Zerknęłam ponad głową Karoliny na resztę koleżanek. Zaplanowałyśmy naszej przyjaciółce zajebistą imprezę pożegnalną. Karolina wychodzi za mąż i zorganizowałyśmy jej wieczór panieński niespodziankę. Byłam tak podekscytowana, jakbym to ja miała być dziś gwiazdą wieczoru. Z trudem udało mi się przed nią nie zdradzić.
Wspinałyśmy się po schodach na piętro, na którym znajdowało się jej mieszkanie. Jedna z nas miała zapasowy klucz, tak na wszelki wypadek, dzięki czemu udało nam się zakraść wcześniej i wszystko przygotować, podczas gdy Karolina była jeszcze w pracy.
Żeby nie wzbudzić jej podejrzeń na początku wieczoru wyszłyśmy na miasto, by wypić tam po jednym drinku. Wtedy według planu jedna z nas zaczęła narzekać, że drogo, że lepiej w domu i w końcu udało nam się zaciągnąć niczego nie podejrzewającą Karolinę z powrotem do jej mieszkania.
Dziewczyna otworzyła drzwi i wpuściła nas do środka. Anka dyskretnie przemknęła pierwsza do salonu. Wymieniłyśmy z Kingą porozumiewawcze spojrzenia, po czym chwyciłyśmy Karolinę pod ramiona.
‒ Co robicie? ‒ zapytała zaskoczona, łypiąc na nas spod zmarszczonych brwi.
Uśmiechnęłam się szeroko.
‒ Zaraz zobaczysz ‒ odparłam, ciesząc się jak dziecko.
We dwie zaczęłyśmy prowadzić ją do salonu. Na nasz znak Anka zapaliła światło dokładnie w chwili, gdy przekraczałyśmy próg pomieszczenia. Na kilka pierwszych sekund oślepił nas blask żarówki, zamrugałam i dopiero wtedy zaczęłyśmy dostrzegać wykonaną kilka godzin wcześniej dekorację.
Karolina pisnęła, po czym zasłoniła dłonią usta. Podskoczyła w miejscu niczym mała dziewczynka, po czym zwróciła ku mnie swoją rozpromienioną twarz.
‒ Nie wierzę! ‒ zawołała, kiedy odzyskała głos. ‒Cwane lisice z was! Kiedy zdążyłyście to wszystko przygotować?
‒ Dziś rano, gdy byłaś w pracy ‒ wyjaśniłam.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
‒ Jesteście niemożliwe‒ wyznała podekscytowana.
Anka zniknęła na chwilę w kuchni, by wrócić z butelką szampana w ręku. Klasnęłam w dłonie.
‒ Zaczynajmy prawdziwą imprezę! ‒ zawołałam.
Kinga włączyła muzykę, Anka przygasiła światła, ja rozlałam alkohol do kieliszków. Karolina wciąż była w szoku. Byłam z nas niesamowicie dumna, niczego nie podejrzewała. I najważniejsze: żadna się nie wygadała.
‒ Za koniec szmacenia się! ‒ wykrzyczałam, unosząc kieliszek wysoko do góry.
Anka posłała mi pełne przerażenia spojrzenie.
‒ Mów za siebie! ‒ palnęła.
Kinga parsknęła głośnym śmiechem.
‒ Za szczęśliwe małżeństwo ‒ podsunęła Karolina.
Pokręciłam przecząco głową.
‒ Ja za to nie wypiję ‒ mruknęłam.
Anka westchnęła ciężko.
‒ Możecie się ruszyć, zanim ten szampan zagrzeje się w moim kieliszku? ‒ burknęła zniecierpliwiona Kinga.
‒ Za to, żeby Karolinie udało się utrzymać uda zwarte ‒ oznajmiła zadowolona z siebie Anka.
‒ Niech będzie ‒ potaknęłam.
Stuknęłyśmy się kieliszkami. Każda z nas wypiła jego zawartość niemal na raz. Szybko uzupełniłam braki, czując przy tym, jak alkohol przyjemnie szumi w mojej głowie. W rekordowym tempie dokończyłyśmy tę butelkę oraz następną, po czym przeniosłyśmy się na środek salonu, który tymczasowo zamienił się w parkiet.
Tańczyłyśmy jak szalone. Co chwilę gasiłyśmy pragnienie szampanem, przez co procenty w naszej krwi ciągle trzymały poziom. Przybliżyłam się do Kingi, przyjaciółka uśmiechnęła się leniwie. Położyłam dłoń na jej talii i dla zabawy przesunęłam językiem wzdłuż jej nagiej szyi. Na koniec odrzuciłam włosy do tyłu, śmiejąc się głośno.
Kinga postanowiła pociągnąć moją grę. Chwyciła mnie za kark i pocałowała w usta. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Instynktownie rozchyliłam wargi, jej język wślizgnął się do środka. Poczułam przyjemny skurcz w podbrzuszu.
Pierwsza przerwałam pocałunek. Nie spodziewałam się tego, a zwłaszcza takiej reakcji po sobie. Wyraźnie mi się podobało. Dla jasności, każda z nas miała faceta. I nigdy wcześniej nie przyszło nam do głowy, aby zrobić coś takiego. Szampan wypalił nam szare komórki.
Anka ukradkiem zerknęła na zegarek. Uchwyciła moje spojrzenie i ledwo zauważalnie skinęła głową. Nie potrafiłam powstrzymać pełnego ekscytacji uśmiechu. Kinga wyszczerzyła radośnie zęby. Punkt kulminacyjny naszej niespodzianki nadchodził wielkimi krokami. Dokładnie w momencie, gdy zegar wybił jedenastą, w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi.
‒ Karolina! ‒ zawołałam. ‒ Ktoś przyszedł!
Anka udała przerażenie. Karolina popatrzyła po nas z rezerwą.
‒ Kto to może być o tej porze? ‒ mruknęła, marszcząc brwi.
‒ Może policja? ‒ podsunęła Kinga.
Przerażenie odmalowało się na twarzy Karoliny.
‒ Przycisz muzykę! ‒ krzyknęła do Anki.
Przyjaciółka bez wahania ściszyła. Karolina ruszyła w stronę drzwi, na co natychmiast zaczęłyśmy dreptać jej po piętach.
‒Nie zostawimy cię samej ‒ mruknęłam, kiedy spojrzała na nas przez ramię.
‒ Dzięki ‒ burknęła w odpowiedzi.
‒ Może ktoś z sąsiadów zadzwonił? ‒ powiedziała Kinga.
Poza plecami Karoliny Anka pokazała jej uniesiony do góry kciuk.
‒ Dziwne, że sami nie przyszli wcześniej. ‒ Karolina z ociąganiem podeszła do drzwi.
Wzruszyłam niedbale ramionami.
‒ Może byli, tylko nie słyszałyśmy przez muzykę ‒ zasugerowałam.
Karolina położyła dłoń na klamce i zawahała się.
‒ No otwórz ‒ ponagliłam ją. ‒ Jeśli to naprawdę policja, to musisz im otworzyć.
Pociągnęła za klamkę i zamarła. Po drugiej stronie stało czterech policjantów w służbowych mundurach. Każdy przy swoim boku miał sporych rozmiarów pałę. Mężczyźni patrzyli na nas, a my na nich. Zapanowała cisza.
Dźgnęłam Karolinę łokciem w żebra. Dziewczyna skrzywiła się, zamrugała i odzyskała fason.
‒ O co chodzi? ‒ zapytała.
‒ Dostaliśmy telefon od sąsiadów ze skargą o naruszenie ciszy nocnej ‒ powiedział ten, który stał najbliżej.
‒To wieczór panieński ‒ wtrąciła się Anka, nie mogła się powstrzymać. Wiedziałam o tym.
Ukradkiem zerknęłam na koleżankę, jej oczy błyszczały w podekscytowania.
‒ Musimy sprawdzić mieszkanie ‒ odparł drugi.
Karolina popatrzyła na mnie nie kryjąc przerażenia.
‒ Ale my nie robimy nic złego ‒ zaprotestowała słabo.
‒ Sprawdzimy, czy nie mają panie żadnych zabronionych substancji ‒ wyjaśnił trzeci.
‒ Musisz ich wpuścić ‒ mruknęłam. ‒ To ich praca.
Karolina głośno przełknęła ślinę, ale odsunęła się na bok, umożliwiając im wejście do środka. Czterech policjantów znalazło się w mieszkaniu. Szybko zlokalizowali źródło i tak już ściszonej muzyki, odnaleźli salon i stanęli pośrodku pomieszczenia.
‒ Ustawcie się pod ścianą ‒ rozkazał jeden z nich.
Wykonałyśmy polecenie bez wahania, wszystkie oprócz Karoliny. Ta zbladła i poczerwieniała zarazem. Wyglądała na przerażoną.
‒ No już, szybciutko ‒ ponaglił ją policjant.
Karolina sztywnym krokiem podeszła do nas i z wahaniem stanęła twarzą do ściany. Za każdą z nas ustawił się jeden z mężczyzn. Przygryzłam wargę, czując na swoich plecach dotyk męskiej dłoni.
‒ Co robicie? ‒ spytała spanikowana Karolina.
‒ Przeszukujemy was ‒wymruczał.
Starałam się nie wić, gdy dłonie mężczyzny sunęły po moich udach, aż dotarły do materiału sukienki. Policjant wsunął ręce pod i zacisnął palce na moich nagich pośladkach. Jęknęłam cicho.
Cała czwórka wycofała się w tym samym momencie. Z głośników popłynęła muzyka, odkleiłam się od ściany w tym samym momencie, co moje koleżanki. Karolina wyglądała na zdezorientowaną. Popatrzyła na nas i… Wytrzeszczyła oczy.