Tamtego lata, gdzieś na początku XXI wieku, moje plany wakacyjne legły w gruzach. Moi rodzice mieli gorszy okres finansowy i nie byli w stanie zapłacić mi za żaden wyjazd, a nawet obóz młodzieżowy. Siedziałem zatem całe dwa miesiące w mieście, kręciłem się po okolicy i marnowałem czas. Dopiero w długi weekend w sierpniu sytuacja miała się zmienić. Propozycja wypadu na cztery dni do domku w góry zmieniła na lepsze nie tylko te wakacje. 

 – Ciocia Renata ma domek w górach, trochę na uboczu, a jednak w pobliżu turystycznej miejscowości – oznajmiła mi mama.

Ciocia Renata była przyjaciółką naszej rodziny. Mama znała się z nią chyba z pierwszej pracy albo jeszcze ze szkoły. Ciotka była młodsza od moich rodziców, a poza tym wiecznie uśmiechnięta, zawsze elegancka i uprzejma. Nie mogłem uwierzyć, że taka kobieta nie miała na stałe żadnego mężczyzny. Później dowiedziałem się, że była rozwódką, a jedną z niewielu pozytywnych rzeczy, które zostały jej po dawnym małżeństwie, był domek w górach. 

 – Jeśli masz ochotę, możesz zabrać ze sobą Piotrka – zaproponowała mama. – Z tego, co wiem, on też nigdzie nie wyjechał w tym roku. 

Piotrek był moim najlepszym kumplem i faktycznie, w tym roku nigdzie nie wyjechał na wakacje. To z nim snułem się po rozgrzanych słońcem ulicach bez żadnego celu. Ucieszył się, kiedy mu zaproponowałem wypad do domku. Rodzice dali nam gotówkę na zakupy i bilet autobusowy w obie strony. Wyjeżdżaliśmy w czwartek, a powrót planowaliśmy w niedzielę po południu.

 – Ciocia Renata odwiedzi was w domku w piątek – powiedziała mama. – Do tej pory postarajcie się nie narobić tam bałaganu. 

Z plecakami pełnymi ubrań i piwa oraz z reklamówkami przepełnionymi słonymi przekąskami, wsiedliśmy do autobusu. Przez trzy godziny stary Ikarus tłukł się drogą szybkiego ruchu, a na ostatnie pół godziny wpadł na dziurawe wiejskie dróżki, którymi dotarliśmy do uroczej miejscowości ulokowanej u podnóża góry Skrzyczne. Mając po dziewiętnaście lat, zupełnie nie interesowało nas malownicze położenie domku i pozytywny wpływ świeżego powietrza na nasze organizmy. Po przejściu pieszo dwóch kilometrów i dotarciu do domku natychmiast otwarliśmy puszki z piwem. Możliwość bezkarnego delektowania się bursztynowym napojem była dla nas najpiękniejsza. 

Tego wieczoru poszaleliśmy i po całonocnej imprezie obudziliśmy się dobrze po południu następnego dnia. Poszliśmy wykąpać się do pobliskiej rzeki, a lodowata woda natychmiast nas otrzeźwiła i wypłukała resztki alkoholu wypitego poprzedniej nocy. Choć mieliśmy ogromną ochotę, żeby sięgnąć po kolejne puszki i zrobić sobie powtórkę z rozrywki, nie zrobiliśmy tego. Chciałem być w miarę świadomy, kiedy ciocia Renata przyjedzie do nas na kontrolę. 

Mały niebieski samochód podjechał pod bramę koło 19, a ciocia Renata wysiadła z auta i pomachała w stronę domu. Wyszedłem jej na powitanie. W promieniach powoli zachodzącego słońca wyglądała niesamowicie. Miała na sobie duży kapelusz słomkowy i przeciwsłoneczne okulary, które przesłaniały niemal całą twarz. Biała długa sukienka była tak dobrana, żeby maskować niedoskonałości sylwetki, a podkreślać jej atuty. 

 – Witaj Tomaszku! – przywitała się ze mną radośnie.

Przytuliła mnie do siebie i pocałowała w policzek. Potem zauważyła Piotrka.

 – Widzę, że nie jesteś sam.

 – Tak, to Piotrek, mój przyjaciel – wyjaśniłem.

Piotrek podszedł do niej, a ciocia Renata przywitała go w podobny sposób. Mój kumpel nie był w stanie powstrzymać radosnego uśmiechu po takim powitaniu. 

 – Niezła dupa – skomentował Piotrek, kiedy zostaliśmy sami. 

 – Daj spokój, to moja ciotka. Znam ją od dziecka. 

 – Przyszywana ciotka – przypomniał. – To się nie liczy. Ale bym ją… 

Nie skomentowałem tego wyznania, bo ciotka pojawiła się obok nas. 

 – Co powiecie na to, że posiedzę chwilę z wami? – zapytała. 

 – No jasne! Zapraszamy – ucieszył się Piotrek.

 – Może zaproponujecie mi coś do picia?

Powoli się ściemniało, ale wieczór był tak gorący, że usiedliśmy na leżakach w ogrodzie. Otwarliśmy sobie z Piotrkiem po piwie, a dla cioci Renaty przygotowałem sok pomarańczowy. Zażyczyła sobie z wkładką, zatem wlałem do soku pięćdziesiątkę wódki. Więcej nie chciała, bo jak stwierdziła, być może będzie musiała jeszcze dzisiaj prowadzić samochód. 

 – Lubię to miejsce – oznajmiła Renata. – Kojarzy mi się z czasami, kiedy byłam jeszcze młoda i piękna.

 – Pani nadal jest młoda i piękna – wtrącił się Piotrek. 

Uśmiechnęła się serdecznie i położyła mu rękę na ramieniu. 

 – Dziękuję, że tak myślisz, ale ja znam prawdę. Mam prawie czterdzieści lat i odnoszę wrażenie, że to, co najpiękniejsze jest już za mną. Zazdroszczę wam tych dwudziestu lat zabawy, jakie macie przed sobą. Teraz czekają was imprezy, wielkie przyjaźnie, poważnie związki i przygodne znajomości. Ja mam to już za sobą. 

Przechyliła szklankę z sokiem i pociągnęła duży łyk płynu. 

 – Gdybym mogła przenieść się, chociaż na jeden dzień, w czasy młodości. Poczuć jeszcze raz te motyle w brzuchu podczas spotkań z interesującymi młodymi chłopakami. Niech spoglądają na mnie tak, jak wtedy, gdy miałam dwadzieścia lat, i niech nie mogą się powstrzymać przed dotykaniem mojego ciała. Szkoda, że tak się nie da. 

 – Jeśli mogę wam coś poradzić, to uprawiajcie teraz wiele seksu – kontynuowała. – Nie przejmujcie się, że dziewczyna nie jest najpiękniejsza, albo  ma wredny charakter. Każda z nich może chować w sobie niespodziankę i dać wam coś pięknego. Uwierzcie mi, nie ma nic przyjemniejszego na świecie, niż dobry seks. Owszem, rodzina, wakacje, dobre jedzenie. Jednak bez dobrego ruchania to wszystko jest mdłe i matowe. 

Spojrzała na nas, jakby chciała sprawdzić, czy jej słuchamy. Oboje gapiliśmy się na nią z tak ogromnym zaciekawieniem, że pozazdrościłby jej tego nawet najlepszy nauczyciel. Ona uśmiechnęła się na to i zaproponowała:

 – Może pójdziemy popływać do rzeki?

 – Woda jest bardzo zimna – przestrzegłem ją.

 – Przecież wiem. Nie przeszkadza mi to – powiedziała i pogłaskała mnie po policzku, a potem dodała: – Nie wzięłam ze sobą kostiumu kąpielowego, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.