– Pani Siąkowska… – powiedział surowo pan Maćkowiak przez próg jej klasy. Kobieta wycierająca tablicę odwróciła się, słysząc swoje nazwisko. – …do mojego biura, teraz.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, przerwał jej. – Tak teraz – powiedział i odszedł

– Ale…

Chciała się sprzeciwić, ponieważ jej mąż wyszedł wcześniej z pracy, co było dla niego rzadkością, a cała czwórka ich dzieci była poza domem. Mieli rezerwację na kolację w Le Chef de L’Etat o szóstej. Planowała opuścić szkołę, gdy tylko zajęcia się skończą, i przebrać się, by zrobić wrażenie na swoim mężczyźnie.

Przeszła przez korytarze i zeszła po schodach, a jej umysł wirował w zamieszaniu wywołanym tak nagłym wezwaniem do gabinetu dyrektora. Przemyślała swoje ostatnie działania, które mogły spowodować to spotkanie. Na spotkaniu w tym tygodniu konstruktywnie skrytykowała czteroletnią strategię pani Wyszyńskiej na wydziale matematyki. Przewodnicząca wydziału była oczywiście wkurzona, ale nie na tyle, by pójść do dyrektora Maćkowiaka. Nie wkurzyła żadnego ucznia do tego stopnia, że ​​rodzice zadzwoniliby do szkoły. Nieoczekiwana podwyżka była absurdalnym pomysłem.

Pani Siąkowska zapukała lekko do drzwi gabinetu dyrektora.

Pan Maćkowiak wezwał ją, jakby był zrzędliwym staruszkiem. Chociaż nie był zrzędliwy, było zupełnie odwrotnie.

Pchnęła drzwi i zobaczyła go na krześle przy biurku, półleżącego. Miał na sobie wykrochmaloną białą koszulę ze złotymi spinkami do mankietów. Jego krawat, stoicki jasnoniebieski w granatowe paski, odzwierciedlał jego postawę tamtego późnego popołudnia.

Wpatrywał się w fluorescencyjne pasy świetlne nad głową, ale obrócił krzesło w jej stronę. Przypominało jej to szalonego naukowca. Jednak, jak dżentelmen, zaoferował jej miejsce na swojej skórzanej kanapie naprzeciwko biurka.

– Mamy problem.

Usiadła i poprawiła spódnicę, by ukryć nogi. Złączył czubki palców. Potem, jakby odrywając się od myśli, przemówił łagodniej. – Pani Siąkowska, doceniam, że przyszła pani do mnie w tak krótkim czasie.

– To nie był problem, panie Maćkowiak – skłamała, zastanawiając się, ile to potrwa.

– Wiesz, że doceniam twój entuzjazm do szkoły, nauczania, studentów i chęć spełnienia celów Wydziału Matematyki. Niemniej jednak natknąłem się na zaskakujące wieści, że robisz coś niewłaściwego w naszej szkole.

Pani Siąkowska poczuła, że ​​jej czoło i policzki się rozgrzewają, a brwi wykrzywiły się pod wpływem tego, co usłyszała. Niewłaściwego?

– Jak wiesz, niezależnie od tego, czy dzieje się to w godzinach szkolnych, czy na terenie kampusu, zachowujemy się w sposób akceptowalny. Nasi nauczyciele i personel muszą przestrzegać najwyższych i najsurowszych standardów.

— Proszę pana — przerwała — jestem zdezorientowana.

Podszedł do swojego biurka, na wprost siedzącej pani Siąkowskiej. Aby zrobić miejsce na swoim biurku, pan Maćkowiak odsunął na bok swoją tabliczkę z nazwiskiem oraz zdjęcie pani Maćkowiak z wielkim czarnym psem wymachującym pod brodą i postawił laptopa na swoim ciemnym dębowym biurku. Stuknął w klawiaturę i pojawił się czarno-biały obraz. Skrzyżował ramiona.

– Niedawno zwróciłem na to moją uwagę.

Milczał przez chwilę, pozwalając, by to stwierdzenie osiadło w niej.

Rozpoznała siebie i ze wszystkich ludzi pana Kociołka. Siedzieli naprzeciw siebie, oboje w studenckich ławach. To musiała być noc dzikiej konferencji rodziców z nauczycielami.

Jej oczy przesunęły się z ekranu na krawędź biurka dyrektora. Zauważyła, że ​​krawędzie były ostre, z wyjątkiem części pośrodku. Był tak zużyty, że zniknął lakier.

Pan Maćkowiak kontynuował: – Chcę, żebyś potwierdziła, że to ty. Zdjęcie zostało zrobione w noc konferencji, a sygnatura czasowa to 18:37.

Zakryła usta i usiadła z powrotem na kanapie. Zmartwienie sprawiło, że wyschło jej w gardle i zakaszlała. – Tak, byłam tu w szkole. Nie pamiętam jednak dokładnej godziny.

– Bardziej zdumiewające, pani Siąkowska, jest również wideo.

– Wideo? Nie wiedziałam, że moja klasa jest nagrywana.

– Kamery ze względów bezpieczeństwa. To ochrona dla nauczycieli i administracji szkolnej.

Po raz kolejny odpowiedział beznamiętnie. – Obejrzyj wideo, aby przypomnieć sobie, co się stało. Z prawnego punktu widzenia, pani Siąkowska, chcę dać pani możliwość obejrzenia tego, co zostało nagrane i wytłumaczenia mi tego.

Pan Maćkowiak nacisnął przycisk play i rozpoczęło się nieme wideo. Pochyliła się do przodu, kładąc chwiejne łokcie na trzęsących się kolanach. Poprawiła bluzkę, żeby ukryć wszelkie ślady własnej seksualności.

Zmieszana patrzyła, jak zapisuje zadanie matematyczne na białej tablicy, a potem, gdy pan Kociołek rozwiązywał zadanie, przeszła na tył klasy, zamknęła i zaryglowała drzwi. Zobaczyła siebie, jak idzie za nim i odwraca jego głowę w jej stronę. Pamiętała jego ręce wspinające się po jej nogach i pod spódnicą. To był początek wspaniałej nocy. Tego, którego nie zapomniała. W rzeczywistości szybko ogrzał jej ciało, nawet tak długo po tamtej nocy pamiętałą to uczucie.

Wkrótce jego głowa znalazła się pod jej spódnicą, przez co wyglądała na brzemienną. Gdyby tak było, dziecko byłoby bardzo, bardzo aktywne. Kilka minut później nagranie pokazało, jak krzyczy dziko, a potem potyka się z powrotem na krześle. Znając okoliczności, zauważyła, że ​​jej majtki zacisnęły się wokół jednej z kostek. Pan Kociołek usiadł na podłodze, oparty o tablicę.

Pan Maćkowiak wstrzymał wideo.

– Czy to ty na filmie? – zapytał po prostu.

Jej ramiona pochyliły do ​​przodu, a głowa opadła. Skinęła głową. – Pan. Maćkowiak, nie wiem co powiedzieć.

– To nie moja sprawa, co robisz poza szkołą, to twoje życie, nie moje.

Podszedł do krzesła przy biurku i usiadł. – Tutaj w kampusie ma to dla mnie znaczenie. Moim zadaniem jest mieć dobrze funkcjonującą szkołę, która zapewnia bezpieczną i odpowiednią atmosferę dla studentów i wykładowców. Mamy zasady, których należy przestrzegać, a kiedy ktoś, personel lub student, nie spełnia oczekiwań, muszę natychmiast zająć się sytuacją. I są konsekwencje. Jakie konsekwencje? Cóż, to twoja decyzja do podjęcia.

Ona spojrzała w górę. Nagle zauważyła jasnozielone oczy pana Maćkowiaka i takie samo zwierzęce spojrzenie, jakie miał tej nocy pan Kociołek. Zaciekłość, niekontrolowane pragnienie. Jego łokcie oparły się o podłokietniki krzesła, a jego palce zacisnęły się razem.

— Ja nie… — zaczęła. — Po prostu… —

Mogła jedynie próbować zebrać myśli, a on pozwolił jej grzebać w świetle strasznych okoliczności. Potrzebowała miłosierdzia.

Wreszcie podniósł rękę, żeby ją powstrzymać. – Istnieje kilka opcji. Po pierwsze, możesz przyjąć bezpłatny urlop na czas nieokreślony lub, po drugie, możesz zostać zwolniona ze swojego stanowiska.

Duch pani Siąkowskiej opadł ze strachu z powodu tych możliwości. Położyła dłoń na klatce piersiowej, próbując złapać oddech. Jej umysł był zamglony. Jej wizja stawała się zamazana.

Pan Maćkowiak odczekał kilka chwil zanim kontynuował.

– Jednakże – powiedział celowo, starając się ukryć brudny uśmiech, – Chcę powiedzieć, że nie są to jedyne dwie możliwości pogodzenia się z czynami popełnionymi na terenie szkoły.

Nagle podniosła głowę. – Jaka jest inna opcja?

Pochylił się w ojcowski sposób, kładąc łokcie na biurku. Miała ochotę odsunąć się od tego mężczyzny. Spojrzała mu w oczy. Niepokój i strach zelżały.

– Pani Siąkowska, chcę nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują. Jednym z moich celów jest wspieranie personelu, mojego personelu.

– Nie będę już jednak częścią personelu.

– Nadal pracujesz w szkole – zapewnił ją. – Wiem, jak długo jesteś w szkole i ile od siebie dajesz. Widziałem twoje doświadczenie, twoją miłość do nauczania i twoich uczniów. Jesteś jedną z najzdolniejszych i najlepszych nauczycielek, jakie mamy.

Pan Maćkowiak ujął wtedy obie jej ręce, mocniejsze i cieplejsze. – Nie chcę widzieć, jak odchodzisz. Chcę też, żebyś godnie zarabiała za swoją niestrudzoną pracę.

Pani Siąkowska nie poruszyła się, nie podniosła głowy. Zapytała tylko bardzo cicho: – Co jeszcze mogę zrobić?

Wypuścił powietrze. – Cóż, musimy podjąć decyzję, jak właściwie postępować. Twoje odpowiedzi są są konieczne, zanim ruszymy dalej.

Pani Siąkowska znów zaczęła trząść się nerwowo.

– Czy chcesz zrezygnować ze stanowiska nauczyciela w szkole?

– Nie chcę.

– Drugą opcją jest zawieszenie na czas nieokreślony bez wynagrodzenia. Czy ty…

Przerwała mu. – Jaka jest trzecia opcja, panie Maćkowiak? Pierwsze dwa to te, których nie mogę znieść.

Na jego twarzy pojawił się nikczemny uśmiech. – Trzecia opcja to ta, którą rzadko proponuję moim nauczycielom. To skomplikuje twoje życie i moje. Niemniej jednak chcę, żebyś kontynuowała tutaj nauczanie, więc jestem gotów to kontynuować.

– Ja też jestem chętna – powiedziała szybko.

– Jeszcze tego nie usłyszałaś.

– Ale słyszałam moje pierwsze dwie opcje.

Miłym głosem powiedział: – Podejdź do mojego biurka.

Wstała z chwiejnymi kolanami i podeszła. Jej ręka przesunęła się wzdłuż krawędzi wytartego biurka, aby utrzymać równowagę.

Za biurkiem zobaczyła rozpięte spodnie pana Maćkowiaka i jego długi kutas leżący na siedzeniu jego krzesła.

– Mój Boże, panie Maćkowiak! – Siąkowska była zdumiona. Nie była pewna, czy widok penisa był tym, co ją zdumiało, czy też jego rozmiar.

Oderwała oczy od kutasa, by zobaczyć, jak patrzy na nią swoimi jasnozielonymi oczami. Poprowadził jej oczy z powrotem do swojego penisa. – Podoba Ci się ta opcja?

– O czym ty mówisz?

Rozważając trzecią opcję, prawie sprzeciwiła się, ponieważ może nie dotrzeć do Le Chef de L’Etat bez zaczerwienionych policzków i rozmazanego tuszu do rzęs.

Przejechała dłońmi po piersi. Jej serce waliło tak szybko. Wtedy jej usta zaczęły się ślinić.

Kutas pana Maćkowiaka wciąż tam leżał. – Na kolana – powiedział gładko.

Uklękła przed nim ze skruchą. Wsunęła mu spodnie przez kolana i do kostek. Jej ręce wsunęły się po jego nogach i chwyciły jego uda, rozkładając je. Jej twarz opadła do poziomu jego siedzenia, broda na poduszce. Pochyliła się do przodu i machnęła językiem czubkiem jego penisa, jakby jej język chciał, aby jego kutas się obudził i zaczął grać. Pstryknęła ponownie. I jego kutas się obudził. Powoli wznosząc. Widząc ruch, jej usta otworzyły się szeroko i połknęła jego penisa. Jej usta rozciągnęły się wokół rosnącego obwodu i długości.

Pan Maćkowiak oparł się o oparcie krzesła. Jego głowa opadła na bok i uśmiechnął się.

Jej kolana wbijały się w poszarpany dywan przemysłowy, ocierając się o surowo i zaczynając palić, ale ciężko pracowała ustami. Kołysała się i ssała na tyle zadziornie, że jej szef wkrótce chwycił podłokietniki biurowego krzesła.

Zaczął cicho jęczeć jej imię, komplementując jej know-how. – Jesteś niesamowita. Nic dziwnego, że pan Kociołek…

Potem drgnął w biodrach, zacisnął pośladki, zacisnął szczękę. Wypalił: – Pani Siąkowska! Pani Siąkowska! – i powtarzał gorączkowo między falami.

Odpowiedziała tylko krztuszeniem się i głośniejszym ssaniem. Znowu szarpnął się. Z głośnym jękiem wstrzelił jej spermę w usta. Pani Siąkowska przełknęła wszystko i wkrótce wyprostowała się z dumnym uśmiechem.

Pan Maćkowiak odpoczywał na krześle. Wytarła trochę spermy z kącika ust.

Pani Siąkowska podniosła się z czerwonych i płonących kolan i usiadła na kanapie.

– Więc nadal pracuję w szkole, a film zostanie usunięty? – zapytała.

Wstał i podciągnął spodnie. – Możesz uważać, że tej rozmowy nie było.

Odczuła ulgę. Dowód tej nocy – zdjęcia pana Kociołka w jej klasie, a później ruchania jej w damskiej toalecie na umywalce, a następnie spuszczania się w jej cycki – były tylko w jej wspomnieniach.

Przekierowała swój komentarz. – Jesteś naprawdę duży… tam.

Pan Maćkowiak skradał się przez pokój do kanapy, na której siedziała. Pochylił się i spojrzał w jej ciemne oczy. – Tak mi mówiono.

Tym razem położył ręce na jej nogach. Nie odwróciła się od jego spojrzenia, gdy przesunął jej nogi do wewnętrznej strony ud. – Powiedziano mi więcej.

– Co ci powiedziano? – zapytała oczarowana.

– Pokażę ci – Sprawił, że stanęła przed nim.

– Pokaż mi.

Pozwoliła mu zdjąć spódnicę. Ściągnął jej majtki i rzucił nimi po swoim biurze. Przewrócili zdjęcie pani Maćkowiak. Była naga od pasa w dół. Potem na chwilę przemknęły jej przez głowę rezerwacja na kolację z mężem. Opuściły ją te myśli, gdy pan Maćkowiak przesunął dłońmi po jej pośladkach i po każdym centymetrze jej tyłka. Rozłożył szeroko jej pośladki, otwierając jej dupę, by światło padło na jej ukryte miejsce. Jej tyłek naciągnął się, aż się naprężył.

Położyła się ponownie na kanapie i szeroko rozchyliła nogi. Jej cipka się zaprezentowała. Dwie tłuste zewnętrzne wargi w prostopadłym uśmiechu, który powoli rozchylił. Przesunął palcem wzdłuż tego uśmiechu. Wciskał palce i wysuwał, wilgoć śliniła mu palec. Kochała to uczucie.

Położył twarz na jej nagich kolanach. Pstryknął jej łechtaczką i wirował wokół niej. Jego usta ssały jej usta. Jego język wyciągnął się głęboko w jej wnętrzu. Wrażenia stały się na tyle duże, że musiała położyć dłoń na jego czole, by odepchnąć jego usta.

Ona machnęła: – Jesteś… Wow! Muszę odpocząć.

Pan Maćkowiak usiadł na podłodze i oparł się o biurko. Zerkając na niego, pani Siąkowska pomyślała o panu Kociołku pod koniec filmu, opartym o tablicę.

Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że ​​ma trochę więcej czasu przed kolacją. Ta schadzka jeszcze się nie skończyła, a ona miała nad nim pewną władzę. – Chcę więcej.

Schodząc z kanapy, odepchnęła Pana Maćkowiaka na plecy i manewrowała bezpośrednio nad jego twarzą. – Dasz mi więcej?

Poczuła, jak jego ramiona owijają się wokół jej ud i ciągną ją w dół. Usiadła z powrotem na jego twarzy. Ssał i lizał jej cipkę. Wystawił język, gdy powoli kołysała się do przodu i do tyłu. Wkrótce to uczucie sprawiło, że podskoczyła na jego twarzy.

Jego ręce na jej tyłku uniosły się. Musiał mocno naciskać jej biodra, ponieważ nie mogła się ruszyć. I zaczerpnął powietrza, ale znów zanurkował. Jednak następnym razem nie pozwoliła mu się podnieść, dopóki nie zebrał wszystkich sił.

– Czy ta cipka jest warta powietrza, którym oddychasz? – zapytała. Pytanie to była gra sił.

Sapnął i wbił język głębiej między te wargi. To była jego odpowiedź. Poczuła, jak jego szorstki język pociera jej łechtaczkę, aż podniosła się na czworaki.

W końcu wyszedł z twarzą zaczerwienioną, żyłą na czole pulsującą i błyszczącą twarzą. Mieszanka jego potu i jej cipki pokrytej od grzbietu nosa do dołka pod brodą.

Wspiął się na swoje krzesło biurowe. Ona też odzyskała zmysły, siedząc plecami do jego biurka.

– Jesteś mistrzem i nigdy nie marnuj swojego daru – powiedziała mu.

Zmrużył oczy, uśmiechając się dumnie. Jego zmęczenie nie pozwalało mu jednak na więcej.

Widziała zegarek. Prawie 6. – Dziękuję za trzecią opcję. Tak się cieszę, że to zaproponowałeś. Ale muszę jechać na kolejne spotkanie.

Zebrała siebie i swoje rzeczy.

Wjechała swoim SUV-em na miejsce parkingowe w Le Chef de L’Etat. Było pięć minut po szóstej. Samochód jej męża już tam był. Nie było go w nim. Musiał być w środku, czekając na nią przy stole.

Zerkając we wsteczne lusterko, sprawdziła makijaż i włosy. Seks sprawił, że stała się bardziej promienna, dał ładny blask, ale seks również zmył jej makijaż i spłaszczył włosy.

Przebiegła przez parking w szpilkach. Poczuła, jak odciśnięty dywan płonie na jej kolanach. Przypomniała sobie też, że zostawiła majtki u pana Maćkowiaka w potrzebie szybkiego wyjścia na kolację.

Oczy jej i pana Siąkowskiego spotkały się w jadalni. Stanął obok małej budki z pojedynczym blaskiem świecy. Pocałował ją w usta. – Masz ten cudowny blask.

Poklepała policzki wierzchem dłoni. – Dziękuję, że zauważyłeś.

– Czekałem tutaj – powiedział. – Wszystko w porządku?

– Ciężki dzień w pracy – powiedziała. Poczuła ból w kolanach, kiedy usiadła. – To był dzień schylania się i siedzenia bez przerwy.

Pan Siąkowski zeskanował ją, przyglądając się jej. – Coś dobrego ci się dzisiaj przydarzyło, coś bardzo dobrego. Widać to po tobie.

– Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się dzisiaj przydarzyła. Cały dzień czekałam na tę kolację. Dłużyło mi się niesamowicie.

Uśmiechnął się. – Zamówiłem butelkę Pinot Grigio.

– Wiesz, co na mnie działa.

– Tak, wiem.