KAROLINA
W korytarzu zrobiło się tłoczno, więc szybko się pożegnałam i wszystkich uściskałam, po czym przepchnęłam się na zewnątrz. Kiedy drzwi się za mną zamknęły, usłyszałam że Karina podeszła do Tomka i zaproponowała żeby poszedł z nią do domu. Nie usłyszałam jego odpowiedzi, ponieważ Jacek wziął mnie za rękę i przyciągnął do gigantycznego buziaka. Zaskoczona, zamarłam. Kiedy się ode mnie odkleił, odwróciłam się żeby spojrzeć na Tomka. Złość i ból w jego oczach prawie mnie zabiły. Chłopak oddalił się pośpiesznie.
– Na razie! – zawołał za nim Jacek.
W odpowiedzi otrzymał zaledwie nieznaczne machnięcie ręką przez ramię.
– Co ty wyprawiasz?! – zapytałam go, zszokowana.
– Całowaliśmy się dzisiaj i było perfekcyjnie. Chciałem to zrobić od bardzo dawna.
Odsunęłam się od niego.
– Jacek, nie… – jęknęłam, a on ponownie mnie złapał.
– Kocham cię. – powiedział, pocałował mnie w czoło i odwrócił się żeby odejść.
Do oczu napłynęły mi łzy, i odwróciłam się żeby pobiec za Tomkiem. Ktoś znowu złapał mnie za rękę.
– Karina, błagam cię! Nie teraz!
– Co ty wyprawiasz, do cholery? Jacek właśnie powiedział, że cię kocha!
– Tak, a ja jestem lesbijką, nie pamiętasz?! – krzyknęłam w desperacji, żeby tylko uciec jak najszybciej.
– Tomek znowu mnie olał. Nie wiem o co mu chodzi. Mogłabyś pójść ze mną do domu?
Przytrzymałam jej twarz w obu dłoniach i powiedziałam:
– Kochana, uwielbiam cię. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, ale dziś do ciebie nie przyjdę. Zadzwonię jutro, ok? – powiedziałam, po czym praktycznie wepchnęłam dziewczynę do taksówki, podając kierowcy jej adres.
Kiedy taksówka odjechała, pobiegłam wzdłuż ulicy tak szybko jak pozwalały mi na to szpilki.
– Tomek? Tomek!
Brak odpowiedzi. Chłopak przepadł jak kamień w wodę.
– Tomek, proszę cię! – krzyknęłam ponownie, znowu bez odpowiedzi.
Na końcu ulica rozwidlała się na kilka kolejnych i nie wiedziałam co zrobić.
– TOMEK! – wrzasnęłam łamiącym się głosem – Przepraszam… To on mnie pocałował…
Zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam usiąść na chwilę na chodniku, zanim uspokoję się na tyle żeby móc wezwać taksówkę
– Hej… – usłyszałam nagle cichy głos za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam Tomka, na wpół ukrytego za gałęziami, na płocie. Na jego widok nie mogłam się ruszyć z miejsca.
– Ja nie… On mnie pocałował…
Chłopak trzymał ręce w kieszeniach i wyglądał, jakby powstrzymywał się przed dotknięciem mnie.
– Wiem. Było mi wystarczająco ciężko patrzeć na ciebie podczas gry. To było… Cholera, nie ważne.
– Nie! Kiedy zobaczyłam jak to cię zabolało… Ten widok rozerwał mnie wewnętrznie. Przepraszam, nie spodziewałam się tego co zrobił Jacek.
– A ja się spodziewałem. – odpowiedział, trzymając nadal dłonie w kieszeniach.
– Co masz na myśli?
Tomek stanął na równe nogi i zaczął gwałtownie gestykulować, mówiąc:
– On cię kocha, Karo! I to od dawna! Jeśli twierdzisz że o tym nie wiedziałaś, to albo to wyparłaś, albo jesteś naprawdę głupia.
Zauważył moją reakcję na swoje słowa i natychmiast ich pożałował.
– Cholera, Karo, przepraszam! – powiedział szybko, próbując mnie złapać, ale odepchnęłam go.
– Pierdol się.
Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. On zatrzymał mnie dłonią wokół talii.
– Błagam cię, Karo… Naprawdę mi przykro.
Olałam go i szłam dalej. Nagle zdałam sobie sprawę że poszłam w złą stronę, ale z pewnością nie zamierzałam wracać.
Mój telefon dzwonił prawie bezustannie, więc go wyłączyłam. Zdjęłam szpilki i poszłam boso. Byłam zraniona, zdenerwowana i wkurzająco podniecona.
Po około godzinie bezmyślnego marszu wstąpiłam do sklepu po coś do picia, a dziewczyna przy kasie spojrzała na mnie z obawą.
– Wszystko w porządku?
– Szalony wieczór. – odpowiedziałam z nieznacznym uśmiechem.
– Chciałabyś, żebym zadzwoniła po taksówkę?
– Wiesz co? Byłoby super. Dziękuję.
Zadzwoniła, a my rozmawiałyśmy w oczekiwaniu. Sklep był naprawdę cichy i poczułam trochę spokoju. Kiedy wsiadłam do auta, było mi jeszcze lepiej. Podałam kierowcy swój adres, a on okazał się być niezłym gadułą. Przez całą drogę śmialiśmy się i opowiadaliśmy sobie żarty. Na koniec zapłaciłam mu i wysiadłam. Kiedy szłam po parkingu, Tomek wstał z chodnika.
– Mój boże, tak strasznie się o ciebie martwiłem! – powiedział.
Ruszył w moją stronę, ale zatrzymał się po kilku krokach, niepewny.
Upuściłam buty na ziemię i przyciągnęłam go do siebie. Stanęłam na palcach i wpiłam się w niego ustami. Po raz kolejny wybuchnął między nami pierwotny, dziki ogień. Podniósł mnie bez większego problemu, a ja owinęłam go nogami. Przyparł mnie do ściany. Dzięki bogu, mój podjazd był osłonięty od osób postronnych, ponieważ nie mieliśmy czasu żeby wejść do środka.
Ledwie zdążył zerwać ze mnie stringi i rozpiąć dżinsy, zanim we mnie wszedł. Rżnęliśmy się, jakby to była ostatnia rzecz w naszym życiu. Ściągnął mi sukienkę na talię, a sutki sterczały w chłodnej nocnej bryzie. Wpił się w nie i drażnił językiem mocno i szybko. Jego dłonie na całym moim ciele, usta na sutkach, i wielki, twardy kutas posuwający cipkę, to niemal zbyt wiele żebym mogła ogarnąć.
Chłopak wyprostował plecy, ponieważ musiał się mocno zgiąć, żeby dosięgnąć moich piersi. Był przecież o wiele wyższy ode mnie. Popatrzał na mnie, oddychając przez rozchylone usta. Rżnął mnie mocno i szybko, i wyglądał przy tym nieziemsko seksownie. Jęczałam coraz głośniej, zbliżając się do orgazmu.
– Uwielbiam cię rżnąć Karo. To takie zajebiste uczucie, być w twojej cipce… – mruknął tym swoim głębokim, chrapliwym głosem.
Przygryzłam wargę, żeby nie krzyczeć.
– Przestań, to jest zbyt seksowne. – powiedział całując mnie, a ja poczułam pulsowanie jego członka.
– Krzycz dla mnie, mała. Chcę usłyszeć, jak krzyczysz z rozkoszy.
Jego słowa w moim uchu wywołały dreszcz wzdłuż całego kręgosłupa, po którym doszłam.
Mocno.
Krzycząc.
To sprawiło, że Tomek prawie ryknął. Trysnęłam, a całe moje ciało zacisnęło się na nim, i wokół niego. Wtedy wszystko zniknęło.
– Karo! KARO!
Obudziłam się, ponieważ Tomek mną potrząsał. Uśmiechnęłam się słabo.
– Hej, ty…
– Wszystko w porządku?! Przestraszyłaś mnie jak cholera!
Nie miałam pojęcia, o czym mówił.
– Co?
– Zemdlałaś!
Rozejrzałam się wkoło i zobaczyłam, że leżałam na ziemi na moim podjeździe.
– Co do…?!
Chłopak założył mi sukienkę z powrotem na ramiona i owinął kurtką.
– Gdzie są twoje klucze? Muszę cię zabrać do środka. – powiedział, przeszukując moją torebkę.
– Yyyy… W kieszonce z zamkiem.
Nadal byłam zamroczona, nie wiedziałam dlaczego leżę na ziemi. Tomek znalazł klucze i otworzył drzwi wejściowe. Wrócił do mnie i podniósł, niczym pan młody swoją żonę. Zamknął za nami drzwi, popychając je nogą. Zaniósł mnie do łóżka i pomógł się rozebrać.
Położył się w łóżku obok mnie, i przyciągnął do siebie.
– Cholera, bardzo mnie przestraszyłaś. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby ktokolwiek tak mdlał.
Spojrzałam w jego oczy, a on odgarnął mi włosy z twarzy.
– Co się stało? – zapytałam.
Naprawdę nie miałam pojęcia. Nie wiedziałam nawet, w jaki sposób dostałam się do domu.
– Mówisz serio? – odpowiedział, zaskoczony.
Przytaknęłam.
– Nie mam bladego pojęcia. Ostatnie co pamiętam, to Asia i Franek na kanapie.
– Ha! Dosłownie zerżnąłem cię poza świadomość! – zaśmiał się.
Przetoczył się na plecy i uderzył dłonią w czoło, niedowierzając.
– Hej, powiedz mi co się dokładnie stało! – powiedziałam i pchnęłam go dla żartów, przetaczając się na brzuch.
Chłopak przybrał poważny wyraz twarzy.
– Pomiędzy nimi na kanapie a tobą na ziemi, stało się całkiem sporo głupich rzeczy. Może lepiej zostawmy wszystko tak jak jest.
– Nie chcesz, żebym pamiętała?- zapytałam, unosząc brew.