Jego dłonie szybko zaczęły błądzić po moim ciele, wsuwając się pod sukienkę i podciągając mi ją do pasa. Nie przerywając pocałunku zaczęliśmy kierować się do sypialni. Po drodze w pośpiechu rozpinałam guziki jego koszuli, aby w końcu rozchylić jej poły i dotknąć umięśnionego brzucha. Czułam, jak ciało Parkera napina się pod moimi palcami. Popchnął mnie lekko na łóżko, aż upadłam na materac. Ściągnął z siebie koszulę i rzucił ją niedbale na podłogę. Położył dłonie po obu bokach mojej głowy, zawisając nade mną. Pocałowałam go, wpijając się w jego miękkie usta. Pragnęłam go całego. Teraz.

                Zaplotłam mu nogi na plecach, dociskając do niego swoje biodra. Parker pomógł mi zdjąć przez głowę sukienkę, by ta po chwili wylądowała na podłodze obok jego koszuli. Mężczyzna rozpiął mi stanik i uwolnił piersi, całując najpierw jedną, a potem drugą. Kiedy dotarł pocałunkami do dolnej części brzucha, zaczęłam ciężko dyszeć. Ściągnął ze mnie czarne koronkowe stringi i z przekornym uśmiechem włożył je sobie do kieszeni spodni. Pochylił się nad złączeniem moich ud, poczułam na skórze jego ciepły oddech. Przesunął językiem wzdłuż krawędzi moich nabrzmiałych fałdek, wyrywając z moich ust przeciągły jęk. Potem zaczął stymulować łechtaczkę. Robił to po mistrzowsku. Doskonale wiedział, kiedy zwiększyć tempo, a kiedy zwolnić, podrażnić się. Gdy zaczął metodycznie okrążać językiem łechtaczkę, zacisnęłam palce na prześcieradle, odrzucając głowę do tyłu z rozkoszy. Wsunął we mnie jeden palec, stęknęłam. Po chwili dołożył drugi, nie odrywając ode mnie swoich ust. Jednocześnie lizał mnie i pieprzył palcami.

                Czułam, jak moje ciało zaczyna się spinać, by po kilku sekundach zapaść się w potężnym orgazmie, który przetaczał się przeze mnie jak burza. Krzyknęłam głośno, ale Parker nie odpuścił, aż nie przestały targać mną ostatnie spazmy.

                Opadłam bezwładnie na materac, ale on wyprostował się, nakierował swojego kutasa na moją wrażliwą cipkę i wszedł we mnie bez ostrzeżenia. Z moich ust wydobył się cichy krzyk. Mężczyzna przytrzymał moje biodra i zaczął się poruszać. Pchnięcie za pchnięciem. Szybko. Mocno. Uwielbiałam to.

                Uzależnił mnie od siebie. Potrafiłam tylko jęczeć i nadziewać się na niego. Po chwili zarzucił sobie moje nogi na klatkę piersiową, pogłębiając kąt pchnięć. Zaczęłam drżeć, kiedy przez moje ciało po raz kolejny przetoczyła się potężna fala spełnienia. Opadłam z sił, a Parker doszedł razem ze mną, kończąc na moim brzuchu. Opadł na materac obok i przyciągnął mnie do swojej piersi. Byłam wykończona i zaspokojona. Zamknęłam oczy, zapadając w sen.

* * *

                Spędziliśmy razem wspaniały, czuły, dziki weekend. Razem gotowaliśmy, śmialiśmy, poznawaliśmy się, pieprzyliśmy. Zaczynałam się w nim zakochiwać i trochę mnie to przerażało. Dawno nie byłam w związku, a już nigdy z kimś z tej samej pracy. Bałam się wspólnej przyszłości i niekończących się plotek. A do tego jeszcze dochodziła rywalizacja o to samo stanowisko. Trochę o tym rozmawialiśmy, ale Parker skwitował to tekstem Niech wygra najlepszy kandydat, a przegrany zaakceptuje porażkę i zamknął mi usta pocałunkiem. Dość powiedzieć, że nie opierałam się i chętnie zmieniłam temat.

W niedzielę wieczorem, po wyjściu Parkera, pełna nowej energii i inspiracji miałam już dopieszczony slogan. Wysłałam prezentację i odetchnęłam pełną piersią. Co miało być, to będzie.

                W poniedziałek rano w biurzepodeszła do mnie Jennifer wraz z Emily i we dwie zaciągnęły mnie w kąt, tak, by nikt nas nie słyszał.

                ‒ Ashley ‒ zaczęła wysoka blondynka. ‒ Powiedział nam to Stewart z zespołu Meyersa…podobno Meyers sypnął przy nim na imprezie, przy kieliszku, że ma zamiar uwieść cię specjalnie, by wygrać z tobą rywalizację, żeby cię zdystraktować, podpatrzeć, jakie mamy pomysły i nas przebić. Stewart źle się z tym czuł, bo to nieetyczne, więc mimo obiekcji i chęci wygranej, podzielił się tym wreszcie z nami.

                Nogi ugięły się pode mną. Musiałam przytrzymać się ściany, bo inaczej runęłabym jak długa.

                ‒ Co? ‒ wykrztusiłam z trudem, przyglądając się jej z niedowierzaniem.

                ‒ Ash, skup się. Czy on pytał cię o prezentację? Albo może ją widział? ‒ pytała Emily.

                ‒ Wszyscy plotkują na wasz temat ‒ dodała Jennifer.

                Oczy zaszły mi łzami. Przypomniałam sobie nasz wspólny weekend, a zwłaszcza piątkowy wieczór. Widziałam, jak Parker zagląda do dokumentów. Wtedy byłam pewna, że zorientował się, co to jest, i specjalnie odwrócił wzrok, ale skąd mogłam mieć pewność, że nie podejrzał jej w innym momencie?

                Rany boskie, byłam taka głupia! Głupia, głupia, głupia!

                ‒ Dziękuję wam ‒ powiedziałam drewnianym głosem.

                Musiałam to zakończyć jak najszybciej. Odeszłam od nich sztywnym krokiem, idąc prosto do drugiej sali. Tam zatrzymałam się w drzwiach. Parker spojrzał na mnie i wyszedł na korytarz. Dostrzegł moją twarz i zmarszczył brwi.

                ‒ Wszystko w porządku? ‒ zapytał z troską w głosie.

                Pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Potworny ból rozdzierał moje serce. I wstyd, pragnęłam zapaść się pod ziemię.

                ‒ Jak mogłeś mi to zrobić? ‒ zapytałam cicho.

                ‒ O czym ty mówisz? ‒ Wyglądał na zdezorientowanego.

                ‒ Nie chcę cię więcej widzieć, Meyers ‒ zakończyłam łamiącym się głosem, po czym obróciłam się na pięcie i odeszłam, zostawiając go za sobą.

                ‒ Ashley? Ashley! ‒ Słyszałam, jak mnie woła, ale nie zatrzymałam się. Nie byłam w stanie.

                Zachowywałam się jak robot, wszystkie czynności wykonywałam mechanicznie. Nawet nie pamiętałam, jak dotarłam do domu. Parker dzwonił, pisał, a nawet dobijał się do drzwi. Jedyne, co potrafiłam, to zwinąć się w kłębek na łóżku i wybuchnąć płaczem. Byłam idiotką.

                Rano z trudem zwlekłam się z łóżka, ale dziś szef miał ogłosić wyniki i musiałam pojawić się w pracy. Byłam to winna całemu zespołowi, który pracował ciężko przy tej reklamie. Nie mogłam im tego zrobić. Byłam też gotowa w razie czego rozmawiać z szefem i poinformować go o tym, że Parker i jego zespół nie grali czysto.

                Tylko dzięki temu udało mi się dotrzeć do biura. Niedługo po moim przybyciu szef wyszedł na korytarz i zwołał wszystkich pracowników jak poprzednim razem. Stanęłam pod ścianą na końcu korytarza, chowając się przed wzrokiem wścibskich oczu. Przy moim wzroku nie było to trudne.

                ‒ Wiem, że na to czekacie ‒ zaczął z uśmiechem. ‒ Wraz z prezesem dokonaliśmy dziś wyboru. A nie był on wcale trudny, bo jedna z dwóch osób wycofała swoją kandydaturę.

                Poderwałam głowę do góry. Wśród pracowników podniosły się głosy.

                ‒ Ja nie… ‒ zaczęłam cicho.

                ‒ Parker Meyers zrezygnował, dlatego zastępcą dyrektora marketingu zostaje Ashley Roberts!

                Wszyscy zaczęli klaskać. Ludzie zwrócili ku mnie twarze. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam, co się dzieje. Jak to zrezygnował?!

                Ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam głowę i zobaczyłam przed sobą Parkera. Uśmiechał się lekko.

                ‒ Zasługujesz na to stanowisko, Ashley. Jesteś lepsza ode mnie. Wiedziałem to jeszcze zanim przypadkiem zobaczyłem twoją prezentację ‒ powiedział z przepraszającym uśmiechem i tak głośno, by wszyscy wyraźnie słyszeli jego słowa.

                Nogi ugięły się pode mną. Patrzyłam w jego błękitne oczy, które uśmiechały się do mnie z nadzieją i szczerością, i nie byłam w stanie wykrzesać z siebie ani słowa. Powinnam być na niego zła, że chciał mnie uwieść, ale teraz po prostu chwyciłam go za koszulę i przyciągnęłam do siebie. Jego rezygnacja mówiła sama za siebie: miał niecny plan, ale zmienił zdanie. Doceniałam to. Wspięłam się na palce, po czym pocałowałam Parkera, wkładając w to całą siebie.

                Czułam, jak jego ramiona obejmują mnie mocno. Miałam rację, to właśnie było moje miejsce na ziemi.