Kiedy wróciliśmy, Jacek zawołał do nas:

– Niesamowite, oni się do siebie uśmiechają! Co za pieprzony cud!

Zarumieniłam się, i jednocześnie powiedzieliśmy „odpiernicz się, Jacek”.     

Kiedy usiedliśmy, do baru weszła Karina.

– Hejka!

– Cześć! Stęskniłam się. – przywitałam ją.

– Ja też, Karo. – odpowiedziała mi i uśmiechnęła się do chłopaków.

Karina i Tomek okazjonalnie się spotykali. Dziewczyna wraca do niego, kiedy nie interesował się nią nikt inny. Wyglądało na to że aktualnie nie miała nikogo na boku, bo wyjątkowo mocno się do niego kleiła. 

– Jak się dziś masz, Tomku? Brakowało mi twojego seksownego tyłeczka. – powiedziała z niegrzecznym uśmiechem.

– Wszystko w porządku. – zbył ją – Masz jakieś inne plany oprócz oglądania seriali, Karolina?

– Może zrobię sobie jakąś wycieczkę, żeby trochę się rozluźnić.

– Oh, uwielbiam wycieczki! – wybuchnęła Karina.

– Zachowujesz się na nich jak dzikuska. – zaśmiałam się.

– Na serio? Opowiedz mi coś więcej… – powiedział Jacek, pochylając się nad stołem z wielkim uśmiechem na ustach.

Dziewczyna zarumieniła się i opowiedziała co się jej przytrafiło na tylnym siedzeniu mojego auta. Ku mojemu przerażeniu, bo byłam wtedy kierowcą . Odeszłam od stolika, nie chcąc żeby ten obraz wypalił się w moim umyśle na zawsze.       

Zaczęłam rozmawiać z kolesiem przy barze, który po chwili postawił mi kolejnego shota. 

Wypiłam go i natychmiast tego pożałowałam, ponieważ poczułam mdłości. 

Karina sięgnęła pod stołem do penisa Tomka i zaczęła go dotykać. Jednocześnie nachyliła się mu do ucha, żeby musnąć ustami jego płatek. Chłopak odtrącił jej dłoń i odchylił się w drugą stronę, żeby go nie dosięgnęła. 

– Karina, błagam cię… – powiedział, po czym zwrócił się do Jacka – O której idziemy jutro na kolację do Franka i Asi?

– Wydaje mi się że na 18. – odpowiedział.

– Na 19… – powiedziała Karina z nutką goryczy w głosie – Kolacja i wieczór gier, prawda?

Chłopcy przytaknęli. 

– Karolina gdzieś zniknęła. Gdzie się podziała? Chyba pójdę jej poszukać. – powiedział Tomek, wstając z krzesła.                                                                                                                                       

Przeszedł przez całą knajpę, ale mnie nie znalazł. Sprawdził nawet w toaletach, ku zniesmaczeniu garstki dziewcząt które zbeształy go, że „to przecież damski kibel”.

– Oh przepraszam, zapomniałem że już nią nie jestem. – skomentował oschle i wyszedł.

Poszedł na podwórko, gdzie usłyszał dziwne odgłosy. Poszedł za dźwiękiem i znalazł mnie wymiotującą za rogiem. 

– Hej, po prostu wyrzuć to z siebie. – powiedział, ogarniając mi włosy z twarzy i klepiąc po plecach.

– Czuję się jak gówno.

Znowu rzygnęłam, a łzy pociekły mi po twarzy. 

– Chciałabyś wejść do środka na kolejny koktajl o smaku waty cukrowej? – zapytał zaczepnie.

W odpowiedzi otrzymał więcej torsji. 

– No dobra, zdecydowanie masz już dość alkoholu. – zaśmiał się.

– Chcę do domu.

– Zabiorę cię, chodź.

Podciągnął mnie na równe nogi, podprowadził do chodnika i zatrzymał przejeżdżającą taksówkę. Wsiedliśmy do niej, a w środku położyłam mu głowę na kolanach. 

– Jeśli ona zwymiotuje, to płacicie za mycie tapicerki. – powiedział taksówkarz, patrząc na nas surowo.

– Nie zwymiotuje, proszę być spokojnym.

Auto ruszyło i jechaliśmy chwilę w ciszy. 

– Tomek…?

– Tak?

– Dlaczego mnie nienawidzisz?

Chłopak zesztywniał i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. 

– Nie nienawidzę cię. Czasami mnie wkurzasz, to tyle.

– Robię to, bo traktujesz mnie jak gówno.

Popatrzał na mnie niepewnie.

– Chyba powinniśmy być dla siebie bardziej uprzejmi.

Uśmiechnęłam się, ale mój wyraz twarzy szybko zmienił się w grymas. 

– O mój boże, znowu jest mi niedobrze.

– Mówię serio, jeśli zwymiotuje, to zapłaci! – powiedział ponownie taksówkarz, ale na szczęście byliśmy tuż za rogiem mojego domu.

– Proszę się zatrzymać.

Kiedy wysiedliśmy, rzuciłam mu cały banknot 50-złotowy i kazałam sknerusowi zatrzymać resztę.

Taksówkarz przeklął, ale zdążyłam zamknął drzwi żeby tego nie wysłuchiwać. Tomek podtrzymywał mnie i poprowadził w kierunku domu. Znalazłam klucz, ale to on musiał otworzyć drzwi, ponieważ nie mogłam trafić do dziurki. 

– Chodź pijaku, zabierzmy cię do środka.

– Muszę umyć zęby. Zaprowadź mnie na górę…

– Jasne.

Udało mu się zaciągnąć mnie do toalety, gdzie faktycznie umyłam zęby. Chłopak wrócił na dół, a ja poszłam za nim chwiejnym krokiem. 

– Chciałbyś piwo?

– Jasne, ale najpierw zrobię ci coś do jedzenia.

Poszedł do kuchni, gdzie usmażył jajecznicę i zrobił kanapki. Usiadłam na sofie, czując się jak czterolatka. 

– Jedz. Musisz coś przegryźć, bo rano umrzesz.

– Tak, proszę pana… – wymamrotałam.

Usiadł na drugim końcu kanapy i wziął łyk piwa. Rozmawialiśmy przez dłuższą chwilę i poznaliśmy się nieco lepiej. 

Miał rację, jedzenie zdziałało cuda. Poczułam się o wiele lepiej. Nie miałam już trudności z wypowiadaniem słów, a mózg nie wydawał się ciągliwy jak guma. 

– Przepraszam że odciągnęłam cię dziś od Kariny.

– Nie przejmuj się. Wątpiłem dotrzesz do domu o własnych siłach, i wolałem się upewnić że wrócisz bezpiecznie z baru. – powiedział i puścił mi oczko.

– Dupek. – odpowiedziałam, rzucając w niego chrupkiem.

Zaśmiał się, podniósł go z podłogi i zjadł. 

– Chciałabyś opowiedzieć mi coś więcej o swojej pracy? – zapytał.

– Ja już nie mam pracy.

– No, dalej… Wiesz o co mi chodzi. Co się stało?

– Błagam cię, Tomek… Nie chcę o tym rozmawiać. Nie dziś, dobrze?

– Dobra, ale wkrótce i tak będziesz musiała to z siebie wyrzucić. To okropne.

– Taa. A czym ty się zajmujesz, tak właściwie? Przyznam, że nigdy nie uważałam jakoś specjalnie, kiedy opowiadałeś o pracy.

Czułam się głupio, ale wiedziałam że on też nie miał pojęcia czym się zajmowałam do tej pory, więc byliśmy kwita. 

– Nie robię nic ciekawego. Pracuję z warsztacie ojca i naprawiam auta.

Uniosłam brwi ze zdziwienia. 

– Nie gadaj. Masz swoje auto?

Chłopak roześmiał się i wziął duży łyk piwa. 

– Jest zepsute.

Wybuchnęłam tak głośnym śmiechem, że myślałam że obudzę wszystkich sąsiadów. 

– Żartujesz?!

– Nie.

– Chyba już wiem gdzie nie brać auta, jeśli mi się zepsuje.

– Ej, jestem całkiem niezły w te klocki. Po prostu nie zajmuję się własnym samochodem. Mam wszędzie blisko, więc nie jest mi tak potrzebne.

Nagle telefon mi zadzwonił. Spojrzałam na niego i zobaczyłam smsa od Jacka. 

„Jesteś już w domu, moja droga? Powinienem cię zabrać z knajpy, wiem że nie lubisz chodzić sama po mieście w środku nocy.”

Odpisałam mu, że dotarłam bezpiecznie do domu i że zobaczymy się następnego dnia. 

O autorze