Zatrzymałem się w przejściu przed drugą kabiną, obserwując drzwi wejściowe. Nie zawiodłem się. Ciemnoskóry nieznajomy wszedł przez nie i uśmiechnął się. W kilka sekund dołączył do mnie w pustej kabinie.
Nie jestem pewien czego oczekiwałem, ale to co otrzymałem było zaskakujące. Bez słów upadł na kolana na brudną, lepiącą się podłogę. Zręcznie odpiął pasek, rozpiął spodnie i uwolnił mojego nabrzmiałego penisa.
Oblizał go od jąder aż po czubek, po dolnej stronie. Za drugim razem okrążył językiem samą końcówkę. Za trzecim, pochłonął całą długość jednym płynnym ruchem. Zajęczałem z rozkoszy. Miał wspaniałe usta. Ssał penisa na całej długości i brał go na głębokie gardło raz za razem. Poczułem ból w jądrach. Gdybym go nie zatrzymał, wszystko skończyłoby się znacznie szybciej niż powinno.
Rytmiczne uderzanie w kabinie obok ustało na moment. Przeciągły pomruk i następujące po nim „Ooo tak!” rezonowało przez ściany.
Pomogłem mu wstać, podciągając spodnie do góry.
– Co ty na to, żebyśmy zmienili scenerię? – zapytałem.
– Brzmi dobrze – odpowiedział, potakując.
Przeprowadziłem go przez zatłoczony bar, machając na pożegnanie przyjaciołom. Uśmiechnęli się i zasalutowali.
Wyszliśmy na chłodne wieczorne powietrze, miłą odmianę od gorąca i zgiełku. Wyciągnąłem do niego rękę.
– Mam na imię Robert.
– Adam.
„Cholera, to całkiem jak transakcja biznesowa”, pomyślałem.
– U ciebie, czy u mnie? – zapytałem.
– Moje mieszkanie to kompletna nora – odpowiedział.
– Ja mieszkam na północ od rzeki. Może być?
– Jasne. Ja mieszkam po zachodniej stronie. Pojadę za tobą moim autem – odpowiedział, potakując.
Wsiadłem za kierownicę mojego Mustanga. „Głupi skurczybyku” zrugałem siebie w myślach. „Co ty sobie wyobrażasz? Nigdy nie bierze się nieznajomego na pierwszym spotkaniu do własnego domu. Głupek.”
Wyjechałem na ulicę, a lekko poobijane auto poszło w moje ślady. Potarłem nadal twardego penisa, myśląc o jego jedwabiście gładkich ustach i gardle. „Proszę, nie okaż się złodziejem albo zabójcą…”
Przejechaliśmy przez most, w stronę przedmieścia na północy.
Drzwi zatrzasnęły się za nami. Pchnąłem Adama na ścianę korytarza. Nasze języki toczyły walkę. Cholera, całował tak dobrze jak robił pałę. Nie pamiętam, kiedy wcześniej byłem bardziej rozgrzany, napalony i głodny seksu.
Po drodze do sypialni nasze dłonie wędrowały po ciałach, rozbierając ubrania. Rzuciłem go na łóżko, ściągając bokserki wzdłuż owłosionych nóg. Ostatni bastion. Nieobrzezany penis uwolnił się spod tkaniny, wołając o atencję.
Wyskoczyłem z własnej bielizny i wszedłem na pokład. Rozłożyłem siłą jego nogi, przywierając rozochoconym członkiem. Polizałem dolną wargę, a następnie wmusiłem język do gardła. Znów rozpoczęliśmy wewnętrzną walkę. Wspaniale całował.
Odepchnąłem się nieco rekami, utrzymując biodra blisko niego. Światło lampy przy łóżku pozwoliło mi przyjrzeć się po raz pierwszy zdobyczy. Rany, wyglądał lepiej leżąc tak pode mną, niż pamiętałem z baru. Ciemnobrązowe oczy błyszczały rozbawieniem, do wtóru pełnych ust wykrzywionych w demonicznym uśmieszku. Włosy uwolniły się z kucyka i opadały teraz na pokrytą zarostem twarz i dołek w brodzie. Ogolona klata ukazywała niezaburzony obraz wspaniale ukształtowanych mięśni i sterczących sutków.
Pokiwałem głową i prychnąłem.
– Wyglądasz totalnie jak grecki bóg – powiedziałem z niedowierzaniem.
Zaśmiał się i wciągnął w długi, namiętny pocałunek. Odepchnął mnie od siebie na moment i powiedział:
– A ty wyglądasz jak jakiś wikiński wojownik i mam nadzieję, że wyruchasz mnie jak jeden z nich.
Przesunąłem końcówką języka po górnej wardze i mrugnąłem porozumiewawczo.
– Nie, dopóki nie będziesz mnie o to błagał.
Pochyliłem się, okrążając językiem prawego sutka. Zajęczał i westchnął głęboko. Pociągnąłem lekko zębami za wystającą część. Kolejne westchnienie zachęciło mnie do dalszej zabawy w tym rejonie.
– O tak! – przycisnął mnie mocniej do swojej klaty.
Podgryzałem, ssałem i całowałem każdego sutka, do wtóru jęków i westchnień. Powoli zacząłem się kierować pocałunkami w dół, przez mięśnie brzucha do pępka, gdzie rozpoczynała się ścieżka ciemnych włosów. Kończyła się na starannie przystrzyżonych włosach łonowych, twardym jak skała penisie i jądrach.
Przyłożyłem nasze przyrodzenia do siebie, nie tylko dlatego że to niesamowicie podniecające, ale również dla porównania wielkości. Jego był nieco dłuższy, ale ja biłem go grubością. Powiem tylko, że żaden z nas nie miał powodów do zawodu.
Zsunąłem się w dół, żeby dodatkowo go rozbudzić. Polizałem całą spodnią część, odciągnąłem napletek i objąłem zaokrągloną końcówkę. Zazwyczaj charakterystyczny zapach odrzucał mnie, ale w tym przypadku czułem ostrą, słodkawą i niesamowicie przyciągającą nutę.
Polizałem żylastego pręta, aż pokrył się w całości wilgocią. Następnie wśliznąłem całą długość do ust. Stęknął, kiedy żołądź osiągnęła wysokość krtani.
– O cholera, ale uczucie! Nie mogę uwierzyć, że połknąłeś całość. – powiedział.
Wycofałem się i uśmiechnąłem.
– Nie spotkałem jeszcze penisa, któremu nie dałbym rady.
Potarłem swoim członkiem okolice jego odbytu.
– Później okaże się, czy potrafisz zrobić to samo – dodałem.
Zajęczał ponownie, kiedy moje usta dotarły znów do podstawy jego pręta. Zaczął poruszać się rytmicznie, a ja zająłem się jądrami prawą ręką, pieszcząc odbyt lewą.
Uniosłem się na kolana, drażniąc ujście jego cewki i zlizując wyciekający z niej płyn. Żołądź wyskakiwała mi z ust raz po raz z lekkim pyknięciem.
Zlizałem wilgoć potu z jąder, ssałem każde z nich, wziąłem obydwa do ust.
Pochyliłem się w tył i rozpostarłem jego pośladki, odbyt zamrugał do mnie. Zanurzyłem twarz w przestrzeń pomiędzy nimi. Pachniały rozkosznie męskim potem, zdrowym organicznym zapachem skóry. Zajęczał, kiedy okrążyłem językiem jego dziurę. Wciągnął głośno powietrze, kiedy przebiłem jej ciasne wyjście.
– Jesteś gotowy? Przygotowany na seks życia? Powiedz mi, czego sobie życzysz – powiedziałem z niecnym uśmiechem na ustach.
Spojrzał na mnie dokładnie w ten sam sposób. Spomiędzy zaciśniętych zębów wysyczał:
– Wyruchaj mnie. Chcę, żebyś to zrobił. Mocno i długo. Zrób to.