– Hej, pomóc ci z tym ciężarem?

Ania uśmiechnęła się, słysząc znajomy głos. Męczyła się z ciężkim bagażem, więc bardzo się ucieszyła kiedy zobaczyła wyszczerzonego Janka, chętnego do pomocy. Z wdzięcznością puściła grubą rączkę i wręczyła mu walizkę. Rozprostowując palce w dłoni, odetchnęła z ulgą. 

– Oh, nienawidzę tego. – powiedziała, wskazując na bagaż – Kiedy tylko wrócę do domu, WYRZUCAM JĄ! Może nawet zrobię z niej ognisko na podwórku.

Janek się roześmiał. 

– Tak bardzo ci się śpieszy do domu, co?

Ania rzuciła mu spojrzenie spod byka. Czy powiedział to złośliwie? Nie była pewna. Kiedy jednak znowu się roześmiał, uznała że jest przewrażliwiona. 

– Targałam tą walizkę przez pół świata. – odparła, idąc za nim przez dworzec – Mam jej serdecznie dość!

Właściwie właśnie wracała okrężną drogą do domu, do Warszawy, po roku przerwy pomiędzy liceum a studiami. Spędziła ten czas na podróżowaniu po Europie. Nie była jeszcze gotowa zakończyć swoją przygodę, więc ostatniego dnia przełożyła lot powrotny do Polski i zarezerwowała dziewięciodniową wycieczkę z Ho Chi Minh do Hanoi. Od zawsze marzyła o zwiedzeniu Wietnamu i stwierdziła że powinna pójść za ciosem, ponieważ już nigdy może się na to nie zdecydować. W ten sposób, sześć dni temu zapoznała się z paczką ludzi uczestniczących w wycieczce. 

Ania uważała że świetnie trafiła, ponieważ podróżowała z bardzo rozrywkowymi ludźmi. Od samego początku najbardziej ciągnęło ją jednak do Janka. Był wysoki, dobrze zbudowany i obdarzony pięknymi, zielonymi oczami oraz kasztanowymi włosami opadającymi na ramiona. W dodatku miał ciemniejszą karnację niż większość Polaków, oraz bardzo przyjemny głos który od razu przykuł jej uwagę. Wypowiadał się w melodyczny i niemal liryczny sposób, który nieraz zapierał jej dech w piersiach. Ponadto miał lekki akcent, który sprawiał że miękły jej kolana. 

W promieniach silnego tropikalnego słońca jej jedwabny kombinezon był już dawno przesiąknięty potem, i kleił się do jej pleców. Była przyzwyczajona do gorąca, ale tak wysoka wilgotność powietrza to co innego. Janek wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. Po jego szyi, plecach i ramionach spływały strużki potu, tak samo jak po purpurowej twarzy. 

– Hej, napij się zanim się rozpuścisz. – powiedziała Ania, wręczając mu butelkę wody.

– Jezu, ale gorąco! Jeszcze nigdy nie byłem tak spocony, szczególnie z powodu upału!

Dziewczyna nie wiedziała co na to odpowiedzieć, i teraz ona się zarumieniła. W jego oczach pojawiły się iskierki, tak jakby przeszła dla niego jakiś test. Szkoda, że nie wiedziała co dokładnie oceniał. 

Przewodnik wybrał ten moment żeby pokierować grupę do środka pociągu. Ania poszła za resztą ludzi przez peron, złapała barierkę i weszła po schodach na pokład. Pociąg ruszył do Hanoi dokładnie o 15:30, mając od przebycia niemal 700 kilometrów w 14 godzin. Pomimo takiej odległości nie śpieszył się, tylko raczej sunął wiejskimi okolicami. 

Ania zauważyła że miała cały przedział dla siebie. To miłe, szczególnie że ponad połowę miejsca zajmowały dwa wąskie łóżka. Położyła się na jednym z nich żeby poczytać przewodnik, chcąc się przygotować na przyjazd do Hanoi. Niestety, tropikalna pogoda sprawiła że wkrótce jej powieki stały się stanowczo zbyt ciężkie. 

– OBUDŹ SIĘ!

Natychmiast usiadła, jakby wystrzeliła z procy. Okazało się, że ktoś walił w drzwi przedziału. Kiedy wyjrzała przez okno, okazało się że spała przez kilka godzin, ponieważ niebo zrobiło się lawendowe. Kiedy otworzyła drzwi, zobaczyła Janka stojącego pośrodku wąskiego przejścia. Jego oczy lśniły z radości. Za nim stali w korytarzu jego znajomi, śpiewając akurat jakąś turystyczną piosenkę.

– Zamknij się, Krzysiek! – zawołał przez ramię – Próbuję jej coś powiedzieć!

Odwrócił się z powrotem do Ani i powiedział:

– Poszliśmy do wagonu restauracyjnego trochę wcześniej niż nam kazano. Okazało się, że mają piwo. Idziesz z nami?

– Wszystko jasne! – odpowiedziała, łapiąc swoją torebkę żeby pójść za nim.

On zrobił krok w tył i nakazał jej szerokim gestem żeby poszła pierwsza. Dziewczyna zaśmiała się i wyszła z przedziału. Pociąg akurat wtedy musiał natrafić na jakieś wyboje, ponieważ wagon zaczął się kołysać na boki. Oczywiście, wpadła na Janka. On wyciągnął ręce żeby ją złapać, i przytrzymał ją przy sobie o sekundę lub dwie dłużej niż powinien. Jako że był zbudowany ze sterty mięśni, wyrwało jej się niekontrolowane westchnienie zanim ruszyła dalej korytarzem. 

Wyczuła że Janek szedł w pewnej odległości, więc specjalnie zwolniła krok tak żeby się zbliżył. Poczuła gęsią skórkę od szyi aż po podstawę kręgosłupa. Na pewno się na mnie gapi, pomyślała, wyobrażając sobie jak śledzi wzrokiem kształt jej tyłka. Szybko odwróciła się i spojrzała przez ramię, i zauważyła żądzę w jego oczach. Chłopak nie zdążył zareagować i tego ukryć. Podniósł wzrok, ale zamiast się zmieszać, uśmiechnął się łobuzersko. 

Wyciągnął rękę, złapał ją za dłoń i położył ją sobie na piersi. Czując bijące od niego ciepło, musiała się oprzeć o ścianę. Odpowiedziała na jego nieme pytanie:

– Proszę…

W ułamku sekundy podszedł do niej i zanurzył w jej buzi swój gorący język. Jego ciało, twarda gorąca masa, prawie miażdżyło jej piersi, jakby nie mógł być wystarczająco blisko niej. Pożerał ją ustami, ale ona była na to gotowa. Przesunął się od kącika ust, przez szyję, aż po dekolt, a z jej ust wyrwał się jęk rozkoszy. Nagle niechętnie się odsunął. 

– Chciałem to zrobić, od kiedy cię ujrzałem. – powiedział, dysząc – Na pewno to zauważyłaś. Przez cały tydzień chodziłem za tobą jak napalony nastolatek.

W jego oczach zauważyła zdecydowanie i szczerość. 

– Nie jestem zbyt dobra w odczytywaniu sytuacji. Może trochę się tego spodziewałam, ale myślałam że raczej tylko mi się wydaje.

Poczuła że objął dłońmi jej pośladki i przyciągnął ją do siebie.

– To tez ci się wydaje? Uśmiechnęła się i przylgnęła do niego całym ciałem. Uniosła brodę, nachylając się do kolejnego pocałunku. Janek westchnął i popatrzał przez drzwi do następnego wagonu.

O autorze