Jak by się ubrała i dokąd by poszła grzeczna dziewczynka, gdyby chciała znaleźć sobie niegrzecznego chłopca? Marek poznał odpowiedź na oba pytania, kiedy spojrzał w stronę baru. Siedziała tam jego żona. Szkoda, że znalazł ją w tym obskurnym lokalu i szkoda, że wyglądała tak seksownie. Włożyła obcisłą czerwoną sukienkę, którą niedawno kupiła. Miała być na jakąś ich specjalną okazję. Nie spodziewał się, że założy ją dzisiaj i to nie dla niego.
Wcześniej tego dnia napisała do niego SMS-a: „Kochanie, będę pracować do późna, nie czekaj na mnie”. Od razu pomyślał, że to jakaś ściema. Kto pracuje do późna w piątek wieczorem. Postanowił dowiedzieć się, jak i z kim będzie „pracowała” w piątek wieczorem. Wiedział, że nie ma po co szukać jej w biurze. Stwierdził, że przejdzie się po barach, o których czasem rozmawia ze swoimi koleżankami.
Planował iść gdzieś indziej, ale mijając ten obskurny bar, stwierdził, że sprawdzi go tak na wszelki wypadek. I od razu ją znalazł. Siedziała przy barze i czekała na kogoś. Nie mógł w to uwierzyć. Nie wiedział, co właściwie miałby teraz zrobić. Po chwili wahania usiadł w ciemnym kącie. Postanowił pooglądać to przedstawienie. Czas pokaże, co planowała dzisiaj robić. I z kim. Wydawało mu się, że nie może go dojrzeć w tym kącie. Przynajmniej miał taką nadzieję. Nie chciał jej zaskakiwać zbyt wcześnie.
Ona siedziała samotnie przy barze, a jej blond włosy i jaskrawoczerwone usta świadczyły o dostępności dla wszystkich. Dodała do swojego gorącego kompletu czarne szpilki i seksowną bransoletkę na kostkę. Założyła nawet diamentowe kolczyki i naszyjnik, które dostała od niego na urodziny. Zastanawiał się nad ironią losu. Wystroiła się w rzeczy, które od niego dostała dla innego faceta. Na pewno nie będzie długo siedziała sama. Każdy mężczyzna w barze spoglądał na nią raz na jakiś czas. Jej uśmiech sugerował, że jest z siebie zadowolona i otwarta na nowe znajomości.
Obróciła się i skrzyżowała nogi, pozwalając rozcięciu krótkiej sukienki ukazać jeszcze większą część jej nóg. Sprawiała wrażenie, że jej nogi ciągną się aż po samą szyję. Jej umięśnione łydki i smukłe uda były tym, czym Marek cieszył się przez ostatni rok.
Tak, to właśnie była kobieta, którą kochał, kobieta, która przyrzekła mu swoją dozgonną miłość i wierność przed Bogiem, rodziną i przyjaciółmi zaledwie dwa miesiące temu w ich lokalnym kościele. A teraz siedziała w tym obskurnym barze zaledwie dwa miesiące po ślubie, czekając na innego faceta. I planowała z nim „pracować do późna”.
Kelnerka przyniosła Markowi piwo. Zastanawiał się, jak długo potrwa ten wieczór i jak się skończy. Czy jego żona czekała, aż jakiś przypadkowy facet ją poderwie, czy też była umówiona z kimś konkretnym?
Marek czekał cierpliwie, przynajmniej na tyle cierpliwie, na ile potrafił. Jego serce biło szybko. Wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze, żeby się uspokoić. Nie chciał jej się pokazać, dopóki nie upewnił się, że nastąpiła właściwa chwila. Siedział biernie i patrzył, jak flirtuje z innymi mężczyznami.
Och, jak ona flirtowała. Mężczyzna w niebieskiej marynarce i luźnym krawacie w czerwone paski podszedł i usiadł obok niej. Marek nie słyszał, co powiedział, ale kilka razy się roześmiała. Mężczyzna skinął i barman pojawił się z kolejną kolejką. Marek patrzył, jak jego świeżo upieczona żona, Sara, trzyma kieliszek w dłoni, lekko nim kręci i chichocze, słysząc to, co mówi do niej obcy facet. Więc to tak wygląda praca do późna.
Minęła kolejna godzina i trzech kolejnych „dżentelmenów” próbowało szczęścia z Sarą, ale każdy grzecznie pogodził się ze swoją porażką. Musiała na kogoś czekać. Marek zastanawiał się, czy obiekt jej pożądania się pokaże. Jeśli nie, czy nadal będzie odmawiać pozostałym wielbicielom? Zwykle, gdy Sara coś sobie postanowiła, to tak właśnie było.
Wracając z damskiej toalety, poświęciła chwilę, by przeczesać swoje lśniące blond włosy, używając obu rąk, ściągając je razem, jakby zamierzała związać je w kucyk – fryzurę, którą zawsze robiła, kiedy chciała wyglądać młodziej. Stojąc tam, światła rzucały cień jej sylwetki na ścianę za nią. Marek zobaczył fizyczne ucieleśnienie oszałamiającej kobiety, posągowy obraz, z którego każdy artysta byłby dumny. Kiedy dwudziestoośmioletnia piękność uniosła ręce nad głowę, jej jędrne piersi w wysunęły się, a sutki były idealnie widoczne i dumnie podkreślały jej kobiecą sylwetkę. Marek poczuł połączenie dumy, że jest jego żoną, i pogłębiającą się obawę, że jest tutaj, szukając innego mężczyzny. Napił się i nerwowo przełknął ślinę.
Potrząsnęła głową, aż jej włosy znów opadły wdzięcznie poniżej ramion, po czym wyciągnęła telefon z torebki. Chwilę później zabrzęczał telefon Marka. „Wciąż jestem w pracy, kochanie. Przepraszam.” Marek podniósł głowę, by zobaczyć, jak wraca na swoje miejsce, wkłada telefon do torebki i rozgląda się po sali, jak lew na afrykańskiej sawannie, polując na swoją ofiarę. Minęło dziesięć minut. Sara sączyła swojego drinka, od czasu do czasu rozglądając się dookoła. Zauważyła faceta, który przed chwilą się pojawił.