– Nie ostrzegłaś mnie, że to miejsce jest w dziewiątym kręgu piekła Dantego! – powiedział, wycierając czoło.
Wanda roześmiała się, a kiedy Tymek też to zrobił, było tak, jakby wrzucono coś w rodzaju przełącznika. Nie widziała go już tylko jako niemal dwukrotnie młodszego sublokatora, któremu wynajmowałą pokój i z którym jadła lunch. Widziała go również… cóż, nie była do końca pewna, jak go widziała. Wiedziała tylko, że naprawdę lubi z nim przebywać i miała nadzieję, że takich chwil spędzonych razem na rozmowie i śmiechu będzie więcej.
Kiedy wrócili do jej domu, Wanda podziękowała mu za pozwolenie jej na dołączenie do niego.
– Nie śmiałam się tak dużo od bardzo dawna – powiedziała mu, gdy byli w środku.
– Czuję to samo. Było naprawdę dobrze.
– Tak. Tak, owszem – powiedziała mu, gdy tak stali, patrząc na siebie przez kilka sekund.
Wanda w końcu odwróciła wzrok i powiedziała: – Muszę zobaczyć, czy mam jakieś nowe prośby o inny pokój.
Jasne. Oczywiście – powiedział Tymek.
Oboje odczuwali narastające napięcie, ale żadne z nich nie wiedziało, co z tym zrobić, więc rozstanie wydawało się najlepszym sposobem radzenia sobie z tym.
Kiedy już miała odejść, Tymek zawołał ją po imieniu.
Odwróciła się, uśmiechnęła i powiedziała: – Tak?
– Zastanawiałem się, czy nie zechcesz pojechać ze mną ponownie w czwartek, kiedy znowu zobaczę się z prawnikiem.
– Chciałbym. Bardzo – powiedziała natychmiast.
– Świetnie. Cóż, myślę, że pójdę zobaczyć, czy znajdę firmę wyburzającą domy – powiedział jej, wskazując głową w kierunku swojego pokoju.
– Słyszałam, że są wszędzie – drażniła się w najbardziej przyjazny sposób.
– Dobrze. Nie powinienem więc mieć problemu ze znalezieniem takiego, co?
Wanda uśmiechnęła się, po czym odwróciła się i skierowała w stronę małego biura domowego, w którym znajdował się jej pulpit. Kiedy usiadła, wiedziała dokładnie dlaczego i zastanawiała się, czy on może czuć to samo. A potem przypomniała sobie, że zbliżają się jej 40-te urodziny, które sprawiają, że każdy facet w wieku Tymka, a zwłaszcza taki, który wygląda jak on, szybko ucieka jak najdalej. Mimo to spędzanie z nim czasu było bardzo przyjemne, a jej nastrój poprawił się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła prośbę o nowego najemcę rozpoczynającą się w piątek tego tygodnia.
Nowa, niezbyt subtelna próba swatania przez jej córkę Kaję trwała podczas kolacji, kiedy zapytała, jak minął ich dzień.
– Było miło – odpowiedziała mama.
Kaja spojrzała na Tymka, który żuł jedzenie. Przełknął, a następnie powiedział: – miło.
– Wy dwoje mi czegoś nie mówicie – powiedziała, mrużąc oczy. – Ale prawda wyjdzie na jaw. Wiecie o tym, prawda?
– Prawda wyszła na jaw, kochanie. Miło spędziliśmy czas. To wszystko – upierała się jej mama.
Okej. Jeśli tak to rozgrywamy… dobrze – powiedziała nastolatka. – Ale mam was oboje na oku.
Zrobiła „V” pierwszymi dwoma palcami, a następnie wskazała je na własne oczy, uniwersalny symbol „Patrzę na ciebie”, a Tymek nie mógł powstrzymać śmiechu.
– Nie podpuszczaj jej, Tymek – powiedziała Wanda. – Wszystko, co powie lub zrobi jedno z nas, będzie traktowane jako rodzaj … znaku.
– Aha! Więc coś się z wami dzieje. Wiedziałam! – powiedziała Kaja, uśmiechając się do matki.
– Straciła rozum. Przysięgam – powiedziała Wanda do Tymka.
– Nie, nie sądzę – powiedziała jej córka. – Może w ten weekend kończę dopiero 14 lat, ale wiem różne rzeczy. Tak. Zgadza się. I nie jestem ślepa, ludzie.
Oczy Wandy otworzyły się szeroko, zanim potrząsnęła głową i powiedziała: – Okej. Myślę, że już skończyliśmy tutaj.
Wstała, złapała swój talerz, a kiedy to zrobiła, Kaja pochyliła się w stronę Tymka i powiedziała: – Wydaje mi się, że ta dama za bardzo protestuje.
W połowie kolejnego kęsa Tymek prawie się zakrztusił, kiedy nie mógł powstrzymać śmiechu.
– Ty też? – powiedziała Wanda. – O mój Boże! Jestem otoczona szaleństwem!
Ale sposób, w jaki uśmiechała się do Tymka, nie pozostał niedostrzeżony ani dla niego, ani dla jej córki. Kiedy Kaja zobaczyła, jak jej mama patrzy na gościa, uśmiechnęła się, ponieważ wiedziała, że jej się podoba. I nie miała zamiaru zwalniać ani powstrzymywać się.
Następnego ranka po śniadaniu Tymek powiedział Wandzie, że znalazł firmę, która chce zburzyć dom i pozbyć się wszystkiego, co zawiera pleśń, za rozsądną cenę.
– To wspaniale! Jeden problem rozwiązany, prawda? – powiedziała mu.
– Jeden odhaczony, jeszcze kilka – odpowiedział.
Znowu patrzyli na siebie, kiedy Tymek powiedział: – Czy poważnie myślisz o odzyskaniu swojej bardziej przygodowej strony?
– Tak, dlaczego pytasz? – zapytała Wanda.
– Chciałbyś dzisiaj iść na wspinaczkę skałkową?
– Wewnątrz czy na zewnątrz? – zapytała.
– Możemy dzisiaj spróbować w pomieszczeniu, a może trochę bardziej… odważni… innym razem spróbować na świeżym powietrzu.
– Cóż, przypuszczam, że mogłabym spróbować – powiedziała mu. – Kiedy chcesz iść?
Wanda przebrała się w starą koszulkę do rugby, ale nawet w czymś tak workowatym nadal wyglądała świetnie, o czym Tymek jej powiedział. Była prawie pewna, że to sposób, w jaki zrobiła sobie włosy i makijaż, ale miło było usłyszeć, jak mówił, że wygląda ładnie w czymś, co wyraźnie nie było ładne.
Nigdy nie wspinała się po skałach i nawet nie wiedziała, że są miejsca, gdzie to można robić. Musieli jechać do Swiss Climbing Gym, ale warto było jechać.
Wanda zaczęła wrzeszczeć ze strachu i radości, kiedy nauczyła się ufać osobie na asekuracji pod nią po wspięciu się do połowy wysokości, a następnie została poproszona o puszczenie rąk i stóp. Zanim wyszli dwie godziny później, opanowała już wszystko oprócz ich najtwardszej ściany…
– Niezła robota – powiedział Tymek, gdy otworzył przed nią drzwi samochodu. – Jestem pod wrażeniem.
– Mówiłam ci, że jestem pełna przygód – przypomniała mu.
Znowu patrzyli na siebie, tyle że tym razem było to z odległości kilku centymetrów.
– I… całkiem cudowna – powiedział cicho Tymek, gdy ich oczy się spotkały.
Serce Wandy waliło przez większość czasu, gdy wspinali się w środku, ale teraz robiło to z zupełnie innego powodu. Kiedy pochylił się bliżej i delikatnie przycisnął usta do jej ust, łomot w klatce zniknął.
To był bardzo krótki pocałunek, ale naprawdę był elektryzujący. Kiedy się skończył, spojrzała w dół, po czym wsiadła do samochodu bez słowa. Tymek wsiadł i uruchomił silnik, spojrzał w jej stronę, uśmiechnął się i odjechał.
Niewiele mówili, dopóki nie zbliżyli się do jej domu, kiedy Tymek powiedział: – Wanda? Chciałbym zabrać ciebie i Kaję na kolację dzisiaj.
Jej serce zwolniło prawie do normy, ale teraz nagle znowu przyspieszyło.
– Ale to… to takie kosztowne – powiedziała bez namysłu. Wszystkie te miesiące, gdy ledwie starczało im na przeżycie, sprawiły, że patrzyła na rzeczy zupełnie inaczej.
Tymek uśmiechnął się uprzejmie, po czym powiedział: – Zabranie cię wczoraj na lunch nie doprowadziło mnie do bankructwa. I myślę, że zostało mi jeszcze kilka szekli w kieszeni.
Słowo „szekle” rozśmieszyło ją, a gdy to zrobiła, powiedziała: – Okej. To byłoby naprawdę miłe.
Kiedy jej matka powiedziała Kai, że idą na kolację, powiedziała: – Wychodzimy na miasto, że… wychodzimy, czy… do McDonalds?
– Wychodzimy, że… wychodzimy. Tak, że musimy kupić ci sukienkę na wyjście. Jak właśnie teraz.
Kaja nie miała na sobie sukienki od czasu mszy żałobnej na pogrzebie ojca, a te, które nadal były w jej szafie, już nie pasowały. Nalegała na coś niedrogiego, ale z butami, swetrem z kardiganem i torebką nadal kosztowało ponad 300 zł.
– Mamo. To szaleństwo – powiedziała Kaja, kiedy jej mama ciągle dodawała przedmioty. – Nie stać nas na to.
– Myślę, że nic nam nie będzie – powiedziała z uśmiechem, a Kaja zdecydowała się jej zaufać.
Pojechali do restauracji Wrocławska, która była rodzajem nowoczesnej knajpy w sercu miasta.
Kaja nie pamiętała, żeby kiedykolwiek pojechała gdziekolwiek do tak przyjemnego, eleganckiego miejsca, chociaż jej tata zabrał ich do kilku podobnych miejsc, kiedy była znacznie młodsza. Nie miała też makijażu do sukienki… nigdy… a kiedy jej mama ją zobaczyła, prawie się rozpłakała.
– Wiedziałam, że gdzieś w środku tego chłopczycowego zewnętrza jest piękna dziewczyna.
Zanim zdążyła odpowiedzieć czymś, by zlekceważyć komplement, Tymek powiedział: – Twoja mama ma rację. Wyglądasz pięknie…