy na miasto, tak samo w niedzielę. W ramach zwieńczenia weekendu pokłóciliśmy się jeszcze raz, a potem wróciłem do mieszkania.

Ostatecznie wszystko przegadaliśmy i to się stało mocną stroną naszego związku- świadomość, że zawsze można wszystko rozwiązać rozmową.

Dopiero po wielu latach zastanowiłem się nad kolejnością zdarzeń tamtej sytuacji. Otóż, Janek zaprosił ją na randkę w poniedziałek, wiedząc że nie będzie mnie w kolejną sobotę w domu. Pytanie brzmi, kiedy się o tym dowiedział? W tamten poniedziałek? I od razu postanowił ją zaprosić? A może rozmawiali o tym już wcześniej i czekali na okazję kiedy zostanę na uczelni na weekend?

I co mu wtedy odpowiedziała, skoro nie odmówiła? To oczywiste że planowali to do jakiegoś czasu, skoro już w środę powiedziała mi tyle szczegółów potencjalnego wyjścia z Jankiem. Kiedy otrzymałem list w piątek, to w zasadzie wszystko było już postanowione.

Po wielu latach po ślubie, kiedy przenieśliśmy się razem z dziećmi do tego samego miasta w którym studiowałem, dowiedziałem się trochę więcej o tej randce. Dyskutowaliśmy z żoną na temat swoich łóżkowych doświadczeń, a ona przysięgała że nie miała takowych z innymi mężczyznami, oprócz mnie. Kiedy zacząłem naciskać, przyznała że podczas spotkania z Jankiem, obmacywali siebie nawzajem. Powiedziała że kazała mu to robić wyłącznie przez ubrania, jakby to miało ją postawić w lepszym świetle. Pokłóciliśmy się i spałem tej nocy na kanapie.

Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy. Wychowaliśmy dzieciaki, kochaliśmy się i, tak jak powiedziałem wcześniej, nasze życie erotyczne było satysfakcjonujące. Nie wspaniałe ani emocjonujące, ale wystarczające.

Przez te wszystkie lata spędzone razem, mieliśmy kilka wyskoków. Pewnego razu, zanim urodziły się dzieci, pojechaliśmy na biwak i zabawialiśmy się w samym środku dnia przed wejściem do namiotu, bo myśleliśmy że jesteśmy sami w okolicy. Było fajnie. Kiedy dzieci były małe, uprawialiśmy z żoną seks na łódce, pod gwiazdami. Mieliśmy jeszcze kilka przygód w częściowo publicznych miejscach, ale tylko tam gdzie czuliśmy się bezpiecznie.

Wspominaliśmy wszystkie te lata, patrząc na stare zdjęcia. Zaczęliśmy się zastanawiać nad pojęciem przygody w naszym pożyciu. Żona utrzymywała że nie miała doświadczenia poza naszym związkiem i przypomniała że krótko po ślubie rozważaliśmy trójkąt.

W tamtych czasach jej druga młodsza siostra często u nas nocowała. Spała na kanapie, a kiedy my uprawialiśmy seks w sypialni, żona uciszała mnie żeby tylko siostra nas nie usłyszała. Problem w tym, że była w tym taka natrętna, że w końcu powiedziałem żeby się przestała przejmować, bo najwyżej zaprosimy ją do trójkąta. Żona nie odmówiła, tylko stwierdziła że nie chciałaby robić tego z własną rodziną.

Rozmowy o trójkątach powracały na przestrzeni lat i ich skutkiem był niezły seks małżeński. Niestety, musiałem wybrać do swojej fantazji kogoś innego zamiast szwagierki. Żona wybrała Janka na swojego potencjalnego partnera. Wtedy jeszcze myślałem że się tylko całowali, a poza tym, sam się z nim kumplowałem, więc nie przeszkadzało mi to.

Temat często powracał i zawsze skutkował dobrym seksem. Kiedyś nawet spytaliśmy Janka czy nie chciałby do nas dołączyć, ale nie zdecydował się. Na tym rozmowy się skończyły i już nigdy nie wróciliśmy do tematu trójkąta.

Teraz, kiedy temat znowu powrócił, żona była chętna na taki numerek. Wydawała się wspominać wszystkie rozmowy z przeszłości z takim samym zainteresowaniem jak ja. Oboje wiedzieliśmy że gdyby znowu pojawiła się okazja, to prawdopodobnie skorzystalibyśmy z niej.

Świetnie się bawiłem na spotkaniu klasowym i spędziłem wspaniały wieczór. Krótko potem żona zaczęła organizować swoje spotkanie klasowe, które miało się odbyć dwa lata później. Zapytałem, kogo chciałaby znowu zobaczyć po latach. Miała swoją grupkę koleżanek, z którymi nadal utrzymywała kontakt. Jedną z nich była dziewczyna z którą się spotykałem zanim się zakochaliśmy. Przyznam, że czasami o nich fantazjowałem.

Żona zaskoczyła mnie, mówiąc że najbardziej chciałaby znowu zobaczyć chłopaków z klasy, w tym w szczególności Janka. Wspomniała jeszcze o kilku mniej ważnych ludziach, więc odpuściłem temat. Czas płynął, a dziewczyny były w kontakcie w sprawie organizacji imprezy. Na pół roku przed wyznaczoną datą, wszystko było już ustalone.

Powinienem dodać, że jakiś czas temu znalazłem stary pamiętnik żony z czasów liceum. Dowiedziałem się o licznych sytuacjach w których była sam na sam z Jankiem, kiedy ja studiowałem. Czasami spotykali się w szkole i tylko flirtowali, czasami jeździli razem na różne wydarzenia poza szkołą, a raz próbował ją pocałować i powiedział że chyba ją kocha. Poczułem się dziwnie, bo nigdy mi o tym nie wspomniała. Z tego powodu miałem lekki stres przed pójściem na spotkanie klasowe. Nie wiedziałem jak zareaguję kiedy go zobaczę, a tym bardziej, jak zareaguje żona.

W dzień imprezy wróciliśmy do rodzinnego miasta i poszliśmy odwiedzić starą szkołę. Spotkaliśmy tam wielu starych znajomych. Byłem sporą częścią licealnego życia żony, więc jej koledzy z klasy byli mi tak samo bliscy, jak ci z mojej własnej. Nagle zauważyłem w tłumie Janka i poczułem ścisk w gardle. Byłem w trakcie rozmowy z pewną osobą, więc nie przywitałem się z nim. Żona, natomiast, podbiegła do niego i obejmowali się przez długi czas. Zauważyłem że jego kobieta wyglądała na co najmniej tak samo zasmuconą tym faktem jak ja.

To trochę śmieszne, bo Janek poślubił kobietę o tym samym imieniu co moja żona. Również mieli dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę, a ich imiona były bardzo podobne do imion naszych pociech.

Kiedy przestali się ściskać, Janek przedstawił sobie obie panie, a potem wszyscy podeszli do mnie. Na szczęście, po chwili kurtuazyjnej rozmowy, pojawił się kolejny stary znajomy na którym mogłem skupić uwagę. Złapałem żonę pod ramię i oddaliliśmy się do innej grupki znajomych.

Po przywitaniu otworzył się bar. Wypiłem trochę więcej niż zazwyczaj, bo zdenerwowałem się całą sytuacją. Dzięki temu że byłem już lekko podchmielony, stałem się duszą towarzystwa.

Żona bardzo się ucieszyła że podano do stołu. Była szczęśliwa że mogła mnie odciągnąć od innych ludzi na czas posiłku. Atmosfera się rozluźniła i wieczór zaczął przebiegać jak zwykłe spotkanie z przyjaciółmi.

Po jedzeniu przyszedł czas na wspominki. Wszyscy wymieniali się albumami i kronikami szkolnymi. Podszedł do mnie jeden ze znajomych, który w starych czasach miał piękne, kultowe auto. Ponoć niedawno znalazł ten sam samochód na złomowisku, odkupił go i odrestaurował. Powiedział że przyjechał nim tego dnia i zachęcił żebym poszedł go obejrzeć. Poszliśmy więc na zewnątrz z grupką kolegów i spędziliśmy tam sporo czasu.

O autorze