Po raz pierwszy w życiu leciałam helikopterem. Widoki okazały być wspaniałe, zaparły mi dech w piersiach. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu ani oderwać od nich wzroku. Wypełniała mnie ekscytacja i poczucie strachu, wszystko rozciągało się u moich stóp. Wspaniałe przeżycie.
Odwróciłam głowę w stronę mężczyzny siedzącego obok i napotkałam spojrzenie jego ciemnych oczu. Wzrok Jeffreya błądził po mojej twarzy, a on sam uśmiechał się lekko. Poczułam, jak policzki zaczynają mi płonąć. Szybko więc uciekłam spojrzeniem w bok, nerwowo bawiąc się palcami. Opamiętaj się, kobieto.
Odetchnęłam z ulgą widząc, że zbliżamy się do celu. Jeffrey zaczął podchodzić do lądowania, chwyciłam się mocno fotela. Mężczyzna prychnął pod nosem widząc mój strach, ale na jego szczęście nie skomentował tego głośno. Poczułam stąpnięcie, gdy maszyna zetknęła się z ziemią, wtedy jakby ktoś zdjął z mojej piersi ogromny ciężar. Z trudem udało mi się wytrzymać aż silnik ucichnie, a ochroniarz wysiądzie i pomoże mi też opuścić pokład.
Obcasy niewygodnych butów wbiły się w ziemię, kiedy stanęłam prosto. Spojrzałam na dom przed sobą i ogarnęło mnie dziwne uczucie. Byłam tu kilka razy, ale nigdy na dłużej. Teraz jednak…
Zerknęłam na Jeffreya, który stanął u mojego boku.
‒ Pani przodem ‒ powiedział, patrząc na budynek.
Nie był to duży dom, ale za to bardzo dobrze wyposażony. Jego lokalizacja znajdowała się w środku lasu, gdzie skryty między drzewami gwarantował jego mieszkańcom maksimum prywatności. Ruszyłam więc w jego stronę, z każdym krokiem czując się coraz bardziej dziwnie. Serce zaczęło mi walić w piersi, jakby próbowało mnie ostrzec, ale ja uparcie nie słuchałam. Weszłam po drewnianych schodach na werandę, zostawiając za plecami idealnie przystrzyżony trawnik, szopę z narzędziami i zakryty basenByliśmy odcięci od świata, w miejscu, o którym tylko kilkoro ludzi wiedziało.
Mężczyzna podał mi klucz, kiedy zatrzymałam się przed drzwiami. Wzięłam go ostrożnie i włożyłam do zamka, przekręcając lekko, aż ten ustąpił. Pchnęłam drzwi, byśmy mogli wejść do środka. Wiedziałam, że mąż płacił komuś za utrzymywanie tego miejsca w czystości, dlatego nie zaskoczył mnie porządek jaki tu panował. Przekroczyłam próg, Jeffrey tuż za mną, po czym zamknął drzwi.
Postawiłam walizkę i przeszłam kilka kroków. Ból spowodowany przez niewygodne buty sprawił, że nie dałam rady wytrzymać dłużej. Wykrzywiłam usta i przysiadłam na narożnej sofie, aby jak najszybciej ściągnąć je ze stóp. Otarcia sięgały aż do krwi, sam widok sprawił, że zabolało mnie jeszcze bardziej. Jeffrey przeszedł obok mnie i szybko zauważył, że coś było nie tak.
‒ Wszystko ok? ‒ spytał, zatrzymując się przede mną. Łypnęłam na niego z niechęcią.
‒ Interesuje cię to? ‒ burknęłam, masując obolałą stopę.
‒ Pokaż ‒ mruknął, kucając. Uniosłam brwi, w milczeniu przyglądając mu się z niedowierzaniem. Delikatnie ujął w dłonie moją poranioną stopę i aż syknął, oceniając ranę. ‒ Jak dałaś radę z tym chodzić? ‒ spytał samego siebie.
Przygryzłam wargę, pomijając odpowiedź milczeniem. Wtedy on podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Cholera, był nieziemsko przystojny… Dostrzegłam błysk w ciemnym spojrzeniu mężczyzny. Był zdecydowanie za blisko.
‒ Nie było tak źle ‒ skłamałam.
Po wyrazie twarzy Jeffreya wiedziałam, że mi nie uwierzył.
‒ Trzeba to opatrzeć ‒ zdecydował, wstając.
Obserwowałam go, jak ściąga kurtkę i zostaje w granatowej koszulce z krótkim rękawem. Materiał opinał jego szeroką klatkę piersiową, podkreślając idealną sylwetkę. Nie potrafiłam oderwać wzroku od tych mięśni, chociaż przez cały czas skrywał je pod ubraniem. Moja wyobraźnia zaczęła właśnie pracować na najwyższych obrotach i nie zamierzała przestać.
‒ Wystarczy mi miska z ciepłą wodą ‒ powiedziałam. Nie zamierzałam go o nic prosić. Zwłaszcza po tym, co wcześniej powiedział.
‒ Przyniosę ‒ zaoferował się.
Otworzyłam usta, po czym zamknęłam je bez słowa. Opuścił salon, w którym siedziałam i wyruszył na poszukiwanie łazienki. Zostałam sama, rozejrzałam się więc po pomieszczeniu. Nic się nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu tutaj. Ogromny kominek zabudowany kamieniem a przed nim puchowy dywan zawsze miło się kojarzyły. Fotel, półka z książkami, kilka kwiatów w doniczkach, telewizor na ścianie ‒ wszystko to było piękne, ale pozbawione duszy. Tym wnętrzom brakowało ciepła, a może po prostu mi się źle kojarzyły przez wzgląd na Gerarda?
Westchnęłam ciężko akurat, kiedy Jeffrey wrócił do salonu z miską wypełnioną ciepłą wodą. Para jeszcze się znad niej unosiła, położył ręcznik obok mnie a miskę na podłodze.
‒ Dziękuję ‒ powiedziałam.
‒ Poszukam kuchni. Jesteś głodna?
Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Odruchowo położyłam na nim rękę, czując, jak moje policzki pokrywa rumieniec. Jeffrey uśmiechnął się lekko.
‒ Tak myślałem ‒ skwitował.
‒ Odrobinę ‒ przyznałam. ‒ Nie fatyguj się, zaraz sobie coś zrobię.
‒ Pozwól stopom odpocząć, coś przygotuję.
‒ Nie jestem kaleką, potrafię o siebie zadbać ‒ mruknęłam. Potem znowu będę słuchać gadania o byciu księżniczką.
Jeffrey stanął po środku pomieszczenia i zacisnął zęby.
‒ Powiedziałem, że masz tu zostać ‒ powtórzył.
Uniosłam brwi, patrząc na niego z niedowierzaniem.
‒ Rozkazujesz mi? ‒ spytałam zszokowana.
Ochroniarz zacisnął pięści.
‒ Nie będę z tobą dyskutował ‒ uciął i wyszedł zanim zdążyłam odpowiedzieć.
‒ Poważnie?! ‒ zawołałam oburzona za nim. Skrzywiłam się i spiorunowałam wzrokiem miskę z wodą, jakby to ona była winna tego, że szlag trafił moją samokontrolę w towarzystwie tego faceta.
Ostrożnie, aby uniknąć poparzenia, wsunęłam w nią stopy. Ciepła woda sprawiła, że z moich ust wyrwał się cichy jęk. Po chwili Jeffrey pojawił się z powrotem w salonie. Posłałam mu pytające spojrzenie.
‒ Wołałaś mnie?
Zmarszczyłam brwi.
‒ Nie.
Zmierzył mnie wzrokiem.
‒ Coś słyszałem.
‒ Nic, co by dotyczyło ciebie ‒ odparłam lekko urażonym tonem. Ciągle dąsałam się o to jak potraktował mnie w swoim mieszkaniu. Nie zasłużyłam, aby oceniano mnie po okładce, kiedy to zawartość skrywała wszystko to, co najlepsze.