Kolejne kilka dni upłynęło mi na analizowaniu tego, co wydarzyło w się w piątek. Doznania z tamtego wieczora były tak niesamowite, irracjonalne, a wręcz nierealne, że przez chwilę zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie miały miejsce. Potwierdzał to jednak członek sztywniejący na samą myśl o pięknym smukłym ciele dziewczyny tańczącej za szkłem. 

Powoli myśl o niesamowitości tego spotkania ustępowała pola pewnemu niespełnieniu. Nie dotknąłem dziewczyny, nie mogłem poczuć ciepła, smaku i zapachu jej ciała. Nie byłem przyzwyczajony do tego, że liżę lizaka przez papierek. Zawsze dostawałem to, co najlepsze i chciałem, żeby tak trwało. Postanowiłem, że muszę zdobyć kolejny żeton na spotkanie w „Villa Rossa”, dlatego już w poniedziałek rano dzwoniłem do mojego partnera w interesach. W środę dał mi odpowiedź, że mogę otrzymać złoty żeton, ale pod warunkiem, że zgodzę się spotkać z właścicielem klubu w związku z jakąś ofertą handlową. Zgodziłem się i postanowiłem na razie nie zawracać sobie głowy interesami z nowym wspólnikiem. 

Dwa kolejne dni były dla mnie jednym długim pasmem oczekiwania na piątkowy wieczór. Nie mogłem na niczym skupić uwagi, stale w pamięci odświeżając sobie obraz Stokrotki. Nie mogłem się doczekać, aż dotknę jej skóry, sprawdzę sprężystość piersi, poczuję ciepło i wilgoć jej kobiecości. Towarzyszyło mi też wiele wątpliwości. Bałem się, że mogę jej już nie spotkać, że nie spodoba mi się jej twarz albo że jej ciało z bliska i pozbawione promieni niebieskiego światła nie będzie już tak atrakcyjne. 

W piątkowy wieczór wychodziłem z mojego małego biura w hoteliku z uśmiechem na twarzy, ale też drobnym niepokojem. Przez cały dzień obracałem w palcach złoty żeton. Był identycznie wytłoczony jak srebrny, jednak w materiale imitującym cenniejszy kruszec. Kiedy przechodziłem koło recepcji, znów zaczepiła mnie Baśka. Okazało się, że znalazła jakieś faktury ze źle wpisaną datą i że to wina Dominiki. Już miałem ją zbyć, kiedy dotarło do mnie, że za wypisywanie faktur była odpowiedzialna trzecia dziewczyna, czyli Majka. 

– Jak Dominika może być winna tego, że Majka źle wypisała faktury? – zapytałem.

– Dominika zamieniła się z nią zmianami i Majka była zmęczona, dlatego się pomyliła. 

– To trochę głupie tłumaczenie – uznałem. – Przecież nikt nie kazał jej się zamieniać.

– Nie broń tej wywłoki, szefie – syknęła Baśka. – Obiecałeś, że się z nią rozmówisz.

– Tak, pogadam z nią w przyszłym tygodniu. Teraz się spieszę. 

Uśmiechnąłem się w duchu, bo obawiałem się, że chodzi o coś poważnego. Tymczasem to był kolejny akt zazdrości ze strony Baśki. W sumie było mi to na rękę. Konflikty w załodze zawsze są na korzyści pracodawcy. 

Krótka trasa taksówką, weryfikacja na bramce i na chwilę przed 20 już czekałem w tym samym pomieszczeniu ze sceną, w którym byłem przed tygodniem. Kiedy zapaliły się reflektory i rozbrzmiała muzyka, na scenie pojawiły się dziewczyny w płaszczach. Szybko zlokalizowałem tę, która nosiła symbol stokrotki. Przywołując  pamięci jej występ, porównałem budowę ciała do tej zapamiętanej. Idealne ciało tego wieczora wydawało się jeszcze smuklejsze i piękniejsze. Poczekałem, aż pojawi się w blasku reflektora i natychmiast nacisnąłem guzik w uchwycie fotela. Nie chciałem, żeby ktokolwiek mnie uprzedził w walce o Stokrotkę. 

Zaprowadzono mnie do oddzielnego pokoju, tym razem bez weneckiego lustra. Było skromnie udekorowane, a przez panujący półmrok lwia część dekoracji była w nim niewidoczna. Większość powierzchni zajmowało proste łóżko podświetlone niebieskimi pasami ledowymi. Mój opiekun z poprzedniego spotkania nakazał mi założyć kominiarkę. Jak argumentował, ma to dać jeszcze większą dyskrecję i zapobiegać szantażom. Choć niechętny do tego zabiegu, założyłem miękką tkaninę na twarz i czekałem w napięciu na Stokrotkę. 

Już po chwili boczne drzwi do pokoju otwarły się i stanęła w nich dziewczyna, o której myślałem przez cały ostatni tydzień. Miała na sobie wysokie szpilki, białą koronkową bieliznę i kominiarkę w tym samym kolorze, spod której wystawały usta pokryte czerwoną szminką. Odniosłem wrażenie, że kiedy mnie zobaczyła, zawahała się na moment. Jednak to zatrzymanie trwało nie dłużej niż jedno uderzenie serca. Może mi się wydawało, a może po prostu dziewczyna zdziwiła się, że nie jestem kolejnym grubym i obleśnym bogaczem, z jakimi pewnie miała do czynienia. 

Wstałem z krawędzi łóżka i podszedłem do niej. Bez słowa wyciągnąłem do niej dłoń i zewnętrzną częścią pogłaskałem smukłe ramię. Wreszcie poczułem ciepło jej skóry i oceniłem, że była bardzo gładka. Zbliżyłem usta do szyi tuż pod brzegiem materiału kominiarki i głęboko wciągnąłem powietrze. Jej skóra pachniała cytrusowym płynem do kąpieli, a także mocnymi piżmowymi perfumami. Wreszcie miałem to, czego chciałem. Moje zmysły zaczęły szaleć, miałem ochotę natychmiast zedrzeć z niej bieliznę i poczuć ciepło jej wnętrza. Nie chciałem jednak przedwcześnie skończyć przyjemności i wolałem wyciągać ją maksymalnie długo, jak to tylko było możliwe. 

– Zdobyłem złoty żeton – przerwałem ciszę.

– Zatem to ty – odparła beznamiętnie. – Cieszę się z tego, że znów mnie odwiedziłeś. 

Potem dodała:

– Mogę coś dla ciebie zrobić, mój panie? – powiedziała to tym samym słodkim tonem, co ostatnio. – Masz jakieś szczególne życzenia?

– Na początek wskakuj do łóżka, a potem zobaczymy – odparłem rozkazującym tonem.