I kurwa, czy chcę to tam. Tam i wysoko tam, głęboko. Rozciągam zwieracz, wyobrażając sobie, jak wchodzi, powoli, duży, wypełniając mój tyłek. Głęboko. I jeszcze głębiej, aż czuję to w głębi siebie. Naciskając na mnie, dreszcz za dreszczem, który unosi się z moich jelit. Uderzenie. I znowu. Kocham to. Kocham to, kocham to, kocham.

Kołysząc się, tarzając, chrząkając, odpychając się na niego, on znowu do mnie zbliża. I znowu. I znowu.

A potem, nagle, jego oddech przeszedł w krótkie westchnienia. „Dochodzę”, usłyszę, jak mówi: „Dochodzę”. – Skończę w tobie. A potem nagle – ekspiacja. Ciepła powódź, wypełniająca moje wnętrzności. Jego nasienie zalewa moje wnętrze, mój zwieracz zaciska się, by je powstrzymać. – Ach, ah, ah, aw, oh, awww – usłyszę go. Usłysz mnie. On teraz mnie chwyta, trzyma mnie przy sobie, jego twardy kutas wciąż wystrzeliwuje swoją spuściznę. Wspaniałe. To będzie wspaniałe.

Słyszę, jak winda się zatrzymuje, drzwi otwierają się z hukiem, a sekundę później on wychodzi i widzę, jak patrzy najpierw w lewo, potem w prawo, patrzy na mnie, a na jego twarzy pojawia się uśmiech. I uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy. I mimowolnie, zacisnęłam moje otwarcie odbytu.

W dwóch krokach zamykamy za sobą drzwi. Jego ramiona są wokół mnie, moje ramiona wokół niego. Między nami jego zbliżający się wzwód. „Cieszę się, że cię widzę” – mówi. Sięgam w dół i tak, cieszy się, że mnie widzi. Tak samo, jak cieszę się, że go widzę. Oboje łączymy się w uścisku. Elektryczność między nami , mrowienie.

“Tak. Zrobimy to” myślę.

Nie przestaliśmy się ściskać, jego włosy muskają mój policzek. Grzebię przy jego pasku, przy jego rozporku. On jest na gumce moich dresów. Podchodzę, mocno pulsuję. On też jest gotowy. „Kurwa”, myślę.

Potem spodnie w dół wokół jego kostek, wychodzi z nich, ja, wychodzę z moich, jego ręce chwytają mnie za tyłek, drażniąc się: „Jesteś pewna, że tego chcesz?” I oto jest. 17 cm, czerwony, surowy wzwód, ustawiony pod kątem od łona do brzucha. Mój zwieracz drga. „Jestem pewna!” Mówię mu bez wahania.

Do sypialni, na łóżko, Trochę przytulania. Gra wstępna. On bawi się ze mną, ja bawię się z nim. Jego. Twardy. Sztywny. Jestem podniecona. „W końcu” mówię sobie. Mój tyłek do jego brzucha, rozpościera moje pośladki. Wreszcie. Mamy zamiar to zrobić – mówię sobie: „We dwoje, razem, jako jedno”.

Następnie smarowanie lubrykantem…

O autorze