Otworzyłam oczy i popatrzyłam prosto przed siebie. Promienie słońca muskały moją twarz, wystawiłam ją więc jeszcze bardziej, ciesząc się tym chwilowym ciepłem. Leżak, na którym leżałam, znajdował się na niewielkiej plaży przy samym jeziorze. Przyjechaliśmy tu we czwórkę na wakacje. Ja, mój mąż i przyjaciel męża z żoną.
Spojrzałam w lewo i zobaczyłam kilka metrów dalej jak we trójkę o czymś rozmawiają. Mając na nosie okulary przeciwsłoneczne mogłam bez krępacji przyglądać im się przez dłuższą chwilę. Mój mąż, Kacper, w szortach i koszulce bez rękawów prezentował sobą obraz przykładnego biznesmena na wakacjach. Pomimo letniego stroju zadbał o odpowiednie dodatki, by nawet w takiej sytuacji zachować klasę. Drogi zegarek na lewym nadgarstku i markowe okulary przeciwsłoneczne krzyczały z daleka o zawartości jego portfela.
Z kolei Paweł był zupełnie inny. Nieznacznie przechyliłam głowę na bok, przenosząc spojrzenie na przyjaciela. Był wysoki i barczysty, z dłuższymi potarganymi włosami. Co by nie zrobił i jakby nie był ubrany, zawsze przypominał niegrzecznego chłopca. Ramię Pawła spoczęło na talii stojącej obok niego żony. Szczupła blondynka wpatrywała się w swojego męża jak w obrazek. Westchnęłam cicho, po czym odwróciłam wzrok.
Moje myśli po raz kolejny zaczęły zbiegać na niewłaściwe tory. Dlaczego? Bo Paweł zawsze mi się podobał. Jego nonszalancki tryb życia tak bardzo kontrastował z moim eleganckim mężem, że czasami zastanawiałam się nad tym, jakim cudem zostali oni tak dobrymi przyjaciółmi.
‒ Ewelina, szykujemy grilla! ‒ zawołał Kacper z miejsca, w którym stał.
‒Okej! ‒ odkrzyknęłam, nawet nie patrząc w jego stronę.
Byliśmy po ślubie już dziesięć lat, nie mieliśmy dzieci. Nie ukrywam, że w nasze życie już jakiś czas temu zaczęła wkradać się rutyna. Obowiązki życia codziennego oraz zmęczenie ciągłą pracą zaczęły sprawiać, że apetyt na seks gwałtownie zmalał.
Nie wstałam z leżaka, podczas gdy oni zajęli się rozpalaniem grilla. Kątem oka zauważyłam po swojej lewej stronie jakiś ruch.
‒ Przyniosłam ci piwo ‒ powiedziała Kinga.
Uśmiechnęłam się do niej w podziękowaniu, odbierając puszkę z zimnym alkoholem.
‒ Dzięki ‒ dodałam.
Kinga zajęła wolny leżak obok mnie.
‒ Zdrówko ‒ rzuciła, upijając łyk ze swojej butelki.
‒ Zdrówko ‒ powtórzyłam po niej.
‒ To miejsce jest świetne ‒ kontynuowała, patrząc przed siebie.
‒ Rzeczywiście ‒ mruknęłam. ‒Cisza i spokój.
Kinga zerknęła wymownie na las rozciągający się za naszymi plecami.
‒ Dziwne, gdyby było inaczej ‒ zażartowała.
Uśmiechnęłam się lekko.
‒Musimy podziękować Kacprowi, że znalazł to miejsce.
Skinęłam głową na znak, że zgadzałam się z jej słowami.
‒ Nie wiem, jak on to zrobił ‒ przyznałam.
‒ Jestem głodna, zobaczę jak idą im przygotowania ‒ rzuciła, po czym wstała z leżaka.
Odprowadzałam ją wzrokiem, jak odchodziła w kierunku dwóch mężczyzn stojących niedaleko. Wbiłam spojrzenie w Pawła i wypiłam pół butelki piwa na raz, na co sama się skrzywiłam. Upij się, to bardzo rozsądne.
Zanim jedzenie było gotowe wypiłam z Kingą po trzy butelki piwa. W głowie zaczęło mi lekko szumieć, mój tryb życia nie pozwalał mi na częste picie, dlatego już niewielka ilość alkoholu sprawiała, że świat stawał się piękniejszy.
Muzyka grała głośno, obok nas płonęło ognisko. Faceci stali przy grillu, kończąc właśnie smażyć pierwszą partię mięsa. Jak tylko jedzenie znalazło się przede mną, rzuciłam się na nie wygłodniała. Przez wypite wcześniej piwo zjadłam o wiele mniej niż normalnie. Za to procenty sprawiły, że lekko szumiało mi w głowie.
Panowie również wypili. Mocne trunki, którymi się prawili zadziałały na nich podobnie, jak na mnie i Kingę mocne piwo. Zaczęliśmy tańczyć, krzycząc głośno i dobrze się bawiąc. I choć znajdowałam się w ramionach męża, mój wzrok co chwilę uciekał w kierunku Pawła. Czułam się winna.
Poczucie winy malało z każdą kolejną butelką piwa. Kacper zaczął całować mnie po szyi schodząc ustami coraz niżej. Poczułam jego dłonie na swoich pośladkach. Przymknęłam oczy wyobrażając sobie, że dotyk który czułam należał do kogoś innego. Alkohol namieszał mi w głowie i nie miałam siły, żeby z tym walczyć.
Piosenki zmieniały się, a Kacper stawał się coraz bardziej pijany. W końcu jego głowa zaczęła ciążyć na moim ramieniu. Poszukałam wzrokiem pomocy i moje spojrzenie trafiło na Pawła. Uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony moją miną.
‒ Kinga to samo ‒ powiedział, wskazując głową na bezwładną kobietę, którą trzymał w swoich ramionach.
Przerzuciłam przez plecy ramię Kacpra i objęłam go mocno w pasie.
‒ Chyba powinniśmy ich odprowadzić do domku ‒ powiedziałam, czując, jak pod ciężarem męża uginają się pode mną kolana.
‒ Chodźmy.
Paweł sprawnie wziął na ręce swoją nieprzytomną żonę i powoli zaczęliśmy iść w kierunku wynajętych domków. Zanim wtaszczyłam Kacpra do środka, Paweł zdążył już zostawić Kingę u siebie i wrócić, by mi pomóc. Chwała mu za to, bo nie wiem, czy sama bym sobie z tym poradziła. Z ulgą zrzuciłam z siebie Kacpra, po czym otarłam dłonią spocone czoło. Wyprostowałam się, krzywiąc się na nagły ból w krzyżu.
Spiorunowałam wzrokiem leżącego na łóżku nieprzytomnego męża.
‒ Co powiesz na jeszcze jedną lampkę wina? ‒ zaproponował Paweł.
Zerknęłam na mężczyznę.
‒ Zgoda ‒ odparłam zanim zdążyłam porządnie ugryźć się w język.