Biuro w korporacji jest jednym z najmniej romantycznych miejsc, jakie człowiek jest w stanie sobie wyobrazić. Nam jednak to nie przeszkadzało. Skorzystaliśmy z tego, że byliśmy ostatnimi osobami, które tego dnia jeszcze nie wyszły z pracy, i poszliśmy do jej biura. O niczym nie rozmawialiśmy i niczego nie ustalaliśmy. Wszystko działo się naturalnie. Chcieliśmy oboje jedynie zaspokoić pożądanie, nic więcej.
Przez dłuższy czas całowaliśmy się namiętnie, próbując jeszcze bardziej pobudzić swoje żądze. Wreszcie poczułem dotyk jej dłoni na spodniach. Kiedy wymacała palcami twarde zgrubienie, przerwała pocałunek i natychmiast zabrała się za rozpinanie mi paska w spodniach. Bezceremonialnie zsunęła je, a także majtki i eksperckim wzrokiem oceniła to, co wyskoczyło na światło dzienne. Musiał się je spodobać mój nabrzmiały członek, ponieważ kiwnęła głową z uznaniem.
Później kobieta popchnęła mnie w stronę biurka w taki sposób, że oparłem się o mebel pośladkami. Klęknęła na kolana przede mną i chwyciła moje przyrodzenie w dłoń. Po kilku ruchach schowała go sobie penisa w usta tak głęboko, jak tylko była w stanie. Końcówką członka niemal poczułem jej gardło. Przez dłuższy czas wsuwała i wysuwała moje przyrodzenie z ust, doprowadzając mnie tą pieszczotą do szaleństwa. Nie tylko jej umiejętności zasługiwały na najwyższe uznanie. Dodatkowo podniecało mnie to, że penis chowa się w ustach mojej szefowej, a zatem osoby, której byłem podległy.
Kiedy byłem już bliski dojścia, powstrzymałem ją i pomogłem wstać. Chwyciłem kobietę mocno w pasie i obróciłem. Teraz to ja zmusiłem Magdę do oparcia się o biurko i wypięcia tyłem w moją stronę. Zsunąłem z niej spódnicę, odkrywając ciemne nylonowe samonośne rajstopy. Palcami przesunąłem na bok cienki pasek stringów i zbliżyłem się ustami do wilgotnej szparki, wysunąłem język i skosztowałem jej soków. Usłyszałem tylko głośne westchnięcie kobiety i poczułem, jak wypycha zgrabne pośladki w moją stronę. Wyprostowałem się, przesunąłem palcami po nabrzmiałych wargach, a później wsunąłem w nią końcówkę członka. Kiedy był już w środku, złapałem ją za biodra i wepchnąłem swojego przyjaciela najgłębiej, jak tylko potrafiłem.
Kobieta z ogromną przyjemnością przyjmowała każdy mój ruch, jakby była spragniona męskiego członka. Moje mocne pchnięcia wywoływały w niej głośne westchnięcia, a nawet krzyki. Pozwalała się trzymać za biodra i nadziewać na członek. Jej ładna twarz leżała w stercie papierów na biurku, a w dłoniach mimowolnie zginała skończone niedawno raporty i bilanse. Była tak uległa, jakbym to ja był jej szefem, a ona co najwyżej sekretarką. Robiłem z nią to, co tylko chciałem. Spełniałem swoje żądze, nie siląc się na pieszczoty, grę wstępną i czułości. Ważne było tylko zaspokojenie swoich potrzeb. Po kolejnym mocnym pchnięciu poczułem, że dłużej już nie wytrzymam. Złapałem ją jeszcze mocniej za nagie odsłonięte biodra, spojrzałem na zgrabne pośladki i chowającego się pomiędzy nimi kutasa. W ostatniej chwili wysunąłem się z niej i wystrzeliłem spermą prosto na pośladek. Stróżka białej mazi rozlała się po całym tyłku i gęstym strumieniem spłynęła na koronkowe zakończenie nylonowych pończoch.
Pożegnaliśmy się praktycznie bez słowa, bo nie było, o czym rozmawiać. Wsunąłem spodnie, rzuciłem krótkie „cześć” na pożegnanie i wyszedłem z biurowca. Kiedy opadły emocje zacząłem mieć wątpliwości. Czy nie popełniłem błędu? Jak nasze uniesienie wpłynie na pracę? Podczas drogi powrotnej do domu w głowie pojawiło się jeszcze więcej pytań. Zastanawiałem się, czy żona zauważy różnicę w moim zachowaniu. Przez chwilę chciałem nawet jej powiedzieć o mojej przygodzie, ale szybko porzuciłem ten pomysł. Od tej pory każde moje wyjście do pracy traktowałaby jako potencjalną zdradę.
Moja żona, Aneta, była piękną kobietą i idealną partnerką. Zawsze mogłem liczyć na jej wsparcie i pomoc, a także poradę w trudnych sytuacjach. Dawniej była też namiętną kochanką i razem spełnialiśmy swoje najskrytsze fantazje. Obecnie z dawnego żaru pozostały już tylko iskierki, które zapalały się w sobotnie poranki lub leniwe niedzielne popołudnia.
Aneta przywitała mnie w progu naszego małego domku za miastem, kupionego za wszystkie oszczędności i dwudziestoletni kredyt. Była szczupłą i zgrabną blondynką o podłużnej twarzy i błękitnych oczach. Jeśli o szefowej można powiedzieć ostra babka, to moja żona była wcieleniem anioła. Delikatna, subtelna i zawsze próbująca wychwycić moje potrzeby. Kiedy spojrzałem na nią w progu i zdałem sobie z tego sprawę, poczułem ukłucie wyrzutów sumienia. Jednak wieczorem, kiedy kładliśmy się do łóżka, pozbyłem się ich całkowicie. Miałem ochotę na zbliżenie, przytuliłem się do Anety i zacząłem grę wstępną. Odepchnęła mnie jednak, tłumacząc się zmęczeniem.
– Cóż – pomyślałem. – Gdyby pies miał pełną miskę przy budzie, to nie szukałby jedzenia w śmietniku sąsiada.
Kolejny dzień w pracy był bardzo dziwny. Szedłem do biura pełen ekscytacji i z nadzieją na spotkanie mojej kochanki. Z drugiej strony nie zapominałem o tym, że Magda jest nadal moją szefową. W zasadzie to po jej stronie leżała inicjatywa i dalsza przyszłość naszego związku. Przez pierwsze godziny w biurze kobieta nie dawała żadnych sygnałów. Traktowała mnie dokładnie tak samo, jak przez wszystkie poprzednie tygodnie. Ekscytacja tym dniem upłynęła i zaczęły pojawiać się wątpliwości. Ich kulminacja nastąpiła w momencie, w którym Magda wezwała mnie do swojego biura. Zamknęła drzwi i podgłośniła radio, żeby nikt nie słyszał naszej rozmowy.