„Widziałam, jak na niego patrzyłaś, gdy pracował na dworze” – powiedziała. Zarumieniłam się. „Nie martw się. Właśnie dlatego go kocham. Jest bogiem seksu” – powiedziała Beata. „Poza tym. On też na ciebie patrzył” – powiedziała. Spojrzałam na nią. „O tak, i robił o wiele więcej niż tylko na ciebie patrzył” – dodała. „Jak myślisz, dlaczego mówię ci to wszystko po tak długim czasie?”. Byłam zdumiona. „Więc Marek też chciałby mnie przelecieć?” – zapytałam, zdając sobie sprawę, jak łatwo mówiłam teraz „też” w rozmowie o swingowaniu. Beata znów zaśmiała się słodko. „Och, prosił mnie, żebym z tobą porozmawiała już od dłuższego czasu. Po prostu szukałam odpowiedniego momentu, by to poruszyć”.
„Wow! Trudno mi to sobie wyobrazić” – powiedziałam z mętlikiem w głowie. „Więc może przyjdziesz dziś na kolację i wtedy podejmiesz decyzję?” – zaproponowała Beata. „Bez presji. Swinging to zawsze zabawa i rekreacja. Nikt z nas nie chce, żebyś robiła coś, z czym nie czujesz się w pełni komfortowo”. Szybko zaczęłam: „Trudno mi sobie wyobrazić, że seks z więcej niż jedną osobą może być komfortowy!”. „Zdziwiłabyś się, jakie to łatwe i wygodne” – powiedziała Beata. Zgodziłam się więc i umówiłyśmy się na ten sam wieczór.
Spędziłam popołudnie myśląc i rozważając wszystko, co powiedziała mi Beata. Spędziłam też dużo czasu myśląc o Marku. I o tym, jak by to było uprawiać z nim seks. Oferowali mi możliwość zabawy bez żadnych zobowiązań, tylko dla rekreacji w całkowitej otwartości i szczerości. To było dla mnie bardzo odświeżające i dziwnie stymulujące. Fantazjowałam, jak by to było pieprzyć się z nim z Beatą w pobliżu, zachęcającą nas, a nawet pomagającą. Było gorąco!
Wzięłam prysznic i fantazjowałam dalej. Spojrzałam na golarkę i próbowałam zdecydować, czy powinnam ogolić cipkę. Część mnie myślała, że gdybym ogoliła cipkę, zasadniczo planowałabym seks. Inna część mnie mówiła, że powinnam być po prostu przygotowana na wszystko. Próbowałam przekonać samą siebie, że wciąż jestem niezaangażowana, ale i tak się ogoliłam. Nieco staranniej nałożyłam makijaż, a potem próbowałam zdecydować, w co powinnam się ubrać. Wybrałam czarną sukienkę zamiast czerwonej. Pomyślałam, że czerwona zasygnalizuje, że już zdecydowałam się dołączyć do nich w łóżku. Czarna była seksowna, ale jeszcze nie zdecydowana. To powiedziawszy, nie założyłam majtek… i to było widać.
Kilka godzin później nerwowo stanęłam przed drzwiami Beaty i Marka, próbując zdobyć się na odwagę, by zadzwonić do drzwi. Mój umysł i uczucia wahały się między podnieceniem, napaleniem, nerwowością i przerażeniem. Próbowałam zrozumieć, dlaczego ta noc miałaby być inna. Byłam w ich domu kilkanaście razy. Dlaczego tym razem jest inaczej? „Ponieważ możesz pieprzyć ich oboje w dzikim trójkącie, zanim ta noc się skończy! Właśnie dlatego!” – mówiłam sobie w głowie. Rozważałam po prostu ucieczkę i udawanie, że nigdy mnie tam nie było. „Powiedz im, że jesteś chora i odwołaj.” Jednak wciąż tam stałam.
Drzwi nagle otworzyły się bez mojego pukania i Beata uśmiechnęła się do mnie. „Wejdź!” – powiedziała. „Czekaliśmy na ciebie”. „Przepraszam. Nigdy nie udaje mi się przygotować na czas” – odpowiedziałam potulnie. „Nie ma problemu!” – powitali mnie ciepło. Wręczyłam im butelkę czerwonego wina do posiłku.
Beata zaprowadziła mnie do otwartego salonu i zawołała Marka, który grillował w ogródku. „Nie mogłem sobie przypomnieć, co lubisz, więc na kolację przygotowałem zarówno łososia, jak i kilka rodzajów mięsa” – powiedział, wsuwając jedynie głowę przez drzwi tarasowe.
„Brzmi wspaniale” – odpowiedziałam. Uśmiechnął się i wycofał na ogródek. W pokoju unosił się cudowny zapach karmelizującego się czerwonego mięsa, a ja nagle poczułam głód. Przypomniałam sobie, że tego popołudnia byłam tak rozkojarzona i zdenerwowana, że zapomniałam zjeść obiad.
Przypomniałam sobie inne posiłki z Markiem i Beatą i zdałam sobie sprawę, że czeka mnie prawdziwa uczta. Marek jest wspaniałym kucharzem. Robi znacznie więcej niż tylko grillowanie mięsa. Naprawdę zna się na kuchni. Doznałam pewnego rodzaju dysonansu poznawczego, godząc wysokiego, muskularnego ogrodnika w roboczym ubraniu z mężczyzną w fartuchu, grillującym łososia na cedrowych deskach i marynującym kawałki wołowiny w sherry z kminkiem i cynamonem. Beata zrobiła kuskus, a ja pomogłam w kuchni, krojąc cukinię i ser halloumi.
Godzinę później wszyscy siedzieliśmy przy stole, jedząc wykwintne potrawy, pijąc burgundzkie wino wybrane przez Marka, rozmawiając i śmiejąc się w żywej rozmowie, tak musującej jak wino, które piliśmy. Czułam się tak zrelaksowana, jak w domu, tak swobodnie. Cała moja wcześniejsza nerwowość zniknęła. Moje ciało było rozgrzane, zmysły wyciszone, a umysł spokojny. Spojrzałam na Beatę i Marka, gdy rozmawiali. Oboje byli tacy piękni. Beata była blondynką o krągłych kształtach. Była ciepła i przyjazna i emanowała rodzajem zdrowej seksualności dziewczyny ze wsi. Marek był uosobieniem wysokiego i przystojnego mężczyzny. Miał ciemnobrązowe oczy i czarne włosy.
Oceniałam całe jego ciało. Wyobrażałam sobie, że musi mieć bardzo grubego i długiego penisa, by tak duże wybrzuszenie było widoczne z zewnątrz. Zastanawiałam się, czy jeszcze rośnie we wzwodzie. Czy jego kutas stałby się jeszcze większy niż obecnie, gdyby był podniecony?
Nagle zdałam sobie sprawę, że nikt nic nie mówi i rozmowa została przerwana. Spojrzałam na krocze Marka i Beata zapytała: „Nie słyszałaś mojego pytania? O czym tak się zamyśliłaś, kochanie?”. Potrząsnęłam głową i powiedziałam: „Przepraszam. Wino uderzyło mi do głowy. Co powiedziałaś?” „Zapytała, czy chcesz jeszcze jednego drinka. Ale może masz już dość” – zaśmiał się Marek.
Zarumieniłam się i nie mogłam nic powiedzieć. Najwyraźniej gapiłam się na krocze Marka, gdy mnie przyłapali na zamyśleniu i wiedziałam o tym. Marek przyszedł mi na ratunek i powiedział: „Cóż, zrobię nam wszystkim drinka po kolacji i możemy udać się do salonu. A nasz uroczy gość może go pić tak wolno, jak chce”. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Spojrzałam mu w oczy, które błysnęły rozbawieniem. O tak, byłam już podpita… i co dziwne, nie obchodziło mnie to.
Marek przygotował nam drinki, a ja i Beata przeniosłyśmy się na kanapę w salonie. Wciąż czułam się zrelaksowana, ale moja skóra była zarumieniona i czułam ciepło powoli rozprzestrzeniające się między moimi nogami. Pomyślałam, że to może wina wina, ale zdałam sobie sprawę, że to naprawdę hormony i uczucie niezaspokojonego jeszcze głodu. „Jest całkiem niezły, prawda?” – powiedziała Beata. „Marek? O tak. Zapomniałam jak dobrym jest kucharzem” – odpowiedziałam. „Potrafi dobrze gotować. Ilekroć mamy gości, pozwalam mu przejąć inicjatywę” – powiedziała, a ja wyczułam, że sugeruje coś więcej niż tylko gotowanie, ale nie drążyłam.
Marek wrócił z drinkami i Beata wstała, aby mu pomóc. Wzięła z jego ręki whiskey sour i usiadła na wyściełanym fotelu naprzeciwko kanapy. Marek stanął nade mną i powiedział: „Co wolisz? Old fashioned czy rum z colą?”. „Poproszę rum z colą” – odpowiedziałam. „Dobry wybór” – powiedział Marek i usiadł na kanapie, na której wcześniej siedziała Beata.