Była około druga nad ranem, kiedy usłyszałem ciche otwieranie drzwi mojego pokoju w akademiku. Kasia wśliznęła się do środka, zamykając je delikatnie za sobą.
– Śpisz? – wyszeptała. – Jesteś sam? – dodała nieco teatralnie.
– Tak, teraz już nie śpię. Wszystko dzięki tobie. I tak, jestem sam. – odpowiedziałem, sięgając do lampki przy łóżku. Włączyłem ją i maksymalnie zmniejszyłem jasność.
– Super. Mogę do ciebie dołączyć?
To było pytanie retoryczne. Kiedy ruszyła w stronę łóżka zauważyłem, że trzyma w dłoni biustonosz i majtki. Rzuciła je na krzesło i zgrabnym ruchem ściągnęła z siebie sukienkę. Stanęła przede mną całkiem naga. Miała splątane włosy i ogólny chaotyczny wygląd kobiety, która właśnie skończyła uprawiać seks. Śliczny krzaczek włosów łonowych pomiędzy jej nogami, lśnił od potu i wilgoci. Kiedy zbliżyła się do mnie zobaczyłem, że wargi sromowe są zaróżowione i nieco powiększone. Chwila, chyba nawet zauważyłem kroplę nasienia. Czyjejś spermy. I chyba wiedziałem, czyjej.
Widziałem ją po raz ostatni jakieś dwie godziny wcześniej, podczas uczelnianej potańcówki z okazji końca roku akademickiego. Kiedy byłem zajęty niezbyt porywającą rozmową ze studentką pierwszego roku, zauważyłem, że Kasia tańczy z Frankiem po drugiej stronie zatłoczonej sali. Chłopak był naszym wspólnym znajomym- nie bardzo bliskim, ale jednym z tych ludzi, z którymi utrzymywałyśmy lepszy kontakt. Miał pokój na tym samym piętrze, co ja. Był wysokim, dobrze zbudowanym młodym mężczyzną o łagodnym usposobieniu i luźnym podejściu do życia. To oczywiste, że Kasia zainteresowała się możliwością bliższego zapoznania. Widziałem, że skrzętnie wykorzystywali każdy wolniejszy kawałek do granic możliwości, obściskując się w rytm muzyki. Nie myślałem o tym zbytnio, dopóki dziewczyna nie pojawiła się z powrotem u mojego boku. Nie potrafiła złapać oddechu. Uśmiechnęła się przelotnie do pierwszoroczniaka z którym rozmawiałem, wyciągnęła się poza zasięg jego uszu i wyszeptała mi do ucha tak, żeby nie usłyszał:
– Uciekamy z Frankiem do jego pokoju… na szklaneczkę porto. W porządku? Nie zajmie to długo… i zobaczymy się potem!
– Szklaneczkę porto? Taa, jasne. Spoko. – odpowiedziałem z wszechwiedzącą miną. – Baw się dobrze!
– Spróbuję!