Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju przez okno. Ogrzewały moją twarz sprawiając, że zrobiło mi się gorąco. Przeciągnęłam się leniwie w pościeli. To będzie dobry dzień. Wstałam, podeszłam do walizki i wybrałam szare dresy a do nich białą koszulkę bez rękawów. W domu było ciepło, wyciągnęłam jeszcze kapcie i związałam włosy, po czym zeszłam na dół.

Wszędzie panowała cisza i przez chwilę poczułam, jakbym była tu zupełnie sama. Nie wiem dlaczego, ale ta myśl sprawiła, że zjeżyły mi się włoski na karku. Obeszłam domek w poszukiwaniu Jeffreya, ale nigdzie go nie znalazłam. Wróciłam na górę i zapukałam do jego pokoju, odpowiedziała mi cisza. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, ale tu też go nie było.

Serce zaczynało mi być coraz szybciej, a dłonie pocić się nieprzyjemnie. Czułam, jak strużka potu spływa mi po kręgosłupie. Gdzie on się podział, do cholery jasnej? Bez jego obecności całą moją pewność siebie diabli wzięli.

Zbiegłam po schodach na dół i już nie kryjąc paniki zaczęłam gorączkowo przemierzać wszystkie pomieszczenia. Nigdzie go nie było! Bałam się, że za chwilę dostanę zawału. Moje oczy wypełniły się łzami, strach ścisnął gardło. Wróciłam do salonu i wbiłam wzrok w drzwi wejściowe, błagając w myślach wszystkie istoty nadprzyrodzone, aby oddały Jeffreya z powrotem.

Ktoś na górze musiał wysłuchać moich modłów, ponieważ drzwi otworzyły się i do środka wszedł spocony mężczyzna. Zaniemówiłam, przyglądając mu się z otwartymi ustami. Miał na sobie przepoconą podkoszulkę i sportowe spodnie oraz słuchawki w uszach, a na stopach buty do biegania.

On biegał?

Jeffrey zamknął drzwi i spojrzał na mnie, na jego przystojnej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia. Zacisnęłam zęby, już ja mu pokaże…

‒ Sandra? ‒ spytał, marszcząc brwi. Drgnęłam, słysząc swoje imię w jego ustach. ‒ Co ty tu robisz? Coś się stało?

‒ Wyszedłeś pobiegać? ‒ odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Udało mi się zachować złudnie spokojny ton głosu.

‒ To moja poranna rutyna. ‒ Przeszedł obok mnie i sięgnął po ręcznik leżący na szafce obok. Wytarł nim twarz.

‒ Nie mogłeś mnie poinformować?

Uniósł brwi, patrząc na mnie ze zdziwieniem.

‒ Mam ci mówić, że idę biegać?

Wdech, wydech. Dość tego, nie wytrzymam dłużej.

‒ Tak, do cholery jasnej! ‒ wrzasnęłam. Mój nagły wybuch sprawił, że Jeffrey drgnął zaskoczony. ‒Przestraszyłeś mnie!

Zamrugał, przyglądając się uważnie mojej twarzy. Jego przydługie oględziny sprawiły, że poczułam jeszcze większą irytację.

‒ Czego się gapisz? ‒ warknęłam.

‒ Czy ty chcesz mi powiedzieć, że za mną tęskniłaś?

Wybałuszyłam na niego oczy, jednocześnie otwierając usta. Ostatecznie prychnęłam z pogardą.

‒ Ja? Za tobą? ‒ powtórzyłam z niedowierzaniem. ‒ Nie, zaraz. Nie zmieniaj tematu!

‒ O co ci chodzi? ‒ Zirytowany ściągnął przez głowę podkoszulkę, po czym położył dłonie na biodrach, wpatrując się we mnie wyczekująco.

Przełknęłam ślinę. Nie potrafiłam zapanować nad własnymi oczami, które właśnie teraz urządzały sobie wycieczkę krajoznawczą po jego nagiej klacie. Rany boskie, co za mięśnie…

‒ Sandra? ‒ ponaglił mnie.

‒ Możesz się ubrać? ‒ warknęłam.

‒ Rozpraszam cię? ‒ rzucił, szczerząc zęby.

Syknęłam, ledwo panując na sobą, aby się na niego nie rzucić i przy okazji rozszarpać mu gardło, ewentualnie przesunąć językiem po tej muskularnej klatce… Jęknęłam sfrustrowana. Kobieto, weź się w garść!

‒ Niby czym? Tą kupą mięśni? ‒ spytałam, udając pogardę. ‒ Dla mnie liczy się umysł.

Uniosłam podbródek i rzuciłam mu wyzywające spojrzenie. Jeffrey zrobił coś, czego się w zupełności nie spodziewałam. Podszedł do mnie, aż nasze ciała zetknęły się ze sobą. Wciągnęłam głęboko powietrze, będąc nagle tak blisko niego. Nogi zaczęły mi drżeć, a policzki pokrył rumieniec.

Moje życie seksualne praktycznie nie istniało, więc ciało domagało się zaspokojenia. Odkąd dowiedziałam się o zdradach Gerarda wolałam sięgać po wibrator niż spędzać czas z mężem. Dlatego obecność Jeffreya, charyzmatycznego mężczyzny o takim ciele, była dla mnie jak afrodyzjak.

‒ Widzę, jak na mnie patrzysz ‒ powiedział cicho.

Spojrzałam mu prosto w oczy, z tak bliska widziałam tlące się w nich iskierki. Pokryta lekkim zarostem szczęka zaczęła sprawiać, że zaświerzbiły mnie palce, aby tylko móc ją dotknąć.

‒ Masz wysportowaną sylwetkę, poza tym stoisz przede mną półnagi, co w tym dziwnego ‒ mruknęłam bez przekonania. Zarozumiały uśmiech wykrzywił jego wargi. Poczułam nieodpartą chęć starcia mu go z twarzy, najlepiej cegłą.

‒ Oszukujesz samą siebie.

‒ Nie robisz na mnie żadnego wrażenia ‒ syknęłam, unosząc dłoń, aby go odepchnąć. Jeffrey chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął jeszcze bliżej. Zassałam głęboko powietrze, kiedy nasze usta niemal zetknęły się ze sobą. Teraz moje ciało przylegało do jego i nie dzielił nas nawet milimetr. Czułam jego twarde mięśnie.

Bolesny skurcz w podbrzuszu sprawił, że jęknęłam cicho. Przymknęłam oczy, czując na policzku jego ciepły oddech. Przez kilka sekund pozwoliłam sobie czerpać przyjemność z tej bliskości. Potem uniosłam powieki i zobaczyłam jego twarz. Również miał przymknięte powieki i zaciśniętą szczękę.

Moja bliskość działała również na niego.

Odsunęłam się o kilka kroków, zanim zrobiłabym coś głupiego. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała, jakbym to ja właśnie wróciła z joggingu. Jeffrey poruszył zaciśniętą szczęką, a następnie przesunął dłonią po włosach.

‒ Idź pod prysznic ‒ mruknęłam, biorąc obrót na pięcie. Musiałam jak najszybciej stąd uciec.

Weszłam do kuchni, gdzie wsparłam dłonie o chłodny blat i spuściłam głowę, próbując uspokoić oddech. Co się właśnie wydarzyło? Czy ja już całkowicie straciłam rozum?

Nie wiem, jak mi się uda przetrwać ten pobyt tutaj bez popełnienia największej głupoty w życiu.

Wzięłam ze sobą szklankę wody i wyszłam przed dom, gdzie chłodne powietrze poranka owiało moją skórę. Czerpałam przyjemność z otaczającej mnie ciszy. Była to miła odmiana od miastowego zgiełku. Po rozwodzie z Gerardem kupię taki domek i w nim zamieszkam, tylko trochę bliżej miasta. Wpatrywałam się w dal oddając swoje myśli błahostkom. Z każdym głębokim oddechem czułam, jak moje ciało opuszcza napięcie.

Słyszałam, jak drzwi otwierają się i za moimi plecami staje Jeffrey. Nie odwróciłam się, nie chciałam tracić tej chwili. Potrzebowałam jej.

‒ Wszystko w porządku? ‒ zapytał cicho.

‒ Pięknie tutaj ‒ powiedziałam, nie odpowiadając na jego pytanie.

‒ To prawda ‒ przyznał. ‒ Pewnie często tu przyjeżdżaliście.

Zaśmiałam się krótko.

‒ Byliśmy tu może dwa razy. Gerard nienawidzi tego miejsca.

‒ Rozumiem.

Dopiero teraz odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. W ciemnych oczach mężczyzny odbijały się promienie słońca, nie mogłam oderwać od nich wzroku. Jeffrey przyglądał mi się w milczeniu.

‒ Jesteś bardzo piękną kobietą, Sandro ‒ powiedział, jakby nie do końca kontrolując to, co mówił.

Zabrakło mi tchu. Zdałam sobie sprawę, że zdążył wziąć szybki prysznic. Natomiast problem był taki, że zapomniał założyć górnej części garderoby. Stał więc przede mną z nagim torsem, ubrany jedynie w czarne spodnie dresowe. Mój zdradziecki wzrok uciekł w kierunku jego idealnie wyrzeźbionego ciała.

Moje hormony oszalały. Widziałam, jak pojedyncze kropelki wody spływały po jego mięśniach, nagle zapragnęłam zlizać je językiem. Pragnienie to okazało się być tak wielkie, że mimowolnie rozchyliłam usta.

‒ Nie rób tak ‒ ostrzegł mnie zachrypniętym głosem.

‒ Jak? ‒ spytałam cicho, podnosząc na niego wzrok.

‒ Jakbyś chciała, żebym cię dotknął.

Z trudem stłumiłam jęk. Całe ciało krzyczało, żeby to zrobił. Wypełnił mnie niewiarygodny głód. Musiało się to odmalować na mojej twarzy, bo Jeffrey zrobił krok w moją stronę. Nawet nie drgnęłam. Błagalnym spojrzeniem próbowałam przekazać mu, czego tak naprawdę pragnęłam. Bałam się wypowiedzieć tych słów na głos.

‒ Nie dotknę cię, Sandro, jeśli tego nie powiesz.

Miałam ochotę wyć z frustracji.

‒Nie zmuszaj mnie do tego ‒ wydusiłam.