‒ Umiesz to zrobić? ‒ spytał, podchodząc do mnie znienacka. Zacisnęłam zęby, żeby nie pokazać jak mnie tym zaskoczył.
‒ Chcesz dorzucić swoje jajka? ‒ warknęłam.
Jeffrey zrobił coś, czego najmniej bym się teraz spodziewała. Wybuchnął głośnym śmiechem.
‒ Nie, dziękuję, jeszcze mi się przydadzą.
Prychnęłam pod nosem.
‒ Oczywiście, narzeczona zostałaby z niczym. ‒ Odwróciłam się i wcale tego nie chcąc, stanęłam z nim twarzą w twarz.
‒ Nie mam narzeczonej ‒ odparł ze spokojem, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułam dziwny skurcz w dole brzucha. Blokował mi drogę ucieczki z kuchni, nasze ciała dzieliły zaledwie centymetry. Walczyłam, by na mojej twarzy nie ukazały się prawdziwe emocje.
‒ Nie dziwię się, kto by z tobą wytrzymał ‒ rzuciłam, unosząc podbródek i rzucając mu wyzywające spojrzenie. W ciemnych oczach mężczyzny pojawił się błysk.
‒ Że też Fletcher nie udusił cię przez te wszystkie lata ‒odparował. Sapnęłam z oburzenia, na co jedynie rozciągnął usta w zarozumiałym uśmiechu. Odwrócił się, po czym po prostu wyszedł z kuchni.
Stęknęłam, chwyciłam rolkę ręcznika papierowego i niewiele myśląc rzuciłam za nim. Nie zdążyłam, bo ochroniarza już nie było. Papier odbił się od ściany i bezgłośnie spadł na ziemię. Ukryłam twarz w dłoniach, tłumiąc jęk rozpaczy.
Niech go szlag jasny trafi!
Pierwsza noc to była mordęga. Nie mogłam zasnąć, wierciłam się na łóżku i zaciskałam mocno powieki, ale te i tak otwierały się same. Jeffrey znajdował się za ścianą, a ja nie potrafiłam wybić go sobie z głowy. Co teraz robił? Czy spał, a może nie mógł tak jak ja?
Usiadłam i zrezygnowana wyjrzałam przez okno. Zwariowałam. Przez całe życie potrafiłam doskonale zapanować nad emocjami. Każdy mój krok był obserwowany i do tej pory nie sprawiało mi to problemu. Jednak, odkąd wsiadłam do samochodu z tym zarozumiałym typem zachowywałam się jak nastolatka. Zwyczajne spojrzenie Jeffreya potrafiło wyprowadzić mnie z równowagi. To musiało się zmienić.
Wstałam i podeszłam do okna. Wszystko spowite było mrokiem, udało mi się dostrzec jedynie gwiazdy na niebie. Wsparłam więc dłonie o parapet i przyglądałam się im, popadając w melancholijny nastrój. Pozwoliłam myślom płynąć w dal, aż poczułam za sobą jakiś ruch. Gwałtownie odwróciłam głowę w kierunku drzwi i dostrzegłam, że te były uchylone.
W domu byłam jedynie ja i Jeffrey. Krew zaczęła się we mnie wzbierać, ruszyłam w ich stronę. Czy on zaglądał do mnie w środku nocy?
Wyszłam na korytarz, zupełnie nie zawracając sobie głowy tym, żeby być cicho. Ochroniarz i tak nie spał, skoro zdecydował się węszyć po moim pokoju. Bez krępacji zajrzałam do jego pokoju i jak się tego spodziewałam, nie było go tam. Zeszłam na dół z zamiarem znalezienia mężczyzny i wygarnięcia mu co tylko ślina mi na język przyniesie.
Natrafiłam na niego w salonie. Zatrzymałam się w drzwiach i w milczeniu obserwowałam, jak obchodzi pomieszczenie. Wsparłam się pod boki.
‒ Myszkujesz? ‒ spytałam głośno i wyraźnie.
Zaskoczony mężczyzna szybko odwrócił się w moim kierunku.
‒ Nie mogłem spać. A ty?
Przechyliłam głowę, nie odrywając od niego wzroku.
‒ Ja też ‒ wyznałam.
Chociaż próbowałam nad tym zapanować, to mój wzrok błądził po jego ciele. Koszulka bez rękawów odsłoniła szerokie barki i bicepsy, na których widok poczułam, jak świerzbią mnie palce. Skup się, Sandra, chciałaś go przecież pieprzyć i natychmiast skrzywiłam, rozumiejąc, jaki błąd popełniłam. Opieprzyć! ‒ szybko poprawiłam się w myślach.
‒ Dlaczego byłeś w moim pokoju? ‒ zaczęłam, przybierając srogą minę.
Jeffreyowi nawet powieka nie drgnęła. Spodziewałam się innej reakcji.
‒ Mówiłem, że będę cię miał na oku.
Byłam pewna, że to były jedynie żarty. Czułam, jak każda komórka mojego ciała budzi się oburzona. Przecież to pogwałcenie mojej przestrzeni osobistej! I prywatności!
‒ Słuchaj, cwaniaczku ze słuchawką w uchu ‒ warknęłam. Mężczyzna stanął pośrodku salonu i spojrzał na mnie, unosząc jedną brew. ‒ Nie masz prawa wchodzić do mojego pokoju, gdy śpię. To niedopuszczalne.
‒ Skończyłaś? ‒ rzucił kpiącym tonem.
Zagotowałam się ze złości. Zacisnęłam dłonie w pięści, posyłając mu lodowate spojrzenie.
‒ Nie. Wejdziesz tam jeszcze raz, a kiedy będziesz spał zaczaję się na ciebie i utnę ci jajca.
Jeffreyowi drgnęła powieka. Stałam przed nim ciężko dysząc, mając wrażenie, że furia która wypełniała moje ciało, za chwilę rozerwie mnie na strzępy. Wtedy on zrobił coś, czego najmniej bym się spodziewała. Wybuchnął śmiechem.
Zmrużyłam oczy w wąskie szparki, czym zupełnie się nie przejął. Moja wroga postawa nie robiła na nim najmniejszego wrażenia.
‒ Skończyłeś? ‒ syknęłam.
‒ Już prawie ‒ wydusił, starając się przywrócić poważny wyraz twarzy. Jednak za każdym razem kiedy prawie mu się udało, spoglądał na mnie i parskał śmiechem od nowa.
‒ Idiota ‒ mruknęłam pod nosem. Zawróciłam na pięcie i wymaszerowałam z salonu, trzymając głowę wysoko.
Facet doprowadzał mnie do szału. Myślał, że wszystko mu wolno i zupełnie nie przejmował się uczuciami drugiej osoby. Co za dupek.
Zabrałam z kuchni słodką bułkę oraz butelkę wody, po czym wróciłam do sypialni. Nie zamierzałam zostać na dole ani minuty dłużej i narażać los na kolejne spotkanie z tym typkiem. Moje spojrzenie natrafiło na fotel, który stał po przeciwnej stronie pomieszczenia. Na wprost łóżka wisiał telewizor, a pod nim niewielka szafka. Podeszłam do fotela i przepchnęłam go w stronę drzwi, ustawiając tak, aby blokował klamkę i uniemożliwiał wejście do pokoju.
Kiedy skończyłam cofnęłam się o krok i wsparłam pod boki, z zadowoleniem oceniając efekt swojej pracy. Teraz Jeffrey nie będzie miał jak zajrzeć do środka. Spokojna i z uśmiechem na ustach położyłam się do łóżka, tym razem zasypiając bez problemu.
W trakcie spania słyszałam, jak ktoś pociąga za klamkę, a drzwi uderzają o mebel i blokują się. Moje usta rozciągnęły się w uśmiechu, przekręciłam się na drugi bok i po raz kolejny odpłynęłam w słodką krainę snów.