Stanęłam przed mężczyzną, który jeszcze kilka godzin wcześniej był dla mnie zupełnie nieznajomy. Teraz chciałam tylko utonąć w jego ramionach i poczuć bliskość. Powoli podeszłam bliżej i wtuliłam się w jego duże umięśnione ciało. Objęłam go w pasie, przytulając twarz do przystrzyżonych włosków na klacie. Nie protestował i nie wykonał kroku wstecz, jakby już wcześniej wiedział, jak to wszystko się potoczy. Objął mnie i mocno przytulił do siebie.
– Myślę, że nasi bliscy nie będą mieli nic przeciwko tej krótkiej chwili zapomnienia – wyszeptałam.
On wziął moją głowę w dłonie, skierował twarzą do siebie i spoglądając głęboko w oczy, powiedział:
– Wigilia rządzi się własnymi prawami. To magiczny czas.
Potem złożył mi na ustach delikatny czuły pocałunek. Poczułam uginające się pode mną nogi i falę ciepła rozchodzącą po całym ciele. Byłam całkowicie bezwładna jak jakaś ofiara skorpiona trafiona paraliżującym jadem. Mógł ze mną robić, co chciał. Jak się okazało, zamierzał z tej możliwości skorzystać.
Jego dłonie znalazły się na moich ramionach, a palce chwyciły materiał szlafroka. Przesunął tkaninę na boki, zdejmując ze mnie wierzchnią część ubrania. Pluszowy materiał opadł na podłogę, a ja zostałam jedynie w skąpej bieliźnie z białymi koronkami. Odsunął się o krok i z większej odległości oglądał moje ciało. Nie krępowałam się niedoskonałości: wąskich bioder, niewielkiej oponki wokół brzucha i małych piersi. Tomasz mnie nie oceniał. W jego oczach widziałam tylko podziw.
Jego mocne ramiona oplotły mnie w pasie i po chwili poczułam, jak unoszę się w powietrze. Złapałam go rękami za szyję, objęłam nogami w pasie i pozwoliłam się nieść. Mężczyzna zatrzymał się przed kominkiem. Delikatnie opuścił mnie na podłogę i nakazał położyć się na leżącym tam kocu. Był miękki i pluszowy. Ciepło bijące z kominka rozgrzewało moją skórę. Na dodatek rozgrzewało mnie gorąco pochodzące gdzieś z głębi ciała.
Mężczyzna uklęknął przy moich nogach. Zawieszony na biodrach ręcznik zsunął się i moim oczom ukazało się sterczące twarde przyrodzenie. Fiut otoczony przystrzyżoną szczecinką stał dumnie wyprostowany. Był gruby i długi, znacznie większy od penisa Jacka. Westchnęłam głośno, czując nagły napływ podniecenia. Rozłożyłam nieznacznie nogi w zachęcającym geście. Brodacz spojrzał w stronę krocza i też westchnął. W kierunku cipki wysunął lewą dłoń. Delikatnie, ale zdecydowanie, wepchnął palce pod materiał czerwonych koronkowych majtek. Środkowym i wskazującym palcem podrażnił górną krawędź łechtaczki. Potem oparł je, a kciuk położył na wejściu do pochwy. Przez chwilę środkowym i wskazującym palcem wykonywał niewielkie kółka. Kiedy poczuł już napływ wilgoci, wsunął je do środka. Cały czas patrzył na mnie i oceniał reakcję na jego pieszczoty. Tymczasem ja stękałam głośno, czując w sobie jego męską dłoń.
Tomasz chwilę pieścił mnie w ten sposób, a potem niespodziewanie wyjął palce spod majtek. Zrobił to tylko po to, żeby chwycić materiał bielizny w obie dłonie i rozerwać go na wysokości biodra. Po tym zabiegu stały się już tylko przepaską na jednym udzie, którą szybko zsunął tylko odrobinę niżej. Przysunął się bliżej biodrami i wsunął fita do mokrej od soków szczelinki. Oparł się na mocnych ramionach i zawiesił twarz nad moją. Byłam całkowicie od niego zależna niczym ofiara drapieżnika zdana na jego łaskę.
Już jego pierwsze pchnięcie przekonało mnie, że rozmiar ma znaczenie. Fiut Tomasza wypełniał całą moją szczelinkę. Skóra wewnątrz naprężała się i przez chwilę miałam obawy, że pęknie. Mężczyzna potęgował to uczucie, ponieważ już od początku ruchał mnie mocno i zdecydowanie. Oparłam dłonie na jego torsie. Skóra błyszczała się w blasku ognia kominkowego. Pod palcami czułam pracujące mięśnie. Odchyliłam głowę w tył i zamknęłam oczy. Chłonęłam ogromną przyjemność, jaką dawał mi mężczyzna.
Z tylko sobie znanych przyczyn Tomasz niespodziewanie wyszedł ze mnie. Zdecydowanym ruchem obrócił mnie na brzuch. Chciałam oprzeć się na dłoniach i kolanach, jednak przytrzymał mnie i nakazał leżeć na brzuchu. Rozchylił mi nogi, a potem wszedł od tyłu i położył się na mnie. Przygwoździł mnie do podłogi, zabierając dech w piersiach. Ruchał mnie mocno i dawał tyle przyjemności, że niemal zapomniałam o potrzebie oddychania. Wcisnęłam twarz w koc i odpływałam. Już i tak mocne głębokie pchnięcia stały się jeszcze mocniejsze i docierały do najgłębszych miejsc mojej szczelinki. Jego fiut był wszędzie. W mojej świadomości nie było już niczego innego, poza gruba fujarą rozdzierająca mi szparkę. Wreszcie po kilku mocnych, prawie bolesnych ruchach, wnętrze wypełnił mi ciepły płyn. Mężczyzna podniósł się i oparł na ramionach. Potem przysunął usta do mojego ucha i szepnął:
– Wesołych świąt!
Podniósł się i wstał. Sięgnął po koc i przykrył mnie nim, a ja zmęczona natychmiast zapadłam w głęboki sen.
Obudziłam się z zimna i niepokoju. Leżałam na kocu rozłożonym przed zimnym wygaszonym kominkiem. Za oknem wstał już dzień. Rozejrzałam się wokół po wnętrzu chaty, jednak nigdzie nie zobaczyłam Tomasza. Włożyłam na siebie szlafrok i przeszłam się po pomieszczeniu. Nie znalazłam też jego ubrań. Podeszłam do okna. W zaspie przy drodze nie było też samochodu. W domu nie pozostał nawet mały ślad obecności mężczyzny.
Próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak właściwie stało się poprzedniego wieczora i dzisiejszego poranka. Może rano przyjechała pomoc drogowa i wyjęła jego auto z zaspy. Musiałam się nie obudzić, kiedy zebrał wszystkie swoje ubrania i wyszedł na zewnątrz. Po chwili zorientowałam się, że nie ma też prezentu, który otrzymałam od mężczyzny. Musiał zabrać ze sobą także torebeczkę z perfumami. Wszystko byłam w stanie sobie wytłumaczyć, oprócz jednego małego szczegółu: w kominku nadal leżały suche polana drewna. Nie było pyłu i węgla, który powinien pozostać w palenisku po tym, jak Tomasz rozpalił w kominku. Do dziś nie wiem, czy w wigilijny wieczór spotkałam Tomasza w rzeczywistości, a może zbłąkany wędrowiec odwiedził tylko moją głowę. Może to wszystko tylko sobie wyobraziłam? Nadmiar alkoholu i poczucie zawodu skierowały moje myśli właśnie w tym kierunku. Kiedy już zaczęłam upewniać się w przekonaniu, że to wszystko sobie wymyśliłam, pod sofą znalazłam swoje majteczki z białą koronką. Były rozerwane.