Wigilia to czas, który spędza się z bliską rodziną. Szczęście, radość, wieczerza przy wspólnym stole, a potem siedzenie do nocy w blasku świec i lampek. Miłość wisi w powietrzu i prawie można ją posmakować. 

Nigdy nie lubiłem świąt i zawsze denerwowały mnie te całe przygotowania i udawanie. Nie jestem człowiekiem przesadnie rodzinnym. Nie mam rodzeństwa, rodzice zmarli, a z byłą żoną nie utrzymuję już żadnego kontaktu. Dlatego ten okres spędzam z ludźmi podobnie aspołecznymi jak ja. Każdego roku po zmierzchu odwiedzam jeden z lokali, w którym organizowana jest pasterka. Odbywa się ona na nieco innych zasadach. Jest grzane wino, muzyka i tłumy znajomych, z którymi każdego roku spędzam ten magiczny czas. 

Tym razem także postanowiłem odwiedzić ten sam lokal w centrum miasta. Przemierzałem zaśnieżone miasto, ozdobione lampkami, gwiazdkami i dzwonkami. Mijałem ludzi z torbami pełnymi prezentów idących do swoich bliskich. Kiedy tylko zauważyłem zejście do lokalu umieszczonego w piwniczce jednej z kamienic, wreszcie odetchnąłem z ulgą. Zostawiłem za sobą świąteczną gorączkę. Mały lokal wyłożony surową cegłą to było miejsce, w którym każdego roku odczuwałem magię świąt. Na własnych warunkach i w wybranym przez siebie towarzystwie.  

Już od progu przywitał mnie tłum znajomych, głośna muzyka i charakterystyczny ostry zapach dymu z suszonych konopi. Przywitałem się ze znajomymi, którzy każdego roku odwiedzają ten lokal. Przepchnąłem się przez tłum tańczących i usiadłem przy barze. Zamówiłem sobie gorące grzane wino i po pierwszym głębokim łyku wreszcie odetchnąłem.

Dopiero po kilku pociągnięciach zauważyłem młodą kobietkę, siedzącą niedaleko mnie przy barmańskim stole. Miała na sobie czerwoną sukienkę przepasaną zielonym paskiem z szeroką złotą klamrą. Długie zgrabne nogi miała pokryte zielonymi kabaretkami, a na stopach markowe czarne szpilki. Zauważyłem jeszcze biały puszysty szal, który miała przerzucony przez ramiona. Wyglądała jak elf Mikołaja, a właściwie to śliczna elfka. 

Dziewczyna szybko spostrzegła, że na nią patrzę. Odwróciła w twarz w moją stronę i miałem okazję lepiej się jej przyjrzeć. Miała symetryczne rysy twarzy i duże oczy, a ponętne usta przykrywała czerwona szminka. Całą twarz otaczała burza jasnych loków, które swobodnie spadały na ramiona. Mogła mieć nie więcej, niż 25 lat, zatem była sporo młodsza ode mnie. Kiedy na jej twarzy zagościł uśmiech, zdałem sobie sprawę, że gapię się zdecydowanie za długo. Nerwowo odwróciłem więc wzrok i zanurzyłem usta w ciepłym napoju.

Dopiero po dopiciu grzanego wina nabrałem odwagi, żeby do niej podejść. Wcześniej ukradkiem obserwowałem, czy nie kręci się wokół niej inny facet. Wydawało się jednak, że jest sama. 

– Święta to czas rodzinny – zacząłem. – Czy nie powinnaś być z bliskimi, zamiast spędzać czas z bandą aspołecznych świrów?

– Dobrze mi tu – odpowiedziała.

– Nie widziałem cię tu przed rokiem ani nigdy wcześniej. 

– Bo jestem tu pierwszy raz. Tak się złożyło.

– I jak ci się podoba taka forma spędzania świąt?

– Z pewnością różni się od tych, które znam. Zobaczymy, jak się rozwinie. Wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej.

Stanąłem na chwilę w milczeniu. Zabrakło mi słów. To nawet nie chodziło o to, że miałem przed sobą piękną dziewczynę i zapomniałem języka w gębie. Zawsze miałem trudności w nawiązywaniu relacji z przypadkowo spotkanymi kobietami. Choć gorączkowo szukałem w głowie tematów, na jakie mógłbym ją zagadnąć, nic z tego nie wychodziło. Kady wydawała się głupi lub zbyt błahy, żeby zawracać sobie nim głowę. 

– Co tak stoisz? – zapytała, jakby czytając w moich myślach. – Skoro już tu jesteś, to siądź obok mnie, zamów mi jeszcze jednego grzańca i pocieszmy się swoim towarzystwem. 

Właśnie tak zrobiłem. Okazało się, że dziewczyna nie tylko zjawiskowo wygląda, ale także jest świetnym rozmówcą. Miała na imię Mirella i przyjechała do naszego miasta do pracy. Była po studiach weterynaryjnych i zaczepiła się do pracy w jednej z klinik. Całą rodzinę zostawiła w małym miasteczku ponad 200 kilometrów dalej. Zresztą wcale nie miała ochoty tłumaczyć się im z tego, że nadal nie ma męża. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że takich tematów nie sposób uniknąć przy wigilijnym stole. 

– Mieszkasz gdzieś niedaleko? – zapytała po trzecim grzanym winie wypitym przy miłej rozmowie.

– Jakieś 10 minut spacerkiem – odpowiedziałem. – Dlaczego pytasz?

– Trochę tu zimno. Może ogrzejemy się u ciebie? Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko?

Zdziwiłem się jej propozycją, ponieważ to zazwyczaj ja zapraszałem kobiety do siebie. Tym razem dziewczyna sama zaproponowała przeniesienie spotkania do bardziej intymnego miejsca. Jednak święta to magiczny czas. 

– Chodźmy zatem – odpowiedziałem. 

 * * *

Chwyciłem ją za rękę i wyprowadziłem z lokalu na zimne, zaśnieżone ulice miasta pogrążonego w cichej nocy. Przez całą drogę milczeliśmy, jakby uznając, że więcej już słów nie trzeba i mogłyby tylko pogorszyć sytuację. Dziewczyna w wysokich szpilkach sprawnie omijała zmrożone zaspy i połacie lodu na chodnikach. Pozwoliła się ciągnąć za rękę niczym posłuszne dziecko prowadzone do przedszkola. Jednak ani ona nie była dzieckiem, ani ja nie zamierzałem jej nigdzie zostawiać. 

W milczeniu weszliśmy do klatki, a potem windą wyjechaliśmy na najwyższe piętro budynku. Otwarłem drzwi i weszliśmy do środka. Oboje wiedzieliśmy, jaki był cel naszego spotkania właśnie w tym miejscu. Myślałem jednak, że zaczniemy od czegoś ciepłego do picia. Tymczasem od razu zaczęło się robić bardzo gorąco.

Dziewczyna natychmiast rzuciła mi się na szyję i pocałowała namiętnie w usta. Zimna skóra kontrastowała z gorącym oddechem. Potem delikatnymi ruchami zdjęła ze mnie płaszcz i zrobiła to samo ze swoim. Wszystkie wierzchnie ubrania i buty zostawiliśmy już w przedpokoju, a drogę do sypialni znaczyły kolejne elementy naszej garderoby. Kiedy położyłem ją na łóżku, miała już na sobie tylko samonośne zielone kabaretki i komplet bielizny w świąteczną, czerwono-zieloną krateczkę.

– Wyglądasz jak najlepszy świąteczny prezent – powiedziałem, przyglądając się jej ciału.

– Bo jestem prezentem. Tylko dla Ciebie – odparła. – Nie krępuj się, możesz mnie rozpakować i skorzystać. 

Już sama myśl, że spędzę z tak piękną dziewczyną wieczór, doprowadzała mnie do szaleństwa. Dodatkowo temperaturę podnosiły jej słowa i to, że także miała wielką ochotę na mnie. 

Zrzuciłem koszulę, zdjąłem spodnie i stanąłem przed Mirellą w samych bokserkach. W takim stroju nie dało się ukryć sterczącego przyrodzenia, przykrytego jedynie cienką tkaniną. Dziewczyna przyglądała mi się przez dłuższą chwilę. Widziałem, że podoba się jej moje zadbane ciało. Nie mam przesadnie umięśnionej sylwetki, a prawie 40 lat na karku też robi swoje. Jednak niewielu z moich rówieśników może pochwalić się takim ciałem. Godziny spędzone na siłowni w takich sytuacjach zwracały się z nawiązką.