Skierowałam się do windy, wyzywając w myślach własną głupotę. Skąd miałam wiedzieć, który samochód należał do niego? Zjechałam na podziemny parking i zaczekałam na niego przy wejściu, niecierpliwie tupiąc nogą. Parker pojawił się niecałe dziesięć minut później. Na koszulę zarzucił czarny krótki płaszcz, który na razie zostawił rozpięty.
‒ Cześć‒ powiedział, wysiadając z windy.
‒ Hej ‒ odparłam. ‒ Chciałam wyjaśnić to, co zaszło między nami…
Coś błysnęło w jego oczach.
‒ Porozmawiamy w środku ‒ zdecydował, prowadząc mnie do swojego auta.
Czarny mercedes zaparkowany był na końcu parkingu w samym rogu. Samochód rozbłysnął, kiedy otworzył go pilotem. Wsiadłam na fotel pasażera, stawiając torbę w nogach, w czasie, gdy on zajmował miejsce za kierownicą. Nagle wnętrze wydało mi się dużo mniejsze, jakby całe powietrze zostało wyssane na zewnątrz. Nasze ramiona niemal stykały się ze sobą. Parker zwrócił ku mnie swoją twarz.
‒ Słucham ‒ zachęcił mnie.
‒ Piątkowa impreza ‒ zaczęłam i urwałam. Mężczyzna milczał, lustrując mnie wzrokiem. ‒ Co tam się, do cholery, wydarzyło? – rzuciłam z napięciem, czując, jak serce prawie rozrywa mi klatkę piersiową.
‒ Chcę cię przeprosić ‒ przyznał, czym zupełnie mnie zaskoczył. ‒ Nie powinienem był tak cię potraktować. Za dużo wypiłem.
‒ Ja też ‒ wyznałam zgodnie z prawdą. I nadzieją. ‒ Możemy uznać, ze tamtego nie było?
Seksowny uśmiech wykrzywił jego wargi.
‒ Tak ‒ powiedział ku mojej uldze. Czułam na swoich ustach jego spojrzenie, w samochodzie nagle zrobiło się jeszcze goręcej. Poruszyłam się nieznacznie na siedzeniu.
Parker zerknął na moje uda i zacisnął zęby. Podążyłam za jego spojrzeniem i zobaczyłam, że spod sukienki wystawał mi kawałek koronkowego paska od pończoch. Podniósł wzrok na moją twarz i po raz kolejny zobaczyłam w jego czach żar. Pożądanie wybuchło we mnie ze zdwojoną siłą. Nie powstrzymałam go, kiedy przysunął do mnie twarz i po chwili musnął delikatnie bok mojej szyi. Wręcz przeciwnie – przejęłam inicjatywę. Odwróciłam twarz i przycisnęłam usta do jego ust. Jego dłonie dotknęły moich policzków, ale ja pragnęłam poczuć je zupełnie gdzie indziej.
Niewiele myśląc, przełożyłam nogę nad skrzynią biegów i usiadłam mu na kolanach. Parker objął mnie, by chwili zacisnąć palce na moich pośladkach. Przerwałam pocałunek i spojrzałam w jego błękitne oczy, szukając w nich zgody. Ale on warknął cicho i z powrotem przyciągnął do siebie.
Całowaliśmy się zachłannie, rozbudzając u siebie nawzajem pożądanie. Powietrze między nami syczało od iskier. Poruszałam biodrami, ocierając się o jego krocze. Po kilku próbach udało mi się rozpiąć spodnie wraz z paskiem i wydostać z nich twardego penisa. Mieliśmy mało czasu, za chwilę ktoś mógł nas tu nakryć. Uniosłam nieznacznie biodra i nakierowałam go na siebie, a kiedy poczułam, jak napiera na moje wejście, opuściłam się na niego.
– Czekaj, nie nałożyłem… – zaczął w pośpiechu, ale szepnęłam mu do ucha, że biorę tabletki. Potem jęknęłam głośno, gdy się rozluźnił i zanurzył we mnie do samego końca. To uczucie wypełnienia, nadziania, to było nie do opisania. Kontynuując pocałunek, zaczęłam go ujeżdżać. Mężczyzna zaciskał dłonie na moich nagich udach, wychodząc swoimi biodrami na wprost moim ruchom. Pieprzyliśmy się jak zwierzęta, na oślep, dziko. Szyby w aucie zaparowały, w środku było duszno, mokro. Jęczałam mu prosto do ucha, demonstrując, jak bardzo jest mi dobrze, gdy mnie tak na siebie nadziewa, raz po raz. Pozycja sprawiała, że moja łechtaczka przy każdym pchnięciu ocierała się o jego twardy brzuch, coraz bardziej nabrzmiewając. Moje podniecenie było tak silne, że po kilku minutach poczułam, jak supeł w moim podbrzuszu rozwiązuje się i zalewa mnie fala orgazmu. Parker doszedł po kilku kolejnych pchnięciach, unosząc mnie do góry i zalewając mój brzuch swoim nasieniem. Zacisnęłam się na nim, rozkoszując szaleńczym pulsowaniem penisa wewnątrz siebie.
Zetknęliśmy się czołami, nasze przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą, serca powoli zwalniały. Na mojej twarzy wykwitł lekki uśmiech. Parker zaśmiał się cicho.
‒ Jesteś szalona ‒ wymruczał, skubiąc zębami moją dolną wargę.
‒ Wyzwalasz we mnie coś dzikiego ‒ odparłam, dźwigając się niezgrabnie i wracając na swoje siedzenie.
Zerknął na mnie, kiedy zapinał spodnie.
‒ Tego nie da się wymazać, Ashley ‒ powiedział cicho.
‒ Wiem ‒ potwierdziłam, patrząc mu w twarz.
‒ Odwiozę cię do domu ‒ zaproponował, odpalając silnik i wyjeżdżając z podziemnego parkingu.
‒ Dzięki ‒ powiedziałam tylko.
Ciszę w samochodzie przerywały jedynie moje komendy wskazujące mu drogę do mojego mieszkania. Parker zaparkował przed wejściem i spojrzał na mnie.
‒ Zadzwoń, jakbyś chciała porozmawiać. Ja chętnie pogadam ‒ powiedział, podając mi wizytówkę ze swoim numerem.
Wzięłam ją od niego i wysiadłam.
‒ Zastanowię się ‒ rzuciłam.
‒ Hej‒ zatrzymał mnie przez uchyloną szybę, kiedy zamknęłam drzwi. ‒ Do jutra.
Na jego twarzy zagościł niegrzeczny uśmiech, a ja znów poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca.
‒ Pa ‒ odparłam krótko. Przez chwilę patrzyłam, jak odjeżdża, po czym weszłam do środka. Zaczęłam zastanawiać się, jak niby, do cholery jasnej, miałaby teraz wyglądać nasza relacja.