Podjechaliśmy samochodem pod kamienicę z czerwonej cegły. Oparłam głowę o siedzenie pewna, że będę musiała tu na niego zaczekać. Tymczasem Jeffrey odpiął pas i spojrzał na mnie wyczekująco.

‒ Co? ‒ spytałam, marszcząc brwi.

‒ Nie mogę zostawić tu pani samej.

‒ Czy to znaczy…? ‒ urwałam, wskazując na nas palcem.

‒ Idziemy ‒ ponaglił mnie, wysiadając.

Otworzyłam usta, po czym je zamknęłam. Mężczyzna nawet nie obejrzał się za siebie, by sprawdzić, czy w ogóle wysiadłam z samochodu. Widząc, jak podchodzi do drzwi wejściowych czym prędzej poszłam w jego ślady.

‒ Cóż za pośpiech ‒ prychnęłam, przyspieszając kroku.

Weszłam do środka i zobaczyłam, że ochroniarz czekał już na mnie przy schodach.

‒ Bez windy, oczywiście… ‒ mruknęłam.

‒ Czy to problem?

Uniosłam głowę i spojrzałam na niego dumnie.

‒ Oczywiście, że nie ‒ odparłam szorstko, wymijając go i zaczynając się wspinać.

‒ To ostatnie piętro ‒ dodał zza moich pleców.

Szlag.

W tych butach daleko nie zajdę. Zacisnęłam usta, by nie wymsknęło mi się kolejne przekleństwo.

Pokonywaliśmy stopnie w milczeniu. W końcu udało mi się dotrzeć na ostatnie piętro tego piekielnego budynku. Czułam, jak skóra na stopach ociera się aż do krwi. Niby tylko trzecie piętro, ale te cholerne buty zostały zaprojektowane na użytkowanie nie dłuższe niż pół godziny dziennie.

Jeffrey otworzył drzwi i wszedł pierwszy. Po raz kolejny raz tego dnia pokręciłam za nim głową z niedowierzaniem. Spędziliśmy razem może raptem godzinę, a jego nawyki już zaczynały mnie wkurzać.

Przekroczyłam próg i znalazłam się w środku. Ściany wykonane były z cegły, a pomieszczenia nie zostały ze sobą rozdzielone. Była to jedna ogromna przestrzeń, która została urządzona z wyczuciem. Przeszłam zaledwie kilka kroków i już czułam klimat tego miejsca. Odzwierciedlał swojego właściciela, mężczyznę surowego i pewnego siebie. Silnego, ale zamkniętego w sobie.

Zatrzymałam się przy czarnej skórzanej kanapie i spojrzałam na metalowy regał pokryty książkami. Ze zdziwieniem uniosłam brwi.

Jeffery wyłonił się zza jedynych drzwi, które jak się domyślałam prowadziły do sypialni. Niósł ze sobą czarną torbę podróżną.

‒ Czytasz? ‒ spytałam, wskazując książki.

‒ To takie dziwne? ‒ odparł szorstkim tonem. Skrzywiłam się.

Dosyć tego.

‒ Możesz powiedzieć, co się dzieje? ‒ Rozłożyłam ręce, wbijając w niego wściekłe spojrzenie.

‒ Nie prosiłem się, żeby zostać czyjąś niańką. ‒ Był rozgoryczony, szef dał mu zadanie, którego wcale nie miał ochoty wykonać.

Jego słowa sprawiły, że sapnęłam z oburzenia.

‒ Słucham? ‒ zapytałam z niedowierzaniem. ‒ Uważasz, że ja się o to prosiłam? Ktoś chciał mnie zabić! ‒ Ostatnie zdanie wykrzyczałam.

‒ Jestem ochroniarzem wiceprezydenta, a nie jego rozpieszczonej żony ‒ wycedził, rzucając torbę na sofę obok mnie.

Wytrzeszczyłam na niego oczy.

‒ Że co, proszę? ‒ syknęłam, podchodząc do niego i dźgając mężczyznę palcem w klatkę piersiową.

‒ Nie oczekuj, że będę cię traktował jak damę. Ale spokojnie, dopilnuję, żeby nikt nie odstrzelił ci tej ślicznej główki.

‒ Jak śmiesz? Zamień się z kimś, skoro to dla ciebie taka kara ‒ warknęłam, mrużąc oczy w wąskie szparki.

Jeffrey patrzył na mnie z góry.

‒ Szef wytypował mnie.

Parsknęłam śmiechem.

‒ Oczywiście. Nieomylny Gerard Fletcher ‒ zakpiłam.

Szczęki Jeffreya poruszyły się kiedy zacisnął je ze złości.

‒ Wychodzimy ‒ oznajmił chłodno, kierując się do drzwi.

Przeszłam przez salon i zatrzymałam się przed nim. Widziałam, jak gniew płonął w jego oczach. Facet totalnie zwariował.

‒ Nic o mnie nie wiesz ‒ warknęłam.

‒ Wiem więcej niż ci się wydaje ‒ odparł przez zaciśnięte zęby.

‒ To się jeszcze okaże ‒ wysyczałam, wychodząc z dumnie podniesioną głową.

Na widok schodów poczułam, jak oczy wypełniają mi się łzami. Te pieprzone buty jeszcze dzisiaj pójdą do śmieci. Schodziłam po stopniach przełykając jęki bólu i rozpaczy. Na zewnątrz odetchnęłam z ulgą na widok samochodu.

Wsiedliśmy i bez słowa pokonaliśmy drogę na lotnisko. Na miejscu, po opuszczeniu samochodu sama musiałam zająć się swoim bagażem. Ten facet doprowadzał mnie do szału. Wszystko robił odwrotnie, traktując mnie przy tym jak rozpieszczoną księżniczkę. Już ja mu pokażę, jaka ze mnie księżniczka.

Mężczyzna podszedł do helikoptera i wrzucił do niego swoją torbę. Zatrzymałam się w pół kroku, patrząc na niego z przerażeniem.

‒ Gdzie jest pilot? ‒ spytałam, rozglądając się po pustym lotnisku.

‒ Stoi przed tobą ‒ odparł Jeffrey, obchodząc maszynę.

Wytrzeszczyłam na niego oczy.

‒ Chyba żartujesz ‒ palnęłam. ‒ Ty będziesz pilotował? Nie wsiadam, nie ma takiej opcji. ‒ Uniosłam dłonie w geście kapitulacji.

Facet nie krył się ze swoją nienawiścią do mnie, a ja miałam z nim lecieć tą malutką puszką metalu?

‒ W takim razie zostajesz tutaj.

Zacisnęłam zęby ze złości. Nawet nie zauważyłam, kiedy przeszliśmy od per pani na ty.

Jeffrey odpalił silnik, nie czekając aż znajdę się w środku. Niewyobrażalny hałas zaatakował moje bębenki słuchowe, zatkałam dłońmi uszy. Z moich ust wyrwał się jęk.

Niech go szlag jasny trafi!

Chwyciłam walizkę i z trudem wrzuciłam ją na tyły, po czym w miarę możliwości tego przeklętego stroju wdrapałam się do środka. Zajęłam fotel pasażera fukając i sapiąc pod nosem. Jeffrey przyglądał mi się nie kryjąc rozbawienia.

‒ Czego się cieszysz? ‒ warknęłam na niego.

Spoważniał i podał mi słuchawki.

‒ Włóż to ‒ polecił.

Wykrzywiłam wargi, ale wzięłam je do ręki.

‒ Tak jest ‒ mruknęłam kpiąco.

Jeffrey poruszył szczęką.

‒ Zapnij pasy ‒ dodał.

‒ Nie umiem ‒ odparłam zgodnie z prawdą.

Mężczyzna westchnął ciężko i pochylił się w moją stronę. Ta niespodziewana bliskość sprawiła, że wstrzymałam oddech. Sięgnął za mnie i wziął pas, a następnie przeciągnął go przez moje biodra. Mój oddech przyspieszył, kiedy musnął dłonią skórę na udzie.

Jeffrey wyprostował się nieznacznie i jego twarz znalazła się na wysokości mojej. Spojrzałam w ciemne oczy ochroniarza i widziałam, jak źrenice mężczyzny rozszerzają się lekko. Czułam na ustach jego ciepły oddech. Mimowolnie rozchyliłam wargi…

Ochroniarz odchrząknął i usiadł prosto na swoim fotelu, wbijając wzrok twardo przed siebie. Chciałam powachlować twarz dłonią, ale nie mogłam zdradzić przed nim, co się ze mną działo. Kątem oka widziałam, jak zaciska palce na drążku.

Odwróciłam głowę i wyjrzałam przez boczną szybę. Silniki ruszyły, maszyna zaczęła się powoli wznosić.

To będzie bardzo długi pobyt…