Moja żona Nina to prawdziwy anioł. Kiedy się dowiedziała jak małego mam penisa, to powiedziała mi że rozmiar i tak nie ma znaczenia, Stwierdziła, że w małżeństwie chodzi o coś więcej niż seks.
– Maćku, prawdziwa miłość jest oparta na emocjonalnym oddaniu sobie nawzajem, a nie na wielkości członka. Miłość sprawia że ludzie są w stanie obejść tak trywialne rzeczy.
Dzięki temu kochałem ją jeszcze bardziej.
Nina nie pozwoliła mi na seks z penetracją aż do ślubu, nawet pomimo tego że to ja byłem prawiczkiem, a ona nie była dziewicą. Stwierdziła że byłoby fajnie poślubić nietkniętego mężczyznę. Przyznała że kiedy była nastolatką to przeżyła przygodę przez którą dość wcześnie straciła dziewictwo.
Po spotykaniu się przez około pól roku nasza relacja zaczęła się robić coraz bardziej intymna. Dziewczyna pozwalała mi na minetę i potem zwalała mi ręką. To był jej pomysł i propozycja, żeby zabawić się w oral. Dała mi nawet książkę opisującą jak zrobić dobrze kobiecie, ale ona nazwała ją „jak dobrze wylizać cipkę”. Dała mi również wiele wskazówek odnośnie tego co lubiła. Dzięki temu stałem się spełnionym mineciarzem dla mojej ukochanej. Uwielbiałem sprawiać jej rozkosz i być upapranym w jej sokach kiedy już było po wszystkim.
Kolejną rzeczą która mi się podobała było to, że nawet matka Niny wzięła mnie kiedyś na bok i powiedziała że dobrze robię wynagradzając córce swój mały rozmiar umiejętnościami ssania cipki. Ponoć omówiła to z nią, i wspólnie to uzgodniły.
– Podsunęłam Ninie ten pomysł i słyszałam że świetnie się sprawujesz. Ona uwielbia twoje usta i język. Powiedziała że na samą myśl o nich robi się mokra.
Spłonąłem wtedy rumieńcem, bo słowa teściowej naprawdę mi schlebiały. Odparłem że doceniam jej wsparcie. Kobieta dodała że to ona dała Ninie słynną książkę o minecie.
Zaraz po ukończeniu liceum pobraliśmy się i zdobyłem pierwszą prawdziwą posadę. Wszystko było dobrze do momentu w którym zorientowałem się że moi współpracownicy zrobili się trochę zbyt zaangażowani w moje małżeństwo. Dowiedziałem się że za bardzo się wysilali żeby pomóc nam w zadomawianiu się w nowym mieście, a w szczególności troszczyli się o moją żonę. Konkretnie, pomagali jej dostarczyć dłuższe penisy które sięgały aż do samego końca jej pochwy.
Po dwóch latach tego cyrku zdecydowałem zmienić pracę i miejsce zamieszkania. Poza tym, zdrady mojej żony stały się dość oczywiste. Miałem na wszystko dowody, ponieważ podsłuchiwałem jej rozmowy przez telefon i czytałem smsy. Jej zdrady były praktycznie jawne, ale zdecydowałem że jej wybaczę i postaram się o tym zapomnieć. Chciałem sprawdzić czy zmiana miejsca zamieszkania przypomni jej o przysięgach małżeńskich i o tym że powinna być wierna. Problem w tym, że nadal ją bardzo kochałem. Przeprowadziliśmy się więc do innego miasta gdzie zdobyłem nową pracę. Przez to wszystko postanowiłem nie mówić jej że wiem o skokach w bok.
Kolejną kwestią były narodziny naszego synka na chwilę przed przeprowadzką. Było oczywiste że to nie ja jestem ojcem, ale tego też nie skomentowałem i przyjąłem tę rolę. Żona nalegała żeby nazwać go Stanisław. Nie podobał mi się ten pomysł, bo dziecko przypominało jednego z moich byłych współpracowników o tym samym imieniu. Nienawidziłem tego kolesia za to że puszył się i opowiadał o swoich licznych łóżkowych podbojach, a w szczególności o uwodzeniu mężatek.
Żeby utrzymać pokój pomiędzy mną i Niną, zgodziłem się na to żeby nazwać syna imieniem jego potencjalnego biologicznego ojca.
Całej sytuacji nie pomagał fakt że moja żona była naprawdę piękna. Miała wspaniałą, zgrabną figurę, kruczoczarne włosy, i kołysała biodrami na każdym kroku co doprowadzało mnie do szaleństwa. Szkoda tylko, że najwidoczniej innych facetów również. Poza tym, nie pomagało też to że miała chrapkę na mężczyzn z którymi pracowałem.
Mój nowy szef również z nią spał. Jedyna niewiadoma jaka pozostała, to czy dała dupy tylko dwóm, czy wszystkim siedmiu moim współpracownikom. Zaledwie po dwóch miesiącach pracy czułem się jakbym miał deja vu. Gdy tylko wchodziłem do szatni czy innego pomieszczenia, rozmowy natychmiast się urywały i zapadała cisza, lub wyraźnie zmieniano temat.
Tak samo jak wcześniej, zdobyłem dowody na niewierność żony przez domorosłe szpiegostwo. Nagrałem kilka rozmów telefonicznych i w jednej z nich mój kolega z pracy, Bolek, zapytał ją dlaczego puszcza się z współpracownikami męża. Odpowiedziała, że uwielbia z nimi sypiać żeby mnie poniżyć. Podnieca ją to że oni są lepiej wyposażeni, a ja i tak nic z tym nie zrobię. Potem dodała że mnie naprawdę kocha, ale robiła to samo w poprzednim miejscu zamieszkania. To było marne pocieszenie. Dodała też, że skoro ja się nie sprawdzam w łóżku, to musi sobie dogodzić moimi kolegami. Na szczęście powiedziała że robię naprawdę dobrą minetę i uwielbia mnie do siebie przyciągać żebym skończył to co zacząłem swoim małym kutaskiem, bo nie mogłem wytrzymać w jej gorącej cipce więcej niż pięć minut. Mężczyzna śmiał się kiedy powiedziała mu że zwykle wylizuję z niej własną spermę, kiedy doprowadzam ją ustami do orgazmu. Ponoć to ją dodatkowo podniecało.
Czułem się zraniony i totalnie ośmieszony kiedy opowiedziała wszystkim o moich problemach. W dodatku, oznajmiła wszystkim że jedyne czego nie mogą robić, bo jest to zarezerwowane dla jej męża, to lizanie cipki. To dopełniło czary.
Z tego co wywnioskowałem, spotykała się z Bolkiem w każdy wtorek popołudniu. Sebastiana i Jacka widywała w środy o różnych porach dnia, a Grześka w czwartki. Z tego co wiedziałem, poniedziałki i piątki były wolne. Wydawało się że wtedy koledzy pojawiali się wedle uznania, jeśli tylko się zapowiedzieli na szybki numerek albo na lodzika. To obejmowało również mojego szefa, który najbardziej upodobał sobie piątki i poniedziałki.
Z podsłuchiwania rozmów wyciągnąłem jedną pozytywną wiadomość, czyli to że żona mnie kochała. Powiedziała to każdemu kochankowi. Wiedziałem też że kocham ją na tyle mocno, że byłbym nieszczęśliwy gdybym ją stracił. Była światełkiem w moim życiu, nawet pomimo tego jak duże zniszczenia spowodowała w moim poczuciu własnej wartości.
Chyba każdy z nas ma jakiś fetysz, a ona lubi akurat zdradzanie mnie ze współpracownikami. Nina ma w sobie to coś, a jej promienny uśmiech sprawia że niemal nie potrafię uwierzyć w to co robiła.
Po dokładnym przemyśleniu całej sprawy, doszedłem do jednej konkluzji. Po prostu musiałem trwać przy niej, będąc zwykłym podległym jej rogaczem. Jeśli bym się z nią skonfrontował, to by mnie zostawiła. Jeśli by nie odeszła, to pozostałoby między nami niepotrzebne napięcie, o wiedziałaby że podejrzewam ją o zdradę nawet jeśli już by tego nie robiła.
No cóż. Najwidoczniej milczenie jest najlepszym lekarstwem, tak samo jak w poprzedniej pracy. No, może do momentu w którym urodzi kolejne dziecko które będzie uderzająco podobne do jednego z moich współpracowników. W końcu to był główny powód dla którego się przeprowadziliśmy. Przecież na pewno wiedziała o tym że nie jestem ojcem, ale nie odezwała się tylko patrzała na to jak się spełniam w tej roli. Było widać że podoba jej się ten stan rzeczy.
Myślałem że to jednorazowy wyskok, ale niestety wyglądało na to że wszystko jest na dobrej drodze do powtórki.
Pewnego dnia niespodziewanie odwiedziły nas moja ciotka i matka Niny. Przyjechały do nas z tego miasta w którym my również wcześniej mieszkaliśmy. Byłem prawie pewien że wiedziały o tym że nie jestem ojcem Stasia. Gdy tylko zostaliśmy na chwilę sami, zapytałem je o to.
– Tak, Maćku. Wszyscy wiemy że to nie twoje dziecko, ale to teraz nie powinno się liczyć… – powiedziała teściowa.