Interesowało ich wszystko: cele spotkań, zadania członków i kto z kim się spotyka.

– Czy mam pisać o sprawach intymnych? – zapytałam.

– Oczywiście – potwierdził. – To bywa dla nas przydatne. Dokumentuj wszystko, preferencje i każde szczegóły pożycia seksualnego.

Byłam spięta na jego widok, ale nie potrafiłam opanować podniecenia. Zaimponował mi siłą. Pokazał mi, że może zrobić ze mną wszystko i dał możliwość, abym była dla niego przydatna.

Nowa praca wydawała mi się interesująca. Moją wartość podniosła znajomość języków obcych. Mogłam podjąć się wykonywania innych poleceń operacyjnych, w szczególności uzyskiwać informacje dotyczące przemysłu i kontrwywiadu. Przedstawił mi zobowiązanie do współpracy i oświadczenie o zgodzie na udział w prowokacjach. Za poszczególne działania miałam otrzymywać wynagrodzenie.

Dokumenty podpisałam. Nie zastanawiałam się, bo opozycjoniści stawali się jałowi. Wciąż te same konspiracje, te same zapewnienia, ale w podkładzie strach. Czasami, gdy się u mnie zatrzymywali, szukali oparcia w moich piersiach. Zestresowani, zwykle musiałam im długo ssać. Chuj Krzysztofa był wielki, twardy i kategoryczny. Wyszłam z komendy zupełnie normalnie, jakby nic się nie stało. Wróciłam do domu tramwajem jako tajny współpracownik SB. Krzysztof odezwał się po dwóch dniach. Zadzwonił późnym wieczorem.

Chciałbym cię jutro widzieć w mieszkaniu kontaktowym na Wilczej – oznajmił. – Bądź o osiemnastej na przystanku tramwajowym przy Marszałkowskiej.

Następnego dnia rano, wyciągając majtki z szuflady, wspominałam noc gwałtu.

„Nie wiedziałam, że będę ubecką suką” – myślałam.

Zakładałam stanik, przeglądając się w lustrze. Krew zabarwiła moje policzki. Byłampodniecona.

„Krzysztof znowu będzie na mnie patrzeć” – myślałam. – „Ciekawe, gdzie i jak posiądzie mnie tym razem…”

*   *   *

Tramwaj dowiózł mnie na Marszałkowską. Krzysztof czekał nieopodal przystanku.

– Pójdziemy do mnie – powiedział.

Wilcza to stara część Warszawy. Kamienice, odbudowane po wojnie w secesyjnym stylu. Budynek, gdzie się kierowaliśmy, musiał należeć do bardzo zamożnych ludzi. Marmurowe schody były jednak zaniedbane i brudne, podobnie jak kute, żeliwne poręcze.

– Idziemy na samą górę – poinstruował mnie Krzysztof.

Szłam przed nim, aż dotarliśmy na ostatnie, czwarte piętro. Przejście kilku wysokich kondygnacji nie było dla mnie problemem, ale widziałam, że on ma lekką zadyszkę, którą stara się ukryć. Otworzył drzwi i się cofnął, aby przepuścić mnie pierwszą.

Znaleźliśmy się w dużej kawalerce, z kaflowym piecem i małym aneksem kuchennym. Pośrodku stał stół z czterema krzesłami. W rogu tapczan, przykryty narzutą. Krzysztof odwiesił kurtkę na wieszaku przy drzwiach. Stanął przy oknie i zapalił papierosa. Zaciągał się, patrząc, jak powoli rozpinam płaszcz.

– Jest dużo pracy – uśmiechnął się krzywo. – Rozbierz się szybko, bo mamy mało czasu.

Zsunęłam spodnie, z majtkami i rajstopami. Rozpięłam bluzkę i stanik. Po chwili stałam przy tapczanie zupełnie naga.

– Kładź się na plecach – powiedział Krzysztof, gasząc niedopałek.

Rozpiął tylko spodnie i położył się na mnie, biorąc mnie w pozycji klasycznej. Rżnął mnie ostro przez kilkanaście minut. Wspaniale było czuć jego ciało, wgniatające w łóżko, potężne biodra i wielkiego kutasa.

– Ubierz się – rozkazał, schodząc ze mnie. – Bierzmy się do pracy.

Zaczął mówić, kiedy jeszcze się ubierałam.

– Najważniejsza jest zgodność z prawdą – tłumaczył. – Nie możesz ubarwiać ani przemilczać szczegółów. Mamy pod kontrolą całe środowisko. Możesz się spodziewać, że twoje raporty będą weryfikowane. Ale nie uważaj się za Matę Hari. Jesteś swoistym ankieterem. Nie chodzi o to, abyś zmieniała tryb życia. Chcemy wiedzieć, jak funkcjonuje twoje obecne środowisko. Jeśli będziemy potrzebować czegoś szczególnego, otrzymasz ode mnie dodatkowe instrukcje.

– Tak na marginesie, informacje o tobie uzyskaliśmy od jednego z działaczy – zakończył swój wywód. – Mówił, że jesteś aktywna i masz liczne kontakty. Mówił też, że nie miałaś oporów, aby mu obciągnąć.

Kilka dni później budził mnie dzwonek. Pies nieśmiało skamlał pod drzwiami. Usłyszałam, jak mama wysyła ojca, aby sprawdził, kto nas tak wcześnie nachodzi. Spojrzałam na budzik. Była szósta rano i zdziwiło mnie, że ktoś nas odwiedza o tej porze. Wstałam z łóżka, zaintrygowana i wychyliłam się ze swojego pokoju.

Milicja jest – oznajmił ojciec, rozkładając ręce.

Otworzył drzwi i wpuścił ich do mieszkania. Do przedpokoju weszło sześciu mundurowych funkcjonariuszy i Krzysztof w cywilu. Zrobiło się bardzo ciasno.

Służba Bezpieczeństwa – Krzysztof pokazał mojemu ojcu legitymację. – Mamy informację, że są u państwa przechowywane materiały antypaństwowe i zarządzono rewizję. Proszę przejść do kuchni i nie wychodzić bez naszej zgody.

– Chyba możemy się ubrać? – spytał ojciec.

– Proszę bardzo – zgodził się Krzysztof. – Ale nie próbujcie państwo czegokolwiek wyrzucać!

Zamknęłam się w swoim pokoju. Miałam czarne myśli. Szybko wciągnęłam dżinsy i bluzkę. Trudno mi było zapinać guziki, tak trzęsły mi się ręce. „Co się stało?” – zastanawiałam się. – „Krzysztof kręcił? Czy dostał inne polecenie służbowe?”

Gdy wyszłam, rodzice jeszcze się ubierali. Stałam w milczeniu. Ojciec pojawił się po minucie, prowadząc przed sobą mamę. Krzysztof zmierzył go chłodnym wzrokiem.

– Musicie się państwo poddać rewizji osobistej – powiedział.

– Jak to? – oburzył się tata. – Są tu tylko mężczyźni!

– Może pan napisać skargę do przełożonych – zażartował jeden z funkcjonariuszy.

Po chwili poczułam na sobie ręce jednego z mężczyzn. Inny przeszukiwał mamę, szczególnie dokładnie skupiając się na okolicy piersi i ud. Widziałam, jak ojcu grają wszystkie mięśnie twarzy, lecz stał spokojnie.

– W porządku. Jest czysta – usłyszeliśmy. – Możecie przechodzić do kuchni.

Opowiadanie zostało napisane przez użytkowniczkę Erodate.pl