Opowiadam o tym po raz pierwszy w życiu. Pobraliśmy się młodo, ponad 50 lat temu, a teraz jesteśmy w połowie naszej ósmej dekady. Jesteśmy wdzięczni, że ogień fizycznej namiętności wciąż w nas płonie! No może żarzy się, jeśli mam być bardziej precyzyjny. Ale te wspomnienia! One zawsze mnie wprowadzają w odpowiedni nastrój.
Jesteśmy heteroseksualni i zawsze cieszyliśmy się z tego, co mamy. Nie byliśmy zmuszeni do eksperymentowania poza oczywistością sugerowaną przez nasze główne części ciała. Chciałbym myśleć, że niektórzy czytelnicy będą rezonować z naszymi waniliowymi seks-kapadami i nie będzie im brakowało lubieżnego języka lub wielokrotnych orgazmów. Jeśli spodoba wam się moje opowiadanie, to napiszę kolejne.
Lata temu, kiedy byliśmy młodzi i pełni hormonów, perspektywa wakacji sprawiała, że moje pobudzenie seksualne osiągało prawdziwy szczyt. Nic tak nie zaostrzało mojego głodu jak zbliżający się wyjazd. Byłem taki przewidywalny! Już pierwszy nocny przystanek podczas każdej naszej podróży sprawiał, że pulsujący mały penis w moich spodniach praktycznie desperacko domagał się uwagi – w ten czy inny sposób – zanim zasnęliśmy. Tak, cierpliwość jest cnotą. Ale pożądanie to pożądanie.
Gdy toczyliśmy się autostradą, presja psychiczna spadała wraz z kilometrami. I odwrotnie, ciśnienie hydrauliczne we mnie swobodnie przerzucało gorącą krew przez szeroko otwarte wrota. Jechałem kilometr za kilometrem, gotowy. Sekcja waltorni w moich spodniach mogłaby zapełnić szeregi orkiestry marszowej.
Ale seks na wakacjach jest problemem, gdy małe dzieci zajmują łóżko obok ciebie w pokoju hotelowym. Nawet „cichy seks” nie jest cichy. Masz nadzieję i modlisz się, aby twoje dzieci spały, zanim zaczniesz szeleścić i głośno oddychać pod prześcieradłem. Masz nadzieję, że unikniesz sytuacji, w której dzieci wstaną i zapytają: „Mamusiu, co robisz z tatusiem?!”.
Potrzeba jest nie tylko matką wynalazku, ale i pobudza innowacyjność. Kiedyś miałem tak pełny zbiornik soków krzyczący o uwolnienie, że moja ukochana zapędziła mnie, nagiego, do pustej wanny (po włożeniu małych dzieci do łóżka z drugiej strony drzwi), usiadła obok, wyciągnęła rękę i litościwie pompowała mnie do satysfakcjonującego, szybkiego i niesamowicie szczęśliwego zakończenia. Jej wyćwiczone ruchy spowodowały gigantyczny pierwszy wybuch, który ubrudził mój podbródek i nagą szyję jak strzał z pistoletu na wodę. Nie odpuszczała też gazu, dopóki nie zostawiłem lepkiego śladu spermy od obojczyka do pępka w radosnej serii powoli zmniejszających się spazmów.
Przez lata moja wspaniała kobieta obdarzyła mnie większą ilością seksualnych przyjemności w niefortunnych okolicznościach, niż mógłbym kiedykolwiek to opisać lub spłacić. Oczywiście musiałem spróbować. Takie szybkie numerki, jak mój wybuch w wannie, zwykle nie były jednostronne. Po prostu pobudzenie moich lędźwi do uniesienia wymagało bardziej energicznych (a zatem potencjalnie bardziej wykrywalnych) działań niż moje własne ciche posługi na jej ciele.
Zawsze mogłem, powiedzmy, głaskać, pocierać i dotykać najdelikatniejszych kawałków mojej mokrej małżonki, aż do osiągnięcia kulminacji zaciskającej uda, bez większego zamieszania. Ale seks pod kołdrą? Albo na podłodze obok łóżka? Albo wspólna masturbacja? Prawdopodobnie nasze purytańskie wychowanie nam na to nie pozwalało, te śmiałe interakcje seksualne zawsze wydawały nam się zbyt ryzykowne, a zwłaszcza mojej księżniczce. Jeśli uważałem, że ryzyko jest warte podjęcia (i zwykle to ja byłem skłonny rzucić ostrożność na wiatr podczas wspinaczki na Górę Napaleńców), miała standardowe przypomnienie: „Jeśli nas przyłapią, to TY im to wytłumaczysz, nie ja!”.
To powiedziawszy, moja księżniczka zaskoczyła mnie pewnej nocy podczas wakacji, kiedy dzieci były schowane pod kołdrą w łóżku tuż obok nas. Wczołgałem się do naszego łoża głodny pieszczot pod przykryciem, ale moja żonka zaskoczyła mnie zdumiewającym zamiarem. Po wsłuchaniu się w regularne oddechy dzieci w łóżku obok nas, moja kochanka zsunęła kołdrę i usiadła ze skrzyżowanymi nogami naprzeciwko mnie. Szybko naciągnęła koc na swoje plecy, tworząc coś w rodzaju bariery, aby osłonić naszą aktywność przed widokiem z łóżka obok nas.
„Co się dzieje?” – zastanawiałem się. Nie śmiałem mieć nadziei! Następnie, w (cichym) mgnieniu oka, wsunęła palce pod gumkę moich spodenek i ściągnęła je w dół przez moją miednicę. Pozostawiła je tuż poniżej mojego nabrzmiałego penisa. Bez słowa, ale zmysłowymi, celowymi ruchami, jedną ręką ujęła moje jaja, drugą przechyliła mnie do pionu, pochyliła się i opuściła otwarte usta na mnie. Wciągnęła mnie głęboko do środka słodkim ssaniem i drażniącymi pociągnięciami języka. Po kilku powolnych ruchach puściła mnie na tyle długo, by szepnąć zaciekle: „Musisz być cicho!”.
Kto, ja? Ja, który zawsze jęczy? Nie ma problemu! Biorąc pod uwagę to, co właśnie zaczęła robić z moim kroczem, postanowiłem zrobić wszystko, żeby być cicho. Nagle moja księżniczka zatrzymała się, jakby zastanawiając się, jak dalej postępować. Cóż, jeśli nie mogliśmy zaryzykować, że wepchnę mojego podekscytowanego penisa do jej cipki, aby ją wypełnić i wreszcie mnie opróżnić, to musiała pozwolić mi dojść w swoich ustach.
Rozchyliła je i zacisnęła w owalny kształt, jakby chciała zagwizdać. Oblizując je, pochyliła się i wprowadziła główkę mojego penisa prosto do swojej buzi. Wspominałem, że jest miękka? I mokra? Na chwilę odmówiła mi wejścia, przesuwając wargi wokół żołędzi. Pokręciła moim penisem w swoich wilgotnych ustach i wysunęła spiczasty język przez wąski otwór, by zatańczyć na moim czubku. Ooo! Eee! Co za ostre, małe nerwowe wstrząsy seksualnych doznań wywołał jej język!
Szybko rozluźniła wargi na tyle, by pozwolić mojej lśniącej, purpurowej główce wepchnąć się do środka i zsunąć na jej miękki wewnętrzny policzek. Zawirowała spłaszczonym językiem wokół mnie, dodając więcej dreszczy. Jeśli istnieje oralny raj, to bez wątpienia się w nim znajdowałem.
Raz za razem, swoimi ustami imitującymi wargi sromowe, moja najbardziej zmysłowa dama pokazała swoją najlepszą imitację nabrzmiałej cipki i przywołała wytrysk spermy z mojego ciała. Sapałem i dyszałem tak cicho, jak tylko mogłem. Rany! Czy kiedykolwiek przestanę tryskać? Oh, Oh, OH!
Gwoli ścisłości, złapałem się i odepchnąłem ją w ostatniej możliwej sekundzie. W tym samym czasie ona chwyciła ręcznik, który przyniosła i zwinnie złapała płyny, które wybuchły, trysnęły, a potem w końcu wyciekły, by spłynąć niechlujnie i gorąco po grzbiecie jej dłoni. Ściskała i doiła mojego pulsującego penisa, tak jak rolnik doi krowę, aż wydobyła ostatnią perłową kroplę.
Po wydojeniu mnie do sucha, wytarła czubek mojego penisa ręcznikiem i delikatnie pocałowała moją zużytą, kurczącą się główkę. Wyobraziłem sobie jej mały uśmiech w ciemności, gdy użyła kciuka i dwóch opuszków palców, aby delikatnie położyć moje mięknące ciało na moim brzuchu.
Była już gotowa do snu. Następnego wieczoru oczywiście odwdzięczyłem się jej. Nasz domek został zbudowany nad górskim strumieniem. Po położeniu dzieci spać, moja Mała Miłość otworzyła drzwi balkonowe i podeszła do balustrady. Chciała cieszyć się szumem płynącej wody. Specjalnie wybraliśmy ten obiekt, płacąc nieco więcej, dla naszej wodnej atrakcji.
Ale to już inna anegdota…