Leżeli tam, eksplorując, rozkoszując się ponownym odkrywaniem swoich ciał. Dopóki oboje nie eksplodowali wstrząsającym orgazmem… Powoli się budzę… po prostu leżę… obok niego… Przypominając sobie, co robiliśmy zaledwie kilka godzin temu, jakie to było niesamowite. Moje oczy się otwierają, on leży obok mnie. Nasze ciała są blisko, jego ręka mnie obejmuje.
Wygląda tak spokojnie. Gdy go obserwuję, studiuję każdy szczegół, zapamiętuję jego twarz, jakbym miała kiedyś zapomnieć. Czuję, jakbym ją miała wyrytą w swojej głowie. Potem zauważam lekkie skrzywienie na jego ustach. Obudził się, wie, że go obserwuję. Pochylam się do niego i delikatnie całuję jego czoło, a następnie czule całuję je zamknięte oczy. Moje usta delikatnie i czule całują każdy centymetr jego przystojnej twarzy. Kiedy trafiam na jego wargi, wysuwa język, by dotrzeć do mojego.
Uwielbiamy sobie dokuczać i droczyć się, mówiąc o rzeczach, które sobie zrobimy, gdy nasze języki tańczą do układu, który jest znany tylko nam. Moje palce sięgają, by delikatnie przebiec po jego włosach, wokół jego uszu… Czując się bezpiecznie, gdy na mnie patrzy myślę sobie, że to jest niebo, czysta, rajska błogość… Przesuwam wargi do jego podbródka i liżę wzdłuż jego szyi, smakując, delikatnie ssąc i całując go wokół uszu. Szepczę: – Smakujesz tak dobrze.
Jego ręce zaczynają krążyć, pieszczą moje ramiona, a potem tył jego dłoni lekko ociera się o mój sutek, który natychmiast twardnieje. Czuję, jak rośnie, gdy ociera się o moją nogę. Moje ręce wędrują po jego klatce piersiowej. Przytulam się od niego, gdy nasze ręce eksplorują na wzajem nasze ciała. Nie mogę się powstrzymać, jestem taka szczęśliwa.
– Kochanie, sprawiasz, że jest mi taaaak dobrze.
– Kochanie, ty też – odpowiada z błyskiem w oczach. Na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. – Zabawmy się. Uśmiecham się i kiwam twierdząco głową, gdy moja ręka wędruje w dół, by ocierać się o jego sztywną męskość, tak twardą i sztywną, gotową na mój dotyk. Uśmiecham się.
– Chyba Ci się to podoba, prawda?
– Jeszcze jak! – mówi, wzdychając. Jego ręka wkrada się między moje nogi i wiem, że czuje wilgoć… moją gotowość na niego. A moja ręka pieści jego jaja, dając mu znak, że jestem gotowa, och, tak cholernie gotowa na niego. Jego palce delikatnie sondują mnie, gdy poświęcamy czas, ciesząc się każdym cudownym odczuciem. Całuję go i szepczę mu do ust:
– Pieprz mnie, kochanie, wypełnij mnie swoją twardością.
Wchodzi na mnie, rozchylając moje nogi. Widzę, jak drży jego twardy kutas. Spuchnięty, gotowy do wejścia w to moje ciepłe, wilgotne, chętne miejsce. Delikatnie sonduje moją cipkę… Pochylając się, całuje mnie delikatnie, jakby jego usta były zrobione z piór, sprawiając, że wzdycham z pożądania.
– Kochanie, błagam cię, PIEPRZ mnie! – wykrzykuję, łapiąc oddech.
Kiedy wchodzi we mnie, spotykam jego pierwsze pchnięcie, czując, jak mnie wypełnia… głębiej… mocniej… i w końcu zaczyna mnie posuwać… Widzę go pracującego swoją cudowną męskością we mnie i poza mną… Wtedy słyszę jego szybki wdech, czuję intensywność chwili. Kocham uczucia, które tylko on potrafi we mnie ożywić.
– Tak, kochanie, zaraz dojdę! – krzyczę. Czuję, jak nasz pot miesza się, gdy on chrząka w swoich męskich wysiłkach. Jego ciało napina się na mnie i głośno wzdycha.
– Boże, o tak, kochanie… ja też!
Oboje dochodzimy w tym samym momencie, prawie tak, jakbyśmy byli jedną osobą. W tym momencie dokładnie wiedziałam, co on czuje, a on wiedział, ja mnie jest dobrze. Czuję, jak jego sperma mnie wypełnia i miesza się z moimi sokami. Wyciskam z niego ostatnią kroplę między nogami. W końcu namiętnie mnie całuje i mocno przytula… Wciąż czuję go w sobie, gdy moje własne pulsowanie powoli słabnie. Nigdy nie czułam się tak bezpieczna i pewna siebie jak teraz, kiedy moje ramiona owijają się wokół niego. Przywieram do niego, nie mogąc być już bliżej…