A więc stary Harrison odszedł ze swojego stanowiska?

                Stałam w firmowej kuchni, w ręku trzymając kubek z parującą kawą, a moje myśli błądziły gdzieś daleko. Koleżanki dyskutowały ze sobą, w całej firmie huczało po tym, jak dyrektor ogłosił odejście swojego zastępcy. Wśród personelu podniosły się głosy, wszyscy zastanawiali się, kto dostanie stołek po Harrisonie.

                Uśmiechnęłam się pod nosem. Oczywiście, że ja.

                Upiłam łyk kawy. Musiałam wszystko dobrze zaplanować i nie mogłam popełnić żadnego błędu, jeśli rzeczywiście chciałam dostać to stanowisko.

                ‒ Ashley, jak myślisz, kto może dostać awans z naszego działu? ‒pytanie Jennifer sprowadziło mnie na ziemię. Zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając na wysoką, szczupłą blondynkę.

                ‒ Ja ‒ odparłam bez wahania.

                ‒ Masz szansę ‒ przyznała Emily, krępa brunetka po mojej stronie.

                Uśmiechnęłam się do niej szczerze.

                ‒ A ja myślę, że będzie to Meyers ‒ powiedziała w zamyśleniu Jennifer.

                Spiorunowałam spojrzeniem wyższą ode mnie o głowę blondynkę.

                ‒ Chyba żartujesz ‒ parsknęłam.

                ‒ Meyers ma chody u szefa ‒ poparła koleżankę Emily.

                Wykrzywiłam wargi z odrazą na sam dźwięk jego nazwiska. W naszej firmie dział marketingowy był podzielony na dwie kreatywne grupy. Na czele jednej z nich stałam ja, zaś drugą reprezentował Parker Meyers. Nienawidziłam go. Był jakieś pół metra ode mnie wyższy i ciągle zadzierał nosa. Rywalizowaliśmy ze sobą od zawsze. Facet był bucem, gburem i arogantem. Myślał, że jest od wszystkich lepszy.

                ‒ Nie uda mu się ‒ stwierdziłam z przekonaniem.

                ‒ Tak, a to dlaczego? ‒ zapytała Emily, nie kryjąc zainteresowania.

                ‒ Bo będzie konkurował ze mną ‒ powiedziałam, odstawiając kubek z powrotem na blat.

                Zobaczyłam, jak koleżanki wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

                ‒ Powodzenia, Ashley! ‒ rzuciła Jennifer, kiedy zaczęłam kierować się do wyjścia.

                ‒ Dzięki! ‒ Machnęłam im na pożegnanie ręką.

                Czułam, że to będzie jeden z najlepszych dni w moim życiu. Wychodząc z kuchni i skręcając w korytarz, byłam na tyle pogrążona w myślach, że wpadłam na młodego chłopaka, który niedawno zaczął u nas pracę.

                ‒ Przepraszam ‒ bąknęłam, mijając go i wznawiając wędrówkę.

                Uniosłam wysoko głowę i ściągnęłam łopatki. Patrząc prosto przed siebie napotkałam wzrok idącego z naprzeciwka Meyersa.

Nie raz słyszałam, jak część dziewczyn z mojej grupy wzdycha do niego ukradkiem. Nie rozumiem, co takiego w nim widziały. Był wysoki, a nawet bardzo wysoki. Miał szerokie barki i lodowate błękitne spojrzenie. Brunet o dłuższych włosach, zawsze elegancko uczesanych do góry i lekko do tyłu. Miał wyraźnie zarysowaną, gładko ogoloną szczękę.Był na swój sposób przystojny, za to charakter miał naprawdę paskudny.

On również mnie zauważył. Kiedy go mijałam, nawet na sekundę nie oderwał ode mnie wzroku. Wytrzymałam jego spojrzenie, ale gdy przechodząc obok, posłał w moją stronę arogancki uśmiech, zacisnęłam wargi,czując, jak zalew mnie krew. Zadarłam podbródek i przyspieszyłam, zostawiając go daleko za sobą. Kiedy dotarłam do naszej Sali, coś mnie tknęło, żeby zerknąć za siebie. Zatrzymałam się przed wejściem i spojrzałam przez ramię. Po drugiej stronie korytarza stałMeyers. Nawet z takiej odległości czułam na sobie ciężar jego spojrzenia.

                Zmarszczyłam brwi, po czym weszłam na salę, zostawiając go na korytarzu. Szybko rzuciłam się w wir pracy, zupełnie zapominając o całej sytuacji.

* * *

                Z podniecenia tej nocy nie zdołałam zmrużyć oka. W średniej wielkościmieszkaniu, które wynajmowałam w samym centrum, oprócz mnie mieszkała jeszcze moja czarna jak smoła kotka. Zwierzę musiało wyczuć mój nastrój, bo niczym stróż tkwiło przy mnie przez cały czas. O piątej nad ranem zrezygnowałam z dalszych prób zapadnięcia w sen.

                Wstałam z podwójnego łóżka ustawionego pośrodku sypialni i wsunęłam stopy w puchowe kapcie. Nad miastem ciężko wisiała zima i szara mgłasmogu.Narzuciłam na ramiona ciepły szlafrok i podeszłam do okna, spoglądając z góry na pokryte niewielką warstwą białego puchu ulice. Kotka również zeskoczyła z łóżka i zaczęła plątać się między moimi nogami, ocierając się o nie w prośbie o jedzenie. Odruchowo pogłaskałam ją po miękkim futrze. Zwierzę zamruczało.

                ‒ Spokojnie, tłuściutka, zaraz dostaniesz ‒zwróciłam się do niej, próbując opuścić sypialnię.

                Kotka lawirowała między moimi nogami, znacznie utrudniając mi swobodne poruszanie się. Raz prawie się o nią potknęłam, ale w ostatnim momencie złapałam balans i posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie, na które odpowiedziała swoim, niewzruszonym.

                Z kubkiem kawy usiadłam przy niewielkim stoliczku ustawionym w rogu pomieszczenia, tuż pod samym oknem. Popijając życiodajny płyn,spoglądałam na spadające z nieba powoli płatki śniegu, starając się zrelaksować. Dziś zamierzałam zgłosić swoją kandydaturę na zastępcę dyrektora.

                Zanim udałam się do łazienki, nałożyłam kotu jedzenie. Po drodze myślałam, jak bardzo kocham swoje małe mieszkanko. Była w nim niewielka kuchnia z długim blatem pod ścianą, utrzymana w pastelowych kolorach. Przestronny salon urządziłam w nowoczesnym stylu, z dużymi oknami nad stołem jadalnym oraz wielką narożną sofą, w którą uwielbiałam się zapadać z książką. Łazienka była niewielka, lecz wystarczająca jak na moje potrzeby. Wygodna kabina prysznicowa, wisząca umywalka i okrągłe lustro.

                Starannie dobrałam ubranie, stawiając na sprawdzoną czarną ołówkową spódnicę, z którą zestawiłam biały top na cienkich ramiączkach. Aby uniknąć zimna, na nagie ramiona zarzuciłam czarną marynarkę, wywijając nieznacznie jej rękawy. Nie znosiłam, gdy sięgały nadgarstków. Krótkie czarne włosy starannie ułożyłam, falując je nieznacznie, aby nadać fryzurze objętości. Wyraźnie podkreśliłam usta delikatną szminką, a także wytuszowałam rzęsy. Wsunęłam stopy w czarne szpilki, które jak twierdziłam, do tej pory zawsze przynosiły mi szczęście. Włożyłam płaszcz, chwyciłam torebkę i we wspaniałym nastroju opuściłam gabinet.

                Drogę do pracy pokonałam w rekordowym tempie. Nie mogłam się doczekać, aż wejdę do gabinetu szefa i oznajmię, że zrobię wszystko, by zostać zastępcą dyrektora. Prawda była taka, że im szybciej szłam, tym mniej mi było zimno. Odetchnęłam z ulgą, kiedy weszłam do holu potężnego wieżowca. Wyciągnęłam spod płaszcza identyfikator i pokazałam go stojącemu niedaleko ochroniarzowi. Ten tylko skinął głową, przepuszczając mnie dalej. Wraz z innymi pracownikami wjechałam windą na górę i wysiadłam na odpowiednim piętrze. Od razu skierowałam swoje kroki do sali, gdzie pracowała moja grupa i w pośpiechu ściągnęłam z siebie płaszcz.

                ‒Ashley, jest nowa reklama do zrobienia. ‒ Podszedł do mnie Stewart, jeden z członków ekipy.

                ‒ Zaraz dowiem się wszystkiego od starego ‒ odparłam, rzucając torebkę na krzesło.

                Ruszyłam do gabinetu szefa, który znajdował się dokładnie pośrodku długiego korytarza na naszym piętrze. Zatrzymałam się pod drzwiami i zapukałam, czekając na pozwolenie.

                ‒Proszę! ‒ zawołał ze środka dyrektor.