Mam na imię Radosław. Mam trzydzieści trzy lata i czuję się bardzo dojrzale jak na swój wiek. Moja żona Sylwia jest tylko rok młodsza. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, a dziś upływa dziesiąta rocznica naszego ślubu. Czasami moment w którym się poznaliśmy wydaje się być oddalony o całe wieki, a czasami czujemy się jakby to było wczoraj. Przez cały związek nie zdradziłem mojej ukochanej. Co więcej, nawet nie spojrzałem na inną kobietę. Wystarczy popatrzeć na Sylwię i staje się jasne, dlaczego.

Jest piękną kobietą o jasnobrązowych włosach, które opadają gęstymi lokami na jej ramiona. Ma nieco ponad metr sześćdziesiąt wzrostu i bardzo zgrabne ciało, które sprawia że ludzie oglądają się za nią bez względu na okoliczności. Ma spore piersi, ale to jej nogi są największą zaletą. W odpowiednim oświetleniu naprawdę przykuwają wzrok. Nawet inne kobiety je podziwiają i komplementują. Mimo całego zewnętrznego uroku, najpiękniejszą rzeczą jest jej wnętrze. Sylwia to przebojowa, towarzyska i pełna energii dziewczyna. Nie miewam czegoś takiego jak „gorsze dni”, kiedy ona jest w pobliżu. Jeśli mam być całkowicie szczery, w ciągu tych dziesięciu lat nie poznałem nikogo tak pozytywnego i optymistycznego. Zwykłem mówić, że ma tak promienny uśmiech, że słońce mogłoby się od niej sporo nauczyć. Prawdopodobnie najbardziej ciekawą cechą jest jej poczucie humoru i inteligentny dowcip.

Byłaby osobą idealną, gdyby nie ekshibicjonistyczne zapędy. Tak jest, ona uwielbia pokazywać, i to nie tylko uśmiech i nogi. Potrafi ubierać mini spódniczkę i siedzieć w restauracji lub barze z rozszerzonymi nogami, lub zakładać bluzki z głębokim dekoltem, bez biustonosza, i schylać się tak aby wszyscy wokół mogli się jej dokładnie przyjrzeć. Przez jej wybryki zdarzyło się kilka razy, że dziewczęta wypadały spod ubrania w knajpach, klubach i nawet na imprezach pracowniczych. Czasami czuję się tak upokorzony, że nie mogę tego znieść. Mimo to, jest moją żoną, moim wyborem, moją kobietą i kocham ją, więc muszę to znosić. Sylwia ma tyle wspaniałych cech, że nie mam prawa próbować zmieniać jedynej złej. Każdy z nas ma wady, prawda? Kto wie, może to nie jest aż taka zła sprawa. Po prostu sprawa.

Mamy z żoną pewne rocznicowe tradycje. Jedna z nich to pójście do dobrej restauracji, w odświętnym ubiorze. W tym roku Sylwia ubrała czarną sukienkę mini, która bardzo podkreślała jej kształty. Pomiędzy piersiami miała ulokowany duży diament, przez co zuchwale odsłaniała dekolt. Wyglądała niesamowicie uwodzicielsko z pończochami i wysokimi obcasami na nogach. Sukienka miała rękawy, które posiadały wycięcie na barkach i części ramion. Jest tylko jedno opisujące ją słowo, a brzmi ono „seksi”.