Karolina chciała polizać usta jak za każdym razem, kiedy była zdenerwowana. Nałożyła truskawkową pomadkę zaledwie chwilę wcześniej, więc musiała być ostrożna. Jeśli zrobiłaby to, zlizałaby całość i musiałaby poprawić makijaż. W zamian zacisnęła dłonie w pięści, aż paznokcie wbiły się w skórę. Ból przyciągnął jej uwagę i nagle zdenerwowała się, ponieważ nie były pomalowane. Tak bardzo się spieszyła, że nie zdążyła zrobić wszystkiego, co miała zaplanowane. Tylko dzięki głupiemu szczęściu okazało się, że ma przy sobie pomadkę. Nachyliła się, żeby jeszcze raz przejrzeć się w tylnym lusterku samochodu. Czarne, falowane włosy nadal wyglądały nienagannie, a wielki pukiel loków spływał na jej czoło, zakrywając połowę twarzy. Starannie zaplanowany chaos, z dokładnie wymierzoną ilością pasm. Miała na sobie najlepszy biustonosz. Sprawiał świetne złudzenie że zawiera dużo czegoś, czego zwykle Karolina nie miała zbyt wiele. Założyła strój, który tylko na pierwszy rzut oka wyglądał na wygodny, a tak naprawdę wymagał wielkiego wysiłku w skompletowaniu, i to podczas jazdy samochodem.

Takie roztrzęsienie i chaotyczność były zupełnie do niej niepodobne, ale stawka była duża.

Był dwudziesty siódmy dzień brutalnej fali upałów i kusiło ją, żeby pociągnąć łyk z butelki na wodę. Wstrzymała się. Pomiędzy autem a frontowymi drzwiami, wzdłuż betonowego podjazdu, stały liczne drzewa zapewniające cień, a łagodna bryza wpływająca przez okno dodatkowo odejmowała ciepła. Jej biały t-shirt przykleił się do skóry i żałowała, że wzięła ze sobą flanelową koszulę nawet jeśli miała być tylko obwiązana wokół pasa. Miała nadzieję, że czarne, obcisłe spodnie i niskie koturny robiły właściwe wrażenie.

Drzwi otworzyły się, kiedy wchodziła po schodach na ganek. Żołądek podskoczył jej do gardła.

– Karolina! – Eliza krzyknęła, podskakując.

– Cześć! – zdążyła wykrztusić z siebie Karolina, zanim rudowłosa kobieta wskoczyła na nią.

– Wiem, że minęło zaledwie kilka tygodni, ale wydaje się jakby to trwało znacznie dłużej.

– Dokładnie. – powiedziała i po chwili odwzajemniła uścisk, zamykając oczy – O wiele więcej.

– Stęskniłam się!

– Ja też. – wyszeptała Karolina. Uścisk wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Położyła głowę na ramieniu Elizy pogrążając się w jej rudych lokach, otoczona ich zapachem. Był oszałamiający.

Szkoda, że to trwało tylko przez moment.

– Cześć Karolina. – beznamiętny głos rozległ się zza drzwi.

Jej oczy zwęziły się, kiedy spojrzała w górę. Całe oszołomienie zniknęło w sekundę. Wysoki chłopak w szarym podkoszulku, na swój sposób przystojny, opierał się o framugę z niezadowolonym uśmieszkiem. 

– Hej, Tomek. – odpowiedziała spokojnie.

– Wejdź do środka. – zaprosiła ją Eliza – Mój boże, pachniesz jak truskawki. Kocham truskawki!

„Wiem”, pomyślała przelotnie i w końcu poddała się myśli o polizaniu ust. „Boże, jestem taka głupia.” Tomek przytrzymał dla nich drzwi, ale wydawało się, że robi to chętniej dla Elizy niż dla niej.

– Nie żartowałaś, kiedy powiedziałaś że zaraz będziesz. – zaśmiała się Eliza.

Karolina roześmiała się i przeczesała swoje włosy sięgające ramion. Przytaknęła jej. Jej poczucie własnej wartości balansowało na krawędzi. 

– Cóż, byłam w okolicy. – powiedziała, choć było to kłamstwo. Nie sądziła, żeby któreś z nich się zorientuje. – Miło jest uciec od skwaru.

– Hej, a przywiozłaś coś ze sobą? – zapytał Tomek.

– Tomasz! Ogarnij się, przecież dopiero co przyjechała. – zganiła go wzrokiem i przechyliła zawadiacko głowę Eliza.

– Musimy zaplanować pewne rzeczy – powiedział niewzruszony – Lepiej mówić od razu, w razie czego.

– Nie, nie przywiozłam… – odpowiedziała Karolina, kuląc się w sobie – Przepraszam, już nie handluję.

Tomek przeklnął i wywrócił oczami. Eliza wyglądała na zmieszaną.

– Ale nadal mam kontakty. – powiedziała niechętnie – Ile wam potrzeba?

– Tyle, ile zdołasz nam załatwić za 300zł.

– Oh, wow. – powiedziała, pewna że nie udało jej się ukryć zdziwienia.

– Nie wszystko będzie dla nas. – dodała pospiesznie Eliza – Przyjechaliśmy tu żeby sprawdzić czy rodzice mają cokolwiek w domu, ale nie mieli nic. Kiedy powiedziałam im że spróbuję załatwić trochę od ciebie, poprosili żebym wzięła też dla nich. Kazali cię pozdrowić. – wytłumaczyła, po czym uśmiechnęła się szeroko. Świat Karoliny stał się nieco jaśniejszy.

– Są tu z wami? -zapytała, ale Eliza pokręciła głową.

– Właśnie wychodzili, kiedy my dotarliśmy na miejsce.

„Kiedy dotarliśmy na miejsce”, powtórzyła w głowie, rozmyślając nad sensem tych słów. „Przyjechali razem, więc zapewne spędzili gdzieś wspólnie noc. Głupia, głupia głupia.” 

Tak jakby wyczuwając jej dyskomfort, Eliza pociągnęła ją w kierunku kanapy i posadziła na niej, szczerząc się. 

– Jak ci leci?

– Spoko. – odpowiedziała beznamiętnie. Była boleśnie świadoma wzroku Tomka na sobie, więc wyciągnęła telefon z kieszeni. – Napiszę tylko do kolegi. To zajmie chwilkę, dobrze?

– No dalej, – pospieszyła ją Eliza – musisz opowiedzieć coś więcej. Jak poszły ci egzaminy?

– Praktycznie same piątki. – odpowiedziała, wzruszając ramionami.

– To super!

– Taa. – przygryzła na moment wargę – Wydaje się, że wszystko poszło gładko jak tylko poukładałam sobie w głowie własne priorytety. Chciałabym zacząć się uczyć już na jesień, tak samo jak ty, ale mimo to mi się udało. Lepiej późno niż wcale. Tak czy siak, chcę zmienić uczelnię. Zaczynam myśleć o przeniesieniu się na semestr lub dwa. – powiedziała, po czym spłoszyła się i spojrzała w dół. – Wiesz, gdzieś indziej. Zobaczymy. Póki co muszę utrzymać dobrą średnią.

– Oh! – pisnęła Eliza – Jeśli dostaniesz się na politechnikę, będziemy mogły zamieszkać razem w akademiku!

– Tak. – powiedziała, ale patrzyła nadal na swoje kolana – Może.

– Przecież zawsze rozmawiałyśmy o wspólnym mieszkaniu. – powiedziała Eliza, odwracając się do Tomka, żeby wprowadzić go w temat. – Robiłyśmy szalone plany rozkładu pokoju. Chciałyśmy mieć osobne miejsce na trzymanie naszych złotych koron, jedne specjalnie dla całowania chłopaków, a inne miało przypominać zwykły pokój dzienny, ale mieć ukrytą klapkę w podłodze prowadzącą do zjeżdżalni pod podłogą.

– I specjalną kuchnię, tylko na przekąski. – dodała Karolina, potakując – Oj tak.

– A ilu chłopców ty zamierzasz całować, Karolina? – głos Tomka dobiegł z okolic lodówki, kiedy otworzył jej drzwi.

– Hej! – powiedziała defensywnie Eliza – Uspokój się. Planowałyśmy to wszystko, kiedy miałyśmy po dziesięć lat.

– Tak tylko mówię… – powiedział, podnosząc ręce na znak niewinności. W obydwu miał butelki z piwem. – Na dodatek, czy ty aby nie wiedziałaś że jesteś lesbijką już od trzeciej klasy podstawówki?

Karolina chciała wtopić się w sofę i zapaść pod ziemię, ale żadne z nich nie zdawało się tracić jej z oczu.

– Potrafisz być niezłym dupkiem, wiesz o tym? I nie, nie chcę piwa. Jest dziesiąta rano. – zganiła go Eliza.

– Oba są dla mnie. – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem, odchodząc w kierunku tarasu z tyłu domu.

Czekała, aż zamkną się za nim drzwi, po czym powiedziała:

– Dupek. Przepraszam cię za niego.

– Wszystko w porządku. – powiedziała miękko Karolina – To jak, wróciliście do siebie?

– Nie. – odpowiedziała szybko Eliza, mimo iż odwróciła wzrok – Nie na serio.

Karolina zaśmiała się gorzko.

– Co to znaczy „nie na serio”? – zapytała, próbując nie zabrzmieć uszczypliwie.

– Nie wiem, to skomplikowane. – objęła się ramionami i odchyliła na kanapę, zatapiając się w poduszki – Spędzamy razem sporo czasu teraz, kiedy oboje wróciliśmy do domu na lato. Ale ja wiem, że w międzyczasie spotykał się z innymi dziewczynami z uczelni.

Karolina nie skomentowała tego, a Eliza kontynuowała.

– Zerwaliśmy. Nie wiem dlaczego jestem o to zła. Ja przecież też nie jestem święta, ale… Nagle zachciało mu się do mnie wrócić. Widujemy się codziennie. Nie wiem. To nie jest przyjemne, kiedy czuję się jak… wygodna opcja.

– Czy powiedziałaś to jemu?

Eliza zaprzeczyła. Nagle jej bluzka wydawała się na niej wisieć, a ona sama sprawiała wrażenie małej, zagubionej dziewczynki. Kiedy były małe, zazwyczaj chowała się za Karoliną. Oczywiście Karolina uważała, że jest najpiękniejszą kobietą na świecie, ale nigdy nie zdołała jej tego powiedzieć.

A Tomek zrobił to. Nigdy nie polubili się z Karoliną, ale ich relacje dodatkowo się chłodziły kiedy zaczął się spotykać z Elizą na pierwszym roku studiów.

Dziewczyna odchrząknęła i powiedziała nieco pewniej:

– A co u ciebie? Jak tam Sabina?

– Rozstałyśmy się. – odpowiedziała Karolina, patrząc jej w oczy.

– Oh… Naprawdę?

– To był najwyższy czas. Stałyśmy się innymi osobami.

– To.. dobrze. Cieszę się. – powiedziała Eliza z wahaniem.

– Cieszysz się, że zerwałyśmy?

Eliza przytaknęła, po czym wydała z siebie dziwny dźwięk i uśmiechnęła przepraszająco.

– Nie wiem co gadam. Jeśli ty się cieszysz że to koniec, to ja też.

Karolina pokiwała głową i poszukała innego tematu do rozmowy.

– No to jaką mamy dziś okazję? – zapytała.

– Oh! Um, Jacek… – Eliza zatrzymała się na chwilę i zamrugała – Jacek zaciąga się do piechoty morskiej. Jutro wyjeżdża do bazy. W sumie, chcemy się dzisiaj spotkać w pełnym składzie zespołu, żeby go pożegnać.

– Rozumiem. – powiedziała Karolina, przygryzając wargę i uśmiechając się. Nigdy nie należała do paczki.

– Totalnie powinnaś pójść z nami!

– O nie, nie jestem tego pewna. – powiedziała – Musiałabym sprawdzić w kalendarzu, ale prawdopodobnie będę zajęta tego dnia.

– Mój boże, zamknij się. – Eliza zaśmiała się – Proszę…? Naprawdę chciałabym, żebyś tam była. – dodała, po czym sięgnęła po dłoń Karoliny.

– Dobrze. – wyszeptała. To było wszystko, co zdołała z siebie wydusić. Zrobiło się cicho na około minutę, więc ciężko było jej uwierzyć, że nic się między nimi nie dzieje. Wiedziała, że ten kontakt fizyczny nic nie znaczył, ale ułuda była tak piękna… Dłoń Elizy była niesamowicie miękka w dotyku.

– Ja, um… – Eliza odchrząknęła i uśmiechnęła się – Wiem, że mówiłam to już wcześniej, ale naprawdę doceniam to że przyjeżdżałaś w odwiedziny w ostatnim półroczu. Myślałam że oszaleję, a twoja obecność… – odwróciła wzrok, zakłopotana – Jestem pewna, że miałaś lepsze rzeczy do roboty, ale… Dziękuję ci.

– Nie ma za co. – powiedziała Karolina, patrząc jej głęboko w oczy.

Drzwi na taras rozsunęły się, a Eliza wycofała dłoń w tym samym momencie.

– Jakieś wieści? – zapytał Tomek, wciskając głowę do środka.

Karolina popatrzała na niego przez chwilę, po czym spojrzała na swój telefon. Zielona, migająca dioda wskazywała na nieodczytaną wiadomość.

– Nie. – powiedziała z wahaniem – Jeszcze nie.

Chciała za wszelką cenę grać na zwłokę, żeby zyskać choć trochę więcej czasu z Elizą. Pragnęła tego całą sobą.

O autorze