Czekając, aż ekspres wypluje ciemny gęsty płyn, poszedłem do łazienki i przemyłem twarz zimną wodą. Chciałem w ten sposób nie tylko pobudzić ciało do aktywności, ale też ochłonąć po masażu. Do biura wróciłem po kwadransie, niosąc w dłoniach dwa duże kubki mocnej kawy. Jeden postawiłem przy biurku przed Kaśką, a sam usadowiłem się ze swoim w bezpieczniej odległości. Ukradkiem spojrzałem na Kaśkę. Miała już zapiętą bluzkę i sprawiała wrażenie, jakby wcześniej nie wydarzyło się zupełnie nic nadzwyczajnego.

 – Może spróbujmy trafić do jakiejś grupy wiekowej, powiedzmy do ludzi w średnim wieku – rzuciłem pomysł.

Kaśka spojrzała na mnie z zaciekawieniem i szybko podchwyciła myśl. Mój pomysł uruchomił w jej głowie intensywny proces myślowy. Szybko zaczęła wyrzucać z siebie luźne myśli, pojedyncze zdania, same surowe pomysły, które ja podchwytywałem i dokładałem do nich swoje. Jednocześnie tworzyliśmy szkice, zapisywaliśmy krótkie hasła i proste koncepcje. Zawsze tak pracowaliśmy – jak zespół, jak dobrze naoliwiona maszyna. Z reguły już po godzinie mieliśmy wstępny zarys kampanii.

Tym razem jednak poszło znacznie gorzej. Już po kilku chwilach skończyły nam się pomysły i w milczeniu gapiliśmy się w niemal pustą kartkę. Kaśka znów przeklęła i schowała twarz w dłoniach. Wyglądała teraz jak obraz nieszczęścia: słaba, załamana i bez nadziei. Zupełnie nie przypominała tej silnej kobiety, którą znałem od lat. Objąłem ją ramieniem, chcąc dodać otuchy. Ruszyła się dopiero po kilku chwilach. Odwróciła głowę w moją stronę. Nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Z tej odległości widziałem silne objawy zmęczenia: ciemniejszą skórę pod oczami i przekrwione oczy. Dostrzegłem też ponętne usta, które przed kilkoma chwilami musiała poprawić bordową szminką.

 – Masz ładne perfumy – powiedziała znienacka.

 – Dzięki.

Równie niespodziewany był jej dotyk, kiedy położyła dłoń na mojej szyi. Przeszedł mnie dreszcz, a serce przyspieszyło pompowanie krwi. Nie wiem, z czyjej inicjatywy doszło do pocałunku, ale zapewne oboje tego pragnęliśmy. Nasze usta połączyły się i poruszały długo w niemym śpiewie, początkowo powolnym i nieśmiałym, a po chwili już znacznie dynamiczniejszym i zachłannym. Kiedy przysunąłem dłoń do kołnierzyka jej bluzki i rozpiąłem pierwszy guzik, nie zastanawiałem się nad tym, co będzie dalej. Przez moment tylko czułem obawę, że ona mnie odrzuci i nie będzie chciała niczego więcej, poza pocałunkiem. Jednak pozwoliła sobie na rozpięcie guzika, odsuwając w niepamięć wszystkie moje obawy.

Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Rozpiąłem jej bluzkę i zsunąłem biały stanik, odkrywając drobne kształtne piersi. Bawiłem się nimi, a ona w tym czasie gorączkowo starała się rozpiąć pasek moich spodni. Po chwili stałem z gaciami w kolanach, a Kaśka dłonią budziła ze snu mojego najlepszego przyjaciela. Musiał się jej spodobać, bo aż stęknęła, kiedy całkiem zesztywniał i pokrył się siatką żył.

 – Jest ogromny – wymruczała.

Byłem gotowy i nie zamierzałem czekać już ani chwili. Prawą ręką objąłem Kaśkę w pasie, a lewą zrzuciłem wszystkie papiery z jej biurka. Uniosłem kobietę w górę i posadziłem na blacie, gdzie jeszcze chwilę wcześniej leżały projekty kampanii. Pospiesznie podwinęła spódnicę i zsunęła z siebie rajstopy oraz zaplątane w nie majtki. Nie sprawdzałem, czy jest wilgotna, tylko od razu w nią wszedłem. Powoli wsunąłem członka do ciepłej mokrej szczelinki. Kaśka wstrzymała oddech. Usztywniła ciało, napięła każdy mięsień i przyjmowała mnie coraz głębiej. Westchnęła głośno, dopiero kiedy jądrami dotknąłem wejścia do szczelinki.

Posuwałem ją mocno i głęboko, ale rytmicznie. Czułem jej ciepły oddech na skórze i gorąco cipki na członku. Po chwili poczułem też ból, kiedy mocno wbiła mi paznokcie w skórę na plecach. Początkowo zignorowałem to, starając się czerpać przyjemność z nieznacznego bólu. Z biegiem czasu Kaśka zaciskała palce coraz mocniej, a paznokcie przebiły mi skórę. Wtedy przestałem już czuć przyjemność.

Zatrzymałem się i powoli wysunąłem z niej. Uścisk zelżał. Bez zbędnych wyjaśnień obróciłem ją tyłem i oparłem na biurku. Miała kształtne pośladki wyrzeźbione wielogodzinnymi treningami na siłowni, choć nie miałem pojęcia, kiedy miała czas na ćwiczenia. Pogładziłem je i jednocześnie wsunąłem się członkiem pomiędzy dwie kule, przypominające kształtem połówki brzoskwini. Znów zacząłem swój taniec.

Wydawało mi się, że Kaśka w tej pozycji czuje jeszcze większą przyjemność, bo stękała znacznie głośniej. Tym razem palce wbiła w krawędź biurka tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. Mnie też się podobało. Szybko zacząłem tracić nad sobą kontrolę. Zachowałem jej jednak na tyle, żeby nie strzelić do środka. W ostatniej chwili wyjąłem z niej członka i pomagając sobie ręką, wyrzuciłem ładunek na okrągłe wysportowane pośladki Kaśki. Oboje oddychaliśmy ciężko i zajęło trochę czasu, zanim ruszyliśmy się z miejsca.

Korzystając z chusteczek higienicznych, pomogłem kobiecie pozbyć się lepkiej mazi z tyłka. Krótko po tym wstała, spojrzała mi w oczy i pocałowała prosto w usta. Pospiesznie wciągnęła na siebie rajstopy i wyszła do toalety. Nie powiedziała przy tym ani słowa.

Kiedy wróciła z łazienki, była już inną kobietą. Dochodziła północ, a ona sprawiała wrażenie, jakby właśnie przyszła do pracy po porządnie przespanej nocy. Była odprężona, radosna i wręcz kwitnąca. Podeszła do biurka, wzięła z blatu długopis i skierowała jego końcówkę w moją stronę, niczym nastoletnia czarodziejka różdżkę w kultowej serii filmów młodzieżowych.

 – Miałeś rację z tą grupą docelową, ale wybierzemy inną. Naszą.

Szybko naszkicowała na kartce kilka zdań, grafik i odnośników. Zmęczonymi oczami widziałem, jak powstaje właśnie mapa myśli, a po kilku chwilach gotowa koncepcja kampanii reklamowej. Od siebie dodałem tylko kilka uwag, a potem opracowałem proste grafiki na swoim komputerze. Po godzinie mieliśmy to, nad czym męczyliśmy się przez kilka ostatnich dni.

 – Jesteś niesamowita – powiedziałem, kiedy drukarka wyrzucała ostatnie kolorowe kartki projektu. – Stworzyłaś to prawie sama.

Kaśka zbliżyła się do mnie i uśmiechnęła się ze szczerą radością.

 – Gdyby nie ty, nigdy bym na to nie wpadła – przyznała. – Jesteśmy jak dobra maszyna, a dziś odkryliśmy nową opcję w ustawieniach.

Złapała moją głowę i znów pocałowała w usta. Nie był to pocałunek namiętny, ale taki, jaki starsza koleżanka składa na ustach podkochującego się w niej małolata. Nie przeszkadzało mi to. Było fajnie i nie zamierzałem zawracać sobie głowy drobiazgami.

O autorze