Stała tam w grupie studentów, popijając szampana, słuchając, jak jeden z jej kolegów wyjaśnia swoją teorię na temat tego, jak rozwija się jeden konkretny rodzaj psychozy i próbowała pozostać zainteresowana tematem. Tego wieczoru czuła się szczególnie pewnie w swojej dopasowanej sukience i szpilkach. Sukienka była czarna i połyskująca, o kroju w stylu lat 50–tych, obcisła na górze, wciskająca się w najmniejszym miejscu talii i rozszerzająca się nieco w biodrach, a następnie kształtująca się w linię A tuż przy kolanach. Jej buty to czarne szpilki z odkrytymi palcami, a biżuteria jest minimalna i gustowna. Jej włosy były lekko podkręcone i sięgały tuż poniżej linii szczęki, podkreślając jej ładny profil. Tego wieczoru nałożyła tylko tyle makijażu, by nadać sobie naturalny blask. Wiedziała, że wygląda pięknie i starała się nie zepsuć tego efektu.

Tego wieczoru była rozkojarzona, ponieważ jej profesor miał być na imprezie networkingowej. Jej już tak naprawdę były profesor, Maks, był bardzo przystojny, miał ciemne, zaczesane do tyłu włosy i duże, piękne ciemnoniebieskie oczy. Zawsze ubierał się w spodnie i koszulę z kołnierzykiem z rękawami podwiniętymi do łokci i miał subtelne poczucie humoru, które doprowadzało ją do szaleństwa. Był też na tyle zadbany, że czasami zastanawiała się, czy nie jest gejem. Miała nadzieję, że jest po prostu metroseksualny lub przynajmniej biseksualny, aby mogła nadal bawić się swoimi swobodnymi fantazjami na jego temat. Wiedziała, że szanował ją i uważał za zabawną, ale nie wiedziała, czy podziw wykraczał poza to, co oczywiście było częścią atrakcyjności.

Jej myśli właśnie zaczęły błądzić w kierunku jej ulubionej fantazji o Maksie osaczającym ją w klasie pewnego wieczoru po zajęciach, kiedy dostrzegła go wchodzącego przez drzwi. Desperacko starała się wyglądać na zainteresowaną historią kolegi. Kątem oka próbowała śledzić, dokąd poszedł, ale zniknął w tłumie. Rozczarowana, przeniosła ciężar ciała i starała się zrozumieć, gdzie potoczyła się rozmowa podczas jej mentalnej nieobecności.

W chwili, gdy ponownie włączyła się do dyskusji i miała zamiar zakwestionować teorię kolegi, ciepła dłoń dotknęła jej nagiego łokcia, powodując, że zaczęła się odwracać. Był tam, uśmiechał się do niej. Odwzajemniła swój najcieplejszy uśmiech.

– Cześć, Maks! – Powiedziała, odwracając się plecami do swoich poprzednich rozmówców. Pozostali ledwo zauważyli jej wyjście, biorąc pod uwagę jej ograniczony wkład, a grupa zamknęła się za nią, rozmawiając z ożywieniem.

– Cześć, Aniu – odpowiedział. – Przepraszam, że przeszkadzam, chciałem się tylko przywitać i powiedzieć, jak bardzo podobała mi się twoja końcowa prezentacja. Zdecydowanie włożyłaś w nią dużo pracy.

– Dzięki! – powiedziała, zadowolona z komplementu. – Mam nadzieję, że to brzmiało logicznie dla wszystkich. Czasami dochodzę do końca prezentacji i nie mam pojęcia, czy powiedziałam to, co chciałam powiedzieć – powiedziała i uśmiechnęła się do Maksa.

– Nie martw się, to miało sens. Podobało mi się, że znalazłaś sposób, aby temat był istotny dla grupy. Zdecydowanie przeprowadziłaś wiele badań – powiedział, unosząc lekko brwi. Zachichotała na te słowa i z zadowoleniem obserwowała, jak jego oczy marszczą się w uśmiechu.

–Dzięki za zauważenie! Zdecydowanie starałam się być dokładna. Cieszę się, że się udało.

Przez chwilę martwiła się, że rozmowa dobiega końca. Mogli rozmawiać o jej prezentacji tylko przez ten czas. Podjęła szybko inny temat.

– Czy właśnie wróciłeś z kliniki?

– Tak – westchnął ze znużeniem. – Właśnie skończyłem. To był długi dzień, było dziś kilka nagłych wypadków, które całkowicie mnie wyczerpały.

Z zadowoleniem słuchała, jak opowiadał o swoim dniu, ciesząc się, że znalazła interesujący go temat. Nie tylko uwielbiała słuchać o jego pacjentach z edukacyjnego punktu widzenia, ale cieszyła się, że rozmowa wydawała się iść dobrze. Stali na środku pokoju przez kwadrans, rozmawiając o jego pacjentach i nagłych wypadkach. Potem zasugerował, żeby coś zjedli i znaleźli stolik. Widziała, że dobrze się bawił, ale czuła się niezręcznie, że rozmawiają tylko i wyłącznie ze sobą.

Poszła za jego przykładem i zaczęła rozmawiać z innymi ludźmi, gdy stali w kolejce po jedzenie, po czym znaleźli okrągły stół z innymi profesorami i studentami z uczelni. Usiedli obok siebie, ale rozmawiali też z innymi osobami przy stole. Wszystko idealnie się ułożyło, a kieliszki były cały czas uzupełniane. Wkrótce kolacja została zjedzona, a parkiet zaczął się zapełniać. Ostatecznie Maks i Ania ponownie zaczęli ze sobą rozmawiać, gdy ludzie przy stole poszli potańczyć. Gdy zespół zaczął grać La Vie en Rose, Maks spojrzał chytrze na Anię i powiedział:

– Ania, chodź ze mną zatańczyć! Tak się składa, że to moja ulubiona piosenka.

Ania, starając się zachować opanowanie w swoim podekscytowaniu, uśmiechnęła się szeroko i powiedziała, że bardzo by chciała. Ta piosenka również była jej ulubioną. Maks wstał od stołu, podając Ani rękę. Gdy wzięła jego dłoń, motyle, które uspokoiły się wcześniej, znów zaczęły latać i zaczęły opadać niżej niż wcześniej. Ania ostrożnie i celowo poszła na parkiet i z radością odkryła, że nie odczuwa skutków szampana tak bardzo, jak się spodziewała. Gdy Maks poprowadził ich do otwartej przestrzeni na parkiecie, Ania pogratulowała sobie, że zjadła wystarczająco dużo jedzenia, aby utrzymać jej upojenie na rozsądnym poziomie. W końcu chciała zapamiętać WSZYSTKO.

Maks znalazł akceptowalną przestrzeń i delikatnie obrócił Anię do pozycji tanecznej. Całość została wykonana tak elegancko, że serce Ani zmiękło – zdecydowała, że biorąc po uwagę jego wspaniałe umiejętności taneczne i zamiłowanie do ballad z lat czterdziestych, musiał być gejem. Gejem albo Jamesem Bondem. Na szczęście była na tyle pijana, że ta myśl nie dręczyła jej zbyt długo. Postanowiła skoncentrować się na ciągle opadających motylach i cieszyć się wieczorem. Pozwoliła sobie zauważyć gładką siłę dłoni Maksa na swoim ciele. Lekko zakołysała biodrami, gdy skoncentrowała się na jego palcach wciskających się w ciało w jej talii. Odetchnęła głęboko, by poczuć lekki, czysty zapach wody po goleniu i mydła, który unosił się z ciała Maksa.

O autorze