Ryan teatralnym gestem zaczął bić brawo.

                ‒ Wspaniale, bo umierałem już z głodu!

                Posłałam mu znużone spojrzenie, na co wyszczerzył radośnie zęby. Zaczęłam się krzątać po kuchni, by chwilę później móc usiąść na sofie i zjeść kolejny ciepły posiłek.

                ‒ Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił ‒ przyznał pomiędzy kęsami.

                Zaśmiałam się z szczerze. Facet wyglądał jak żywcem wyciągnięty z magazynu dla pań, seksowny, umięśniony i pewny siebie, ale kiedy trzeba było przyrządzić posiłek, on nie dawał sobie z tym rady.

                ‒ Jak sobie radzisz w codziennym życiu? ‒ zapytałam z pełną buzią.

                ‒ Mam gosposię. ‒ Wzruszył niedbale ramionami.

                Uniosłam wysoko brwi.

                ‒ To znaczy, że jesteś bogaty? ‒ spytałam bez krępacji. Naprawdę uważałam, że już nigdy więcej go nie spotkam, dlatego nie zamierzałam gryźć się w język. Utknęliśmy tu w naprawdę nietypowej sytuacji, po latach będzie z tego niezły ubaw.

                ‒ Dobrze zarabiam ‒ odparł wymijająco.

                Tego bym się nie spodziewała. Pokiwałam głową w zamyśleniu.

                ‒ Nie wiedziałam, że tak dobrze płacą fotografom ‒ przyznałam.

                ‒ Jestem międzynarodowym fotografem. Moje zdjęcia wykupują światowej klasy magazyny ‒ wyjaśnił. ‒ A co, chcesz się przebranżowić?

                ‒ To nie dla mnie. Ale za to ty robisz co chcesz i jeszcze na tym zarabiasz, brawo ‒ powiedziałam szczerze.

                Ryan pierwszy wstał odnieść swój talerz. Przez resztę dnia tkwiliśmy w chacie nie wychylając z niej nosa. Zastanawiałam się, czy przyjaciele naprawdę mnie szukali albo zgłosili moje zaginięcie służbom. Jak zareagował Robert na moje zniknięcie? Czy w ogóle je zauważył? Zaczynałam wątpić w szczerość otaczających mnie ludzi. Nie chciało mi się wierzyć w to, że żadne z nich nie zauważyło romansu między Robertem a Patricią. I nawet jeśli tak się stało, to dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?

                Śledziłam wzrokiem burzę za oknem. Na chwilę przeniosłam spojrzenie na przechadzającego się po chacie Ryana. Jakby to było, gdybym rzuciła wszystko i wyjechała, zaczynając od nowa? Wśród obcych ludzi, którzy mnie nie znają? Na przykład takich, jak Ryan?

                Pochlebiał mi fakt, w jaki on mnie postrzegał. Śmiał się z moich żartów i wydawał się należeć to typów, którzy szanują kobiety. Byliśmy tu ponad dwadzieścia cztery godziny, a on nie zrobił niczego niewłaściwego. Nie wprawił mnie w zakłopotanie, ani nie okazał się żadnym świrem, czy psychopatą. Zaczęłam się wstydzić tego, co o nim pomyślałam.

                Postanowiłam zająć czymś ręce, bo zaczęły nachodzić mnie głupie myśli. Wygrzebałam skądś rękawiczki oraz środki do czyszczenia i zaczęłam sprzątać. Przynajmniej tak mogłam odwdzięczyć się właścicielom za możliwość przeczekania tu burzy bez ich wiedzy.

                Kiedy skończyłam, za oknem zapadł już zmierzch. Opadłam na sofę, ogarnęło mnie prawdziwe zmęczenie. W progu salonu pojawił się Ryan z szerokim uśmiechem na swojej przystojnej twarzy. Ewidentnie skrywał coś za swoimi szerokimi plecami. Bezskutecznie próbowałam dostrzec co to było.

                ‒ Zobacz, co znalazłem! ‒ zawołał, zwycięskim gestem wyciągając zza pleców butelkę tequili.

                Parsknęłam śmiechem.

                ‒ Alkohol? ‒ spytałam.

                ‒ Tylko pomyśl ‒ zaczął. ‒ Zaczyna brakować nam drewna, a nic nie rozgrzeje nas lepiej. Poza tym, co mamy robić w tej zapomnianej przez boga chacie po środku lasu?

                Przez chwilę rozważałam jego słowa godne szaleńca. Jego plan wydawał się być pozbawiony minusów.

                ‒ Dobra, przekonałeś mnie ‒ powiedziałam, podwijając pod siebie nogi. ‒ Przyniesiesz kubki?

                ‒ Jakie kubki? Będziemy pić bezpośrednio z butelki ‒ odparł, podchodząc do mnie i zajmując miejsce obok.

                ‒ Mamy pić z jednej butelki? ‒ spytałam z ociąganiem.

                ‒ Śpimy na jednej sofie, jesteśmy zamknięci w jednym pokoju. Poza tym alkohol zabija wszelkie zarazki. ‒ Odkręcił butelkę, po czym pociągnął z niej potężny łyk.

                Z rozbawieniem obserwowałam, jak krzywi się, kiedy dociera do niego smak alkoholu.

                ‒ Będziemy tak pić bez niczego? ‒ ciągnęłam, przyjmując od niego trunek.

                ‒ Masz inny pomysł, piękna? ‒ rzucił, spoglądając mi prosto w oczy.

                Poczułam dziwny skurcz w brzuchu, poruszyłam się na sofie. Zachowałam kamienną twarz, udając przed nim, że jego komplement nie zrobił na mnie kompletnie żadnego wrażenia.

                ‒ Niech ci będzie ‒ mruknęłam, po czym przystawiłam butelkę do ust. Wzrok Ryana spoczął na moich wargach, kiedy te zamknęły się na szkle. Upiłam odrobinę i natychmiast zaatakował mnie kaszel.

                Wcisnęłam mu butelkę w rękę.

                ‒ Obrzydliwe! ‒ zawołałam, wycierając rękawem usta.

                Ryan zaśmiał się głośno.

                ‒ Tylko na początku. Kilka łyków później nie poczujesz nawet smaku ‒ rzucił.

                Alkohol palił mnie w przełyku, aż dostał się do żołądka, powoli rozgrzewając całe moje ciało od środka.

                ‒ Jak to się stało, że nie masz faceta? ‒ zapytał, wbijając we mnie zaciekawione spojrzenie. Wzruszyłam ramionami.

                Butelka wędrowała między mną a nim i z każdym kolejnym razem ubywała jej zawartość. Procenty zaczęły krążyć w moich żyłach, sprawiając, że stawałam się coraz odważniejsza. Zaczynało szumieć w głowie, już nawet nie przejmowałam się tym, że siedzieliśmy zbyt blisko siebie. Wręcz przeciwnie, czułam przyjemne ciepło w miejscach, gdzie stykały się ze sobą nasze uda.

                ‒ Zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką ‒ odparłam zgodnie z prawdą.

                ‒ A to sukinsyn! ‒ zawołał Ryan.

                Skinęłam zamaszyście głową.

                ‒ Prawda? I to teraz, na tym pieprzonym wyjeździe ‒ dodałam.

                ‒ Co? ‒ Wyglądał na zszokowanego. ‒ To dlatego wjechałaś do lasu ‒ domyślił się.

                ‒ Musiałam oczyścić umysł, chciałam wrócić do hotelu, ale wtedy na mojej drodze pojawił się ten pieprzony kojot. Rozbiłam się, zanim zdążyłam w ogóle zareagować. Teraz pewnie nikt mnie nawet nie szuka. Bawią się świetnie w swoim towarzystwie…

                ‒ Dobrze, że nic ci się nie stało. Pieprzyć faceta, znajdziesz innego. Lepszego.

                ‒ Dokładnie! ‒ potwierdziłam podniesionym głosem. ‒ A pieprzyć to już on sam się pieprzy… ‒ urwałam, bo Ryan wstał z kanapy i wyciągnął w moją stronę rękę.

                ‒ Chodź ‒ powiedział.

                ‒ Dokąd? ‒ zmarszczyłam brwi. ‒ Przecież nie możemy stąd wyjść.

                ‒ Zatańczyć ‒ odparł po prostu.

                Oplułam się ze śmiechu. Złapałam się za brzuch, kołysząc się w przód i w tył.

                ‒ Tańczyć? ‒ wykrztusiłam z trudem. ‒ Tak bez muzyki? Podepczę ci stopy!

                ‒ No chodź. Nie ma imprezy bez tańca, wstawaj. ‒ Chwycił mnie za przedramię i dźwignął do góry. ‒ Alkohol już mamy. Zostały tylko tańce.

                Był niemożliwy! Temu facetowi bez wątpienia brakowało piątek klepki. Zachwiałam się, alkohol pozbawił nie koordynacji ruchowej i wpadłam prosto w ramiona Ryana. Uniosłam głowę i spojrzałam mu w twarz.

                ‒ Przepraszam, niezdara ze mnie ‒ stęknęłam.

                Poczułam, jak obejmują mnie jego silne ramiona. Dłonie mężczyzny spoczęły na dole moich pleców, po czym jednym ruchem przyciągnął mnie bliżej siebie. Ryan uśmiechnął się lekko. Jego bliskość, zapach mężczyzny oraz twarde ciało, które czułam pod palcami, sprawiły, że zakręciło mi się w głowie.

                ‒ Jesteś piękną kobietą i wspaniałą towarzyszką, Emmo. Przykro mi, że twój facet tego nie docenił ‒ powiedział cicho.

                Przeniosłam dłonie z jego barków na kark i pozwoliłam poprowadzić w tańcu. Ryan powoli kołysał się na boki w rytm muzyki, którą tylko on słyszał. Nasze spojrzenia spotkały się i od tamte pory stały się nierozłączne. Ryan przybliżył do mnie swoją twarz. Nie odsunęłam się, patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Poczułam na swoich wargach jego ciepły oddech. Brązowe oczy mężczyzny pociemniały.