Kiedy pierwszy raz zobaczyła Michała, chciała go i nawet o tym nie wiedziała. Dopiero po raz trzeci go spotkała, a on spojrzał na nią i zdała sobie sprawę, że coś między nimi jest i nadal nie myślała, żeby coś z tym zrobić.

Nie był w jej typie; Michał nie spełniał żadnego z jej wymogów. Żadnych rzeczy, których chciała dla siebie, żadnych rzeczy, których chciała w partnerze.

Ale kiedy Michał na nią spojrzał, była zahipnotyzowana. Zahipnotyzowana kolorem jego oczu i intensywnością jego spojrzenia. Nie spodziewała się, że taka intensywność będzie miała na nią taki wpływ i wypali się w jej pamięci.

Łatwo było jej kontynuować flirt, gdy stali się częścią wspólnego kręgu towarzyskiego, a później przyjaciół, ale może dlatego, że niczego się nie spodziewała. Kiedy nie było żadnych oczekiwań, bez wysiłku czuła się z nim całkowicie swobodnie. Kiedy Michał zaprosił ją na kolację, nigdy nie zakładała, że ​​zaprasza ją na randkę i tym razem nie było inaczej; po prostu wydawało się, że spotkają się jako przyjaciele.

Ale po tym posiłku, żegnając się, Michał przyciągnął ją do siebie i czule pocałował w policzek; i po raz pierwszy Małgorzata zdała sobie sprawę, że rozpaczliwie pragnie, aby pocałował ją w usta. Skąd wzięło się to uczucie? Przechyliła głowę w jego stronę z grymasem, oczekując, że pocałuje również jej drugi policzek. Zamiast tego, Michał nagle przeniósł ręce na jej biodra i przyciągnął ją do siebie, mocno przyciskając usta do jej ust.

Już ten prosty kontakt sprawił, że jej kolana nagle ugięły się, a głęboko w jej ciele czuła żar. Bez zastanowienia ścisnęła go i poczuła jego pożądanie… nie między jego nogami. Ale w sposób, w jaki zareagował na jej dotyk.

– Jesteś taka seksowna, że ​​wpakujesz mnie w kłopoty… – powiedział w jej włosy.

– Czemu? – spojrzała na niego.

– Bo utrudniasz mi bycie dżentelmenem Gosiu…

Nikt nigdy nie nazywał jej Gosią. Wszyscy nazywali ją Małgorzatą, a użycie przez niego uroczego zdrobnienia zawsze wydawało się jej powodem, by nie traktować go poważnie. Ale po raz pierwszy w życiu zamierzała słuchać swojego ciała i robić to, czego chce jej ciało.

Jej ciało chciało Michała.

– Nigdy nie prosiłam cię, żebyś był dżentelmenem… – zamruczała przy jego piersi.

Michał ponownie ją pocałował, a ona położyła dłonie na jego piersi, na wpół omdlała z jego rosnącej namiętności.

– Uważaj, o co nie prosisz… – szepnął jej do ucha.

Małgorzata zachichotała i ucichła, gdy czule ścisnął bok jej piersi. Pozwoliła swojej ręce wsunąć się w tył jego spodni.

– Chodź ze mną do domu… ​​– powiedział.

Kiwając głową w klatkę piersiową, Małgorzata skubała go z niecierpliwością w ucho i szyję, bardzo szczęśliwa, że ​​może odwrócić jego uwagę od telefonu, gdy zamawiał samochód. Potem czekali w ciemności, całując się przy ścianie, całując jak napalone nastolatki, które próbowały się ukryć przed światem.

Kierowca spojrzał na nią z uznaniem, gdy wsiadała. Podobało jej się to; podobało jej się, że Michał widział, że inni jej chcieli. Położył rękę na jej udzie, gdy dołączył do niej na tylnym siedzeniu, ledwo czekając, aż samochód włączy się do ruchu, zanim wsunął tę rękę tuż pod jej spódnicę i znów zaczął ją całować, tak jak całowali się wcześniej.

Gdy wpadli do jego łóżka, pozbyła się zahamowań, a Michał czcił jej ciało ustami, jakby była jedyną kobietą na świecie. Wszelkie jej słabości zostały złagodzone przez jego uwagi, gdy sprawił, że poczuła przyjemność, jakiej nie doświadczała zbyt długo. Jej oczy łzawiły z przyjemności, jaką nią wypełniał.

Małgorzata bez trudu zasnęła obok niego, nie myśląc ani przez chwilę o wymknięciu się, by uniknąć niezręcznego popołudnia. Przyciągnął ją do siebie i zwinął się na jej ciele, całując jej szyję.

Kiedy się obudziła, wschodziło słońce, a oddech Małgorzaty zamarł. Nadal była w jego ramionach, a jego uścisk nie osłabł. Kiedy się przesunęła, posadził ją bliżej siebie. Więc zamknęła oczy i zasnęła.

Potem nie mogły upłynąć nawet dwa dni, żeby nie znaleźli się w swoich łóżkach, pogrążeni w namiętnej ekstazie, o której zapomniała, że ​​nawet jej doświadczy. Była zachwycona tym, że była z nim; nigdy nie wyobrażała sobie, że będzie chciała z nim czegoś takiego, ale teraz nie wyobraża siebie bez tego.

– Możesz tu zostawić rzeczy, wiesz? Wyczyściłem dla ciebie szufladę i kupiłem dla ciebie przybory toaletowe. Mam dla Ciebie szczoteczkę do zębów.

Wyczerpane po popołudniowym szybkim seksie, na wpół przymknięte oczy Małgorzaty nagle się rozszerzyły.

– Mam na myśli to, że teraz jesteśmy razem cały czas. Chciałem tylko, żebyś poczuła się jak w domu.

Jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, a Michał spojrzał na nią z mieszaniną zmieszania i zaskoczenia.

Był nagi i piękny, mówiąc jej, że robi dla niej miejsce w swoim życiu, podczas gdy ona nigdy nawet nie pomyślała, że ​​naprawdę chce go w swoim życiu. Jej ciało było pachnące jego potem, a między nogami czuła zapach ich miłości.

Michał miał wyglądał tak uprzejmie. I chciał jej. Był wszystkim, czego pragnęła, choć tego nie chciała. Zamiast rozpoczynać czysto praktyczny związek, który oznaczał koniec romansu, była uwodzona, jak nigdy wcześniej, przez mężczyznę, o którym nawet nie sądziła, że ​​może z nim być.

Dlaczego na jej liście nie było czułości, ciepła i charakteru? To, co miał, było skromne, ale był z tego bardzo dumny. Ugotował jej obiad i to było lepsze niż kolacja w wytwornych restauracjach. I pomimo całego swojego braku zarozumiałości, był w stanie dostroić jej ciało jak wspaniała maszyna.

– Jesteś dla mnie za dobry – powiedziała, nieśmiało spoglądając w dół.

– Chcę być dla ciebie czymś więcej.

Pozwoliła mu wziąć ją w ramiona i zdała sobie sprawę, że daleko do końca romansu, to był sam początek…