Nowo przybyły zauważył jej spojrzenie i uśmiechnął się. Sara odwzajemniła uśmiech, oblizała czerwone usta, pozwalając językowi pozostać na zewnątrz dłużej niż to konieczne i odwróciła się w stronę baru, odgarniając jednocześnie włosy ręką.
Nieznajomy rozpoznał sygnały. Wstał od swojego stołu, wziął swojego drinka i podszedł do Sary. Mężczyzna zamówił kolejną kolejkę drinków dla nich obojga i przysunął swój stołek barowy na tyle blisko, by stanąć ramię w ramię z tą oszałamiającą blondynką w seksownej czerwonej sukience.
Nie mogąc się opanować, ryzykując ekspozycję, Marek chwycił swoje piwo i przysunął się kilka stolików bliżej. Nadchodził koniec zabawy. Chciał zobaczyć, musiał zobaczyć z bliska, co zrobi jego żona. Zwrócił uwagę, że dalej większość facetów się na nią gapi.
Po kolejnym drinku i kilku minutach rozmowy zaczęli się do siebie zbliżać. Nieznajomy położył jedną rękę na udzie Sary i zaczął delikatnie pocierać ją w górę i w dół, z każdym ruchem przesuwając dłoń coraz bardziej w górę i wewnątrz jej uda. Marek skrzywił się, kiedy jego żona spojrzała w dół na dłoń, która znalazła się na jej nodze, po czym oczarowała go swoim olśniewającym uśmiechem, tym samym, dzięki któremu Marek się w niej zakochał.
Patrzył, jak ten obcy facet obraca się twarzą do Sary, wyciąga drugą rękę i dotyka jej naszyjnika, tego samego, który to on jej kupił. Po udawaniu, że podziwia klejnot, facet położył naszyjnik z powrotem na jej piersi i celowo powoli przesunął dłonią po jej cycku, zanim ją odsunął. Nie był subtelny. Znowu się uśmiechnęła.
Kolejny ruch zaskoczył Marka. Powolnym, równie rozważnym ruchem jego żona sięgnęła dłonią i rozpięła jeden, a potem drugi guzik koszuli mężczyzny. Wsunęła dłoń pod spód i pogłaskała jego klatkę piersiową, pochylając się, by szepnąć mu coś do ucha i skubnąć go w szyję. Mężczyzna odchylił głowę do tyłu i uśmiechnął się czując jej dotyk. Z jej ręką na swojej piersi przesunął swoją dłoń wyżej w górę jej uda, aż została ukryta między jej zgrabnymi nogami. Marek zdał sobie sprawę, że jego palce musiały dotykać części, które według większości mężów są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla nich. Sara nadal nie stawiała oporu.
Umysł Marka zaczął wirować. Jak długo będzie trwała ta gra? Jak daleko posuną się tutaj, publicznie? Czy wyjdzie z nim? Czy to właśnie robiła za każdym razem, gdy „pracowała do późna”? Nagle zauważył, że Sara zagląda pod koszulę mężczyzny na jego klatkę piersiową. Zobaczyła duży tatuaż przedstawiający zwiniętego węża.
– Niezła dziara – powiedziała od niechcenia. – Czy nazywają cię „Wąż”?
– No pewnie, kochana – odpowiedział.
W mgnieniu oka wyprostowała się i odsunęła od faceta. Sięgnęła w dół, odrzuciła jego rękę z uda, odwróciła się i skinęła głową w stronę tęgiego faceta przy stole obok Marka. Na jej znak wielki, krzepki mężczyzna zerwał się na równe nogi i rzucił się do przodu.
– Ręce do góry! Jesteś aresztowany! – krzyknął.
Wszystko stało się tak szybko, że nieznajomy ledwo miał czas na reakcję. Zanim zdążył wstać ze stołka, krzepki tajny policjant chwycił go za ramiona i wyciągnął kajdanki. Sara wstała, pogrzebała w torebce i wyjęła odznakę.
– Policja – oznajmiła spokojnym tonem. Pochyliła się do przodu, blisko jego twarzy. – Lubisz znęcać się nad kobietami, prawda Wężu? Prawdziwy z ciebie twardziel, co? Cóż, twardzielu, jesteś aresztowany za trzy napady i pobicia.
Wąż wybuchnął śmiechem.
– Trzy, o których wiesz, suko.
Zachowując spokój, przyzwyczajona do zniewag ze strony aresztowanych, Sara zwróciła się do krzepkiego oficera, który jej pomagał.
– Przeczytaj mu, jakie ma prawa, proszę. I zabierz go ode mnie.
Inni klienci siedzieli oszołomieni w milczeniu, gdy sprawca był wyprowadzany ze skutymi za plecami rękami do czekającego wozu patrolowego, zaparkowanego dyskretnie w pobliskiej uliczce. Marek, wstał i podchodząc bliżej, zauważył wyraźny tatuaż węża pod rozpiętą koszulą sprawcy. Zbliżył się, a Sara spojrzała w jego kierunku. Jej poważny, policyjny wyraz twarzy natychmiast zniknął. Jej ramiona rozluźniły się, a twarz wyraźnie złagodniała.
– Mój Boże, jak długo tu jesteś, kochanie? – zapytała z uśmiechem.
– Kilka godzin.
– Ciekawość Cię pokonała, prawda? Nasłuchałeś się o moich tajnych akcjach i chciałeś jedną zobaczyć, tak? – zaśmiała się z niego, dopijając swojego drinka.
– Tak. Starałem się nie przeszkadzać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzałem.
– Skądże znowu. Nawet nie wiedziałam, że tu jesteś. Skupiłam się na szukaniu tego „Węża”, który pobił i okradł wiele kobiet przez ostatnie trzy miesiące. Skąd w ogóle wiedziałeś, gdzie jestem?
– Mówiłaś o tym miejscu w zeszłym tygodniu na imprezie. Przypomniało mi się.
– Sam jesteś niezłym detektywem – powiedziała, unosząc brwi. Odstawiła pusty kieliszek, wzięła torebkę, uśmiechnęła się i podeszła do swojego męża. Marek objął ją i poszli razem na komisariat. Musiała uzupełnić dokumenty, zanim mogli wrócić do domu i pójść do łóżka, aby należycie uczcić jej ostatnie łowy.