Gdy nazajutrz weszłam do biura, stał na korytarzu kilka metrów dalej i rozmawiał z jakąś kobietą. Gdy mnie zobaczył, przesunął wzrokiem po mojej sylwetce i uśmiechnął mrocznie. Czmychnęłam do sali, nie wiedząc, jak powinnam się teraz przy nim zachowywać. Wplątać się w dziki romans w pracy czy zignorować go i udawać, że nic się nie wydarzyło?
Pytanie brzmiało, czy potrafiłam zignorować to, co między nami zaszło?
Po kilku godzinach pracy ogarnęło mnie zmęczenie i postanowiłam skoczyć do kuchni po kubek gorącej kawy. Na korytarzu nikogo nie było, całe biuro pogrążone było w swoich zadaniach. Weszłam do kuchni i nastawiłam ekspres, podstawiając pod niego swój kubek. W drzwiach pojawił się ktoś, ale dopiero po chwili podniosłam głowę.
Meyers patrzył na mnie w milczeniu. Zaschło mi w ustach.
‒ Co tu robisz? ‒ zapytałam go.
‒ Widziałem, jak wchodzisz ‒ odparł, podchodząc.
Chciałam się cofnąć, ale za mną był już tylko blat. Parker zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów przede mną. Z trudem przełknęłam ślinę. Podniosłam na niego wzrok.
‒ Dlaczego za mną przyszedłeś? ‒ spytałam.
‒ Musiałem coś sprawdzić ‒ odszepnął.
‒ Co takiego?
Dotknął dłonią mojego policzka, a następnie pocałował. I już wtedy wiedziałam, że przepadłam. Nie potrafiłam mu się oprzeć. Pozwoliłam mu podsadzić się na blat, rozłożył moje uda i sam ulokował się między nimi. Zarzuciłam mu ręce na szyję, ciesząc się dotykiem jego miękkich włosów.
Jednym pocałunkiem potrafił rozpalić mnie do czerwoności. Nie liczyło się nic poza jego ustami. Pragnęłam poczuć go w sobie. Parker cofnął głowę i uśmiechnął lekko. Poczułam jego palce pod sukienką, jak muskały wnętrze ud.
‒ Właśnie to ‒ wymruczał.
Dostrzegłam jakiś ruch ponad jego ramieniem i spojrzałam w tamtym kierunku. W drzwiach stał młody chłopak i wpatrywał się w nas szeroko otwartymi oczami. Cała się spięłam. Parker wyczuł zmianę, jaka we mnie nastała i zerknął przez ramię. Facet dosłownie uciekł.
‒ Świetnie ‒ mruknęłam, odpychając mężczyznę od siebie.
Kiedy się cofnął, zeskoczyłam z blatu, piorunująco go spojrzeniem.
‒ Spokojnie ‒ powiedział sztywno. ‒ Porozmawiam z nim ‒ obiecał.
Skinęłam głową, a on wyruszył w ślad za pracownikiem, który nas nakrył. Walnęłam pięścią w stół. Brawo, Ashley, brawo.
* * *
Długo zastanawiałam się, co zrobić, i w końcu zdecydowałam się dać nam szansę. Nie potrafiłam dłużej ukryć tego, że za każdym razem, kiedy Parker na mnie patrzył, moje serce biło szybciej. Zaczynałam się w nim zakochiwać i nie umiałam tego zwalczyć. Codziennie odwoził mnie do domu, rzucał ukradkowe spojrzenia w tłumie.
Przepadłam. Przez buzujące libido nie potrafiłam skupić się na szlifowaniu oferty reklamowej, nie mogłam myśleć o niczym innym poza jego dotykiem. Jeśli miałam wrócić do równowagi, musiałam się nim choć trochę nasycić. Unikanie go nie przynosiło skutku.
Wzięłam telefon i wybrałam jego numer. Była sobota, a ja siedziałam w domu, rozmyślając nad szaleństwem, w które się wplątałam. Miałam dość wypierania pragnień. Pragnęłam go, moje ciało wyło z tęsknoty za jego dotykiem.
Odebrał po drugim sygnale.
‒ Ashley Roberts ‒ rzucił do słuchawki.
Uśmiechnęłam się wbrew sobie.
‒ Parker Meyers ‒ zaczęłam. ‒ Może chciałbyś wpaść na kolację? Mam dobre wino.
Zaśmiał się cicho, a mi od razu zrobiło się cieplej.
‒ Z chęcią. Na którą?
‒ O ósmej? ‒ zaproponowałam, zerkając na zegarek. Zostały mi dwie godziny.
‒ Pasuje idealnie ‒ potwierdził.
‒ Wspaniale. W takim razie widzimy się o ósmej ‒ rzuciłam, kończąc połączenie.
Czułam się jak nastolatka, miałam motylki w brzuchu. Rzuciłam laptopa i papiery na sofę, aby rozpocząć przygotowania. Jedzenie planowałam zamówić, nie była ze mnie jakaś wybitna kucharka. Jako kreację wybrałam wyzywającą czerwoną sukienkę, a pod nią koronkową bieliznę. Ta kolacja miała być jasnym sygnałem, że chcę rozpocząć z nim nowy etap. Teraz do niego będzie należał dalszy ruch.
Parker przybył na miejsce punktualnie. Wpuściłam go do mieszkania, gdzie wręczył mi butelkę czerwonego wina.
‒ Pięknie wyglądasz ‒ powiedział na powitanie.
‒ Dziękuję, ty również się dobrze prezentujesz ‒ odparłam, przyglądając się jego białej koszuli i czarnym jeansom.
‒ Ładne mieszkanie ‒ pochwalił, przechodząc za mną do salonu, gdzie pod dużym oknem stał zastawiony stół. ‒ Sama to ugotowałaś? ‒ zapytał, unosząc brwi. Wciągnąłwiszącew powietrzu, aromatyczne zapachy i uśmiechnął się z aprobatą. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.
‒ Nie, zamówiłam. Mam nadzieję, że będzie ci smakowało ‒ przyznałam się, posyłając w jego stronę przepraszający uśmiech.
– Piękna oraz praktyczna. Podoba mi się – mrugnął do mnie.
Usiedliśmy przy stole, Parker otworzył wino i zaczęliśmy posiłek. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę ze sobą rozmawialiśmy. Okazał się dowcipnym i angażującym rozmówcą, ale dlaczego miałoby mnie to zaskoczyć? Wiedziałam, że jest piekielnie inteligentny. Zaskoczyły mnie natomiast jego zainteresowania i opowieści o przeszłości: lata temu dużo podróżował, zwiedził pół świata jako wolontariusz, głównie w Afryce i w Azji. Nie przypuszczałam, że okaże się tak wrażliwą i empatyczną osobą. A wydawał się taki chłodny i arogancki. Zapytałam go o to pół żartem, pół serio. Odpowiedział, że zawsze mu się podobałam, więc starał się trzymać mnie na dystans. To wyznanie sprawiło, że moje serce zabiło jeszcze szybciej. Flirtowaliśmy jak para nastolatków. W moim brzuchu zaczęło budować się nieznośne napięcie. W jego oczach widziałam, że myśli o tym samym, co ja.
Szybko skończyliśmy posiłek. Odniosłam talerze do kuchni, gdzie zapakowałam je bezpośrednio do zmywarki. Wróciłam do salonu i zamarłam w progu.
Parker stał przy szafce na końcu pokoju, gdzie wcześniej nieumyślnie, pogrążona w gorączkowych przygotowaniach i z głową pełną niebieskich migdałów,położyłam laptopa wraz z dokumentami dotyczącymi prezentacji. W mojej głowie natychmiast zapaliła się czerwona lampka. W pierwszej sekundzie chciałam na niego krzyknąć, ale resztki mojego trzeźwego rozumu mi na to nie pozwoliły. Obserwowałam go z mocno bijącym sercem. Mężczyzna mnie nie słyszał. Zerknął na kartki, ale szybko odwrócił wzrok. Przechodząc na drugą stronę pokoju, dostrzegł mnie stojącą w progu.
W tym momencie kamień spadł mi z serca. Uśmiechnęłam się zalotnie.
‒ Nie mam deseru, więc pomyślałam… ‒ urwałam, podwijając nieznacznie sukienkę. Jego oczy rozbłysły. ‒ Że może miałbyś ochotę na mnie ‒ dokończyłam, rumieniąc się przy tym.
‒ Zawsze ‒ wymruczał, ruszając w moją stronę.
Wspięłam się na palce i pocałowałam go, zarzucając mu ręce na szyję. Parker przyciągnął mnie do siebie, kładąc dłonie na dole moich pleców. W jego ramionach czułam się bezpiecznie.