‒ Kim jesteś? ‒ zapytał ostrym tonem.

                ‒ Emma? ‒ W głosie Roberta dało się słyszeć niedowierzanie. ‒ Ty żyjesz!

                ‒ Jak mnie znalazłeś? Czego chcesz? ‒ warknęłam, wciągając przez głowę koszulkę Ryana i zrywając się na równe nogi.

                Chciałam naskoczyć na Roberta, ale Ryan przytrzymał mnie ramieniem i odepchnął do tyłu. Zacisnęłam zębami, gotowa ugryźć niczym pies. Ten skurwysyn miał w ogóle czelność mnie szukać!

                ‒ Czego chcę? ‒ powtórzył po mnie z niedowierzaniem. ‒ Szukaliśmy cię! Policja znalazła rozbity skuter w lesie, a po tobie nie było żadnego śladu! Myśleliśmy, że nie żyjesz!

                Wyglądał na przerażonego. Naprawdę. Przez krótką chwilę poczułam wyrzuty sumienia, szybko jednak przypomniałam sobie, dlaczego rozbiłam skuter. I przez kogo znalazłam się w tej sytuacji.

                ‒ I dlatego pieprzyłeś Patricię w hotelowej saunie? ‒ wycedziłam, trzęsąc się ze złości.

                ‒ To twój były chłopak? ‒ wtrącił się Ryan, łącząc ze sobą kropki.

                ‒ Niestety ‒ burknęłam.

                ‒ Były? ‒ Robert wyglądał, jakby dostał obuchem w głowę. ‒ Jaki, kurwa, były?! I kim ty, kurwa, jesteś?!

                ‒ Jej nowym facetem ‒ odparł Ryan. ‒ A teraz wypierdalaj stąd.

                Robert wdarł się do środka i rzucił na mężczyznę stojącego przed nim w samych spodniach. Wrzasnęłam, łapiąc się za głowę.

                ‒ Robert, zostaw go! ‒ Próbowałam go dosięgnąć, ale zbytnio się szarpali.

                Ryan wymierzył celny cios prawą pięścią w szczękę Roberta, przez co mój były chłopak zatoczył się do tyłu i upadł na podłogę. Z rozciętej wargi zaczęła cieknąć krew.

                ‒ Oszaleliście? ‒ krzyknęłam, stając pomiędzy nimi.

                ‒ Wracasz ze mną do hotelu. ‒ Robert zerwał się na równe nogi i chwycił mnie za łokieć. Skrzywiłam się z bólu i szarpnęłam, ale trzymał mnie zbyt mocno.

                ‒ Zostaw ją ‒ warknął Ryan, robiąc krok w naszą stronę.

                ‒ Nie wtrącaj się! ‒ ostrzegł mój były. ‒ Nie widzisz, że to zemsta z jej strony, stary? Jesteś dla niej nikim, kutasem do wykorzystania!

                Wściekła nadepnęłam go z całej siły na stopę i jak tylko poluźnił uścisk, to wyrwałam mu się i podbiegłam z powrotem do Ryana, chowając się za jego plecami. Robert zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem.

                ‒ Tak chcesz to rozegrać? Dobrze ‒ wycedził. ‒ Wracam do hotelu i opowiem wszystkim, jaką jesteś dziwką.

                Otworzyłam szeroko oczy.

                ‒ Ja, dziwką? ‒ Zassałam głęboko powietrze. ‒ To ty pieprzyłeś moją najlepszą przyjaciółkę, jesteś bezczelny!

                ‒ Wynoś się stąd, skurwysynu. ‒ Ryan ruszył na niego.

                Widziałam, jak Robert wytrzeszcza oczy, po czym Ryan chwycił go za kurtkę i podniósł do góry. Mój były poczerwieniał na twarzy, kiedy jego stopy zawisły w powietrzu. Ryan przeniósł go do drzwi, gdzie bezceremonialnie wyrzucił go prosto w zaspę śniegu, po czym zatrzasnął je za nim z hukiem.

                Obrócił się na pięcie i przez kilka sekund wpatrywał w moją przerażoną twarz.

                ‒ Straszny z niego dupek ‒ skwitował.

                Dotknęłam dłońmi policzków, kręcąc głową z niedowierzaniem.

                ‒ Nie wierzę, że to się wydarzyło ‒ jęknęłam.

                ‒ Śnieżyca ustała, jeśli chcesz, odwiozę cię do hotelu po twoje rzeczy ‒ zaproponował.

                ‒ Będę ci wdzięczna ‒ powiedziałam z uśmiechem.

                Ryan ubrał się i czekał cierpliwie, aż zrobię to samo. Wsiedliśmy na jego zaparkowany obok chaty skuter śnieżny, po czym Ryan zawiózł nas bezbłędnie do hotelu. Tam się z nim pożegnałam, zapisując sobie jego numer. Kto wie, czy jeszcze się spotkamy? Jego uśmiech przy finalnym uścisku sugerował, że z jego strony jest wola kontynuowania znajomości. Ja musiałam wszystko sobie przemyśleć. Nie chciałam wpadać z jednej relacji w drugą, musiałam trochę pobyć sama ze sobą.

                Stałam przed wejściem do budynku i z uśmiechem obserwowałam, jak Ryan odjeżdża z powrotem. Byłam mu wdzięczna. Te dwa dni sprawiły, że odkryłam nową wersję siebie. I byłam z niej cholernie zadowolona. Stałam się kobietą odważną i cieszącą się życiem. Wróciłam do miasta z Amy i Georgem. Zabrałam swoje rzeczy z mieszkania, które wynajmowaliśmy wspólnie z Robertem, i zaczęłam nowe życie na własną rękę. Zmieniłam pracę. Poszłam na terapię.

                Czułam się niezwyciężona.

                W słoneczny poniedziałek kilka miesięcy później, gdy świat powoli budził się po długiej zimie, szłam w pośpiechu do biura, w rękach dzierżąc kubek z ciepłą kawą prosto ze Starbucksa. Byłam już spóźniona i nie przestawałam zerkać na zegarek. Wychodziłam właśnie zza rogu, kiedy nie zauważyłam idącej przede mną osoby. Wpadłam na jakiegoś faceta, przez którego ścisnęłam mocniej kubek i jego zawartość znalazła się na moim płaszczu.

                ‒ Rany boskie! ‒ zawołałam, cofając się pospiesznie.

                Oceniłam straty na ubraniu i stłumiłam chęć wybuchnięcia płaczem. Dopiero po chwili podniosłam głowę i zobaczyłam twarz staranowanej przez siebie osoby. Zaniemówiłam.

                Ryan patrzył na mnie swoimi ciemnymi oczami. W jego tęczówkach dostrzegłam dziki błysk, który momentalnie przypomniał mi upojne chwile spędzone w górskiej chacie.

                ‒ Ryan! ‒ wykrzyknęłam, rozciągając usta w szerokim uśmiechu. ‒ Nie wierzę!

                ‒ Widzę, że tym razem pamiętasz moje imię ‒ zażartował.

                ‒ Co tu robisz? ‒ bąknęłam.

                ‒ Mam spotkanie z NationalGeographic, chcą kupić moje zdjęcia.

                ‒ Wspaniale! Powodzenia ‒ uśmiechnęłam się ze szczerym podziwem. Moje serce mocno biło na jego widok. Otworzyłam usta, żeby spontanicznie powiedzieć, jak bardzo za nim tęskniłam, ale zawahałam się. Udałam, że patrzę na zegarek ‒ Muszę lecieć.

                Niechętnie zrobiłam kilka kroków, kiedy Ryan położył mi dłoń na ramieniu.

                ‒ Tęskniłem za tobą ‒ wyznał.

                Zabrakło mi tchu. Przez cały ten czas o nim myślałam. Po prostu bałam się, że jeszcze za wcześnie na nową relację, że jeszcze nie odbudowałam swojego poczucia wartości po poprzedniej… że kolejny związek też nie wypali. Z drugiej strony, czułam się teraz ze sobą lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Może warto było spróbować?

                ‒ Ja też ‒ odparłam powoli, rumieniąc się.

Jego twarz się rozpromieniła.

                ‒ Wpadamy na siebie już drugi raz. To nie może być przypadek, mówię ci. Spotkajmy się na kawę, hmm? Lub kolację? ‒ zaproponował.

                ‒ Chętnie. ‒ Uśmiechnęłam się szczerze. ‒ Puszczę ci sygnał, żebyś miał mój numer.

                Gdy go zapisywał w telefonie, serce w piersi waliło mi jak młotem.

                ‒ Zadzwonię ‒ obiecał, odchodząc.

                ‒ Będę czekać ‒ powiedziałam, machając mu na pożegnanie.

                Ryan miał rację. Nie istnieje coś takiego jak przypadek. Nasze nogi miały się ponownie ze sobą skrzyżować. I tak właśnie się stało.