Urszula uważała się za kobietę z najlepszym rodowodem. Jej rodzina miała stare Pruskie korzenie i przekazywała z pokolenia na pokolenie ziemię i tytuły – nie najwyższe, ale też z pewnością nie bez znaczenia w całej hierarchii. Mimo wszystko była jedynie drugą córką, więc rodzice wydali ją za drugiego syna pewnej rodziny wywodzącej się ze szlachty ziemiańskiej.
Fryderyk, nowy mąż, okazał się być niesamowitym nudziarzem. Niemal bił od niego brak jakiejkolwiek ambicji i motywacji do działania.
Tak było do pewnego dnia, kiedy zaciągnął Urszulę do ich gabinetu z szerokim uśmiechem na twarzy. Kobieta nigdy wcześniej nie widziała go tak podnieconego, i zastanawiała się czy przypadkiem nie umarł jego brat, co uczyniłoby go dziedzicem. Oh, gdyby tylko wydarzenia potoczyły się tak pomyślnie…
Okazało się, że mąż zapewnił sobie miejsce na misji rozwoju obszarów rolniczych w południowym Meksyku. Ze wszystkich miejsc na świecie, akurat tam. Najgorsze, że musieli się przeprowadzić w ciągu następnych sześciu miesięcy. Nie mogła uwierzyć, że będzie musiała porzucić swoją strefę komfortu dla wilgotnego, brudnego otoczenia niegodnego kobiety z wyższych klas.
Tak oto znalazła się na przystani w Cancun, ze słońcem świecącym na jej blady kark. Czuła, że długa biała suknia jaką miała na sobie przyklejała się do spoconego ciała. Co gorsza, to była tylko część całego dyskomfortu. Widziała bowiem, że pewien brązowoskóry Meksykanin utkwił w niej swoje przeszywające spojrzenie. Gdy Fryderyk był zajęty załadunkiem bagażu do autokaru, rosły mężczyzna o szorstkich dłoniach i śniadej karnacji uderzył ją w pośladki. Poczuła że jej serce opuściło takt i, nic nie mówiąc, patrzała jak nieznajomy odszedł w swoją stronę z uśmieszkiem na ustach. Kiedy weszła do autokaru, nadal jeszcze była czerwona na twarzy, a gdy mąż zapytał o przyczynę, odpowiedziała że to zapewne przez upał.
Następująca przejażdżka na stację kolejową i podróż pociągiem okazały się być całkiem bezproblemowe, lecz mimo to nie mogła wymazać z pamięci śniadego Meksykanina. Co gorsza, odczuwała dodatkowo kołatanie serca i dziwne uczucie pomiędzy nogami.
Pociąg w końcu dotarł na małą, drewnianą stację, a para wysiadła na peron razem z bagażem załadowanym na wózek. Po chwili pojawili się robotnicy i pomogli w prowadzeniu ciężkich walizek. Cała ich czwórka była średniego wzrostu i miała karnację koloru kawy, oraz była odziana w robocze ubrania. Nalegali, żeby Urszula oddała im cały posiadany bagaż, i żeby nie trudziła się dźwiganiem ciężaru. Schlebili jej tym gestem, więc ruszyła zadowolona w stronę nowej rezydencji. W drodze czuła na sobie ich wzrok. Skupili się szczególnie na kształcie jej bioder, pośladkach podskakujących podczas marszu, blond włosach i bladej cerze. Udało jej się zignorować ten fakt, dopóki nie dotarli do budynku który w najbliższym czasie była zmuszona nazywać domem. To był biały, drewniany, dwupiętrowy budynek, w bardzo dobrym stanie lecz nadal o znacznie niższym standardzie niż ten do którego przywykła.
Służący wyszli przez drzwi frontowe i odebrali walizki od robotników. Kiedy weszła do domu, zobaczyła że w zasadzie był całkiem przestronny. Miał kuchnię, łazienkę i salon na parterze. Na piętrze znajdowały się trzy sypialnie i kolejna łazienka. Nadzorując służących w rozpakowywaniu bagaży, Fryderyk poinstruował jednego z robotników, żeby przemieścił meble z jednej z sypialni do szopy na podwórku, w celu przekształcenia jej w biuro.
Urszula nie była zainteresowana taką fizyczną pracą i udała się do ogrodu, który, jak się okazało, był w stanie godnym pożałowania. W trakcie rozmyślania nad ewentualnymi zmianami, zauważyła robotnika wnoszącego stolik nocny do składzika. Wcześniej usłyszała, że pozostali pracownicy nazywali go Emilio. Widziała wyraźnie zarys jego mięśni spod roboczych ubrań, kiedy dźwigał ciężar. Poza tym, jego odcień skóry i ostre, męskie rysy twarzy, bardzo ją pociągały. Zanim się zorientowała, nogi niebieskookiej pruskiej piękności same ją zaniosły w stronę szopy, w której drzwiach robotnik zniknął chwilę wcześniej.
Spojrzała do środka i patrzała jak odłożył mebel na ziemię i wytarł pot z czoła. Nerwowo weszła do składzika i zamknęła za sobą drzwi. Emilio obejrzał się przez ramię, nie wiedząc co się dzieje. W sekundę, wyraz zdziwienia na twarzy ustąpił wobec szczerego zaciekawienia. Urszula nie była pewna jak zakomunikować to, czego pragnęła. Nagle wpadła na pomysł. Powoli uniosła gładkie dłonie do ramiączek sukienki i ściągnęła je, ukazując kryjący się pod spodem biustonosz. Już wtedy jej policzki płonęły czerwienią. Spojrzała na spodnie robotnika i zauważyła znaczne wybrzuszenie na ich przedzie. Zastanowiła się przez moment, co właściwie nią kierowało. Czy powinna kontynuować? Pomimo rozważań, dłonie przeniosły się do tyłu i rozpięły zatrzask biustonosza. Równocześnie Emilio opuścił spodnie, z ekscytacją wymalowaną na twarzy. W ułamku sekundy stanik spadł na podłogę, pozostawiając biust kobiety wystawiony na gorące meksykańskie powietrze. To była kwestia chwili, zanim mężczyzna zdjął całkowicie spodnie i majtki jednym, płynnym ruchem.
Pomiędzy jego nogami pojawił się gruby, żylasty penis. Urszula nie potrafiła ukryć zdziwienia. Podeszła bliżej, a właściwie jej ciało zrobiło to samoczynnie. Uklękła nawet na podłodze żeby zrównać się z nim poziomem, nie zważając na brud na podłodze. Penis był szeroki i długi, i był w jasnobrązowym kolorze, nieco jaśniejszym niż reszta ciała. Pachniał potem, ale była w tym męska, piżmowa nuta. Kobieta wyciągnęła delikatną dłoń i objęła nią masywnego członka. Usłyszała pomruk robotnika, kiedy odciągnęła napletek. Spod niego wyłoniła się ciemnoczerwona żołądź z preejakulatem formującym się na czubku. Natychmiast nachyliła się do niego ustami i pocałowała delikatnie sam czubek. Wtedy, zanim się zorientowała, Emilio złapał ją za tył głowy i wepchnął kutasa aż do gardła. Urszula nie potrafiła złapać oddechu, ponieważ natychmiast zaczął poruszać biodrami. Co jakiś czasy wycofywał się, i dopiero wtedy mogła wziąć wdech. Ślina spływała obficie z kącików ust. Nie dawał jej zbyt wiele czasu na odpoczynek, bo już po chwili wracał do swojego zadania. Raz za razem uderzał w jej brodę ciężkimi, pełnymi jądrami.
Poza tym że nie mogła oddychać, a w oczach kręciły się łzy, Urszula całkowicie zatraciła się w doświadczeniu. Uwielbiała to, jak penis wypełniał jej buzię. Oplotła miękkimi, różowymi ustami tego, jak się jej wcześniej wydawało, brązowego i nieczystego członka, i upajała się chwilą. W rzeczywistości nie trwało to długo, ale wydawało się trwać całymi godzinami.
Meksykanin wycofywał się i wracał, by uderzać penisem o tył jej gardła. Kobieta była niczym w transie i nie zdawała sobie sprawy kiedy zaczęła przyspieszać ruchy jego bioder i mamrotać pod nosem bezeceństwa. Nagle Emilio wykonał jedno, głębokie pchnięcie, po którym poczuła strumień spermy wlewający się do przełyku. Usiłowała połknąć jak najwięcej gęstego, obrzydliwego nasienia, ale trochę się wylało.
Na koniec robotnik wyjął penisa z buzi z głośnym pyknięciem. Zaraz za nim spora ilość spermy wypłynęła spomiędzy ust na podłogę składzika. Zajęło to dłuższą chwilę żeby Urszula złapała oddech, ale kiedy już doszła do siebie, spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Emilio pośpiesznie naciągnął spodnie, nazwał ją „buena puta” i wyszedł na zewnątrz. Kobieta spojrzała po sobie, próbując doprowadzić się do porządku, ale jakim cudem ani kropla spermy nie spadła jej na sukienkę. Założyła więc biustonosz i wyszła na gorące, meksykańskie słońce. Kątem oka zauważyła że Emilio rozmawia ze swoimi współpracownikami, i nagle wszyscy odwrócili się w jej stronę z szerokimi uśmiechami na twarzach. Odwzajemniła go, wiedząc że pojawią się wkrótce po takie samo traktowanie.
Idąc do domu, zdała sobie sprawę że przeprowadzka na drugi koniec świata nie była jednak takim złym pomysłem.