Marek zaczął się poruszać, wykonując mocne pchnięcia. Podniósł moje nogi i oparł sobie na barkach. Leżałam pod nim jęcząc cicho, kiedy on pieprzył mnie do nieprzytomności. Moje piersi podskakiwały w rytm jego pchnięć. Marek zacisnął palce na mojej szyi.

                Za każdym razem jego kutas docierał do tylnej ścianki mojej pochwy, drażniąc wrażliwy punkt. W moim podbrzuszu zaczęło rosnąć napięcie, które tylko jego fiut był w stanie rozładować. Marek zwiększył tempo oraz kąt pchnięć, zaczęłam krzyczeć. Pieprzył mnie z całej siły, przez co ból mieszał się z przyjemnością.

                Po kilku sekundach orgazm wybuchł we mnie ze zdwojoną siłą. Zakręciło mi się w głowie. Nie byłam w stanie nic zrobić. Moim ciałem wstrząsały fale rozkoszy, podczas gdy Marek wciąż nie doszedł. Przyjemność stawała się nie do zniesienia.

                Jego ruchy stały się krótkie i urywane, aż w końcu on sam doszedł, zalewając mój brzuch swoją ciepłą spermą. Opadł na materac obok mnie. W sypialni zapanowała cisza, przerywana jedynie naszymi ciężkimi oddechami.

                Było już późno w nocy, podwójny orgazm sprawił, że poczułam, jak bardzo byłam wykończona. Zamknęłam oczy i wtuliłam się w leżącego obok mężczyznę, który objął mnie ramieniem.

* * *

                Rano obudził mnie ruch. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą zaspaną twarz Marka. W pomieszczeniu było widno, co znaczyło tylko, że nastał już nowy dzień. Wtedy dotarła do mnie powaga sytuacji.

                ‒ Cholera jasna! ‒ zaklęłam, zrywając się na równe nogi.

                Rozejrzałam się w pośpiechu po sypialni, szukając na podłodze porozrzucanych części swojej garderoby.

                ‒ Kingo? ‒ zapytał Marek siadając i przyglądając mi się spod uniesionych powiek.

                ‒ Muszę wracać ‒ rzuciłam, pospiesznie wciągając na siebie dresy, które oferował mi wczoraj.

                ‒ W porządku, odwiozę cię ‒ zaproponował.

                ‒ Nie ma potrzeby ‒ zaprotestowałam.

                ‒ Nie? A jak zamierzasz wrócić do domu? Wiesz w ogóle, gdzie jesteś?

                Zamarłam, spoglądając przez częściowi zasłonięte okno.

                ‒ Nie ‒ przyznałam.

                ‒ Więc się nie wygłupiaj ‒ mruknął, również zeskakując z łóżka. ‒ Powiem, żeby przygotowali śniadanie.

                ‒ Nie ‒ rzuciłam szybko. ‒ Nie mam na to czasu. Moja młodsza siostra została sama na noc w domu i na pewno odchodzi od zmysłów… ‒ urwałam, wyrzucając sobie w myślach to, jaką okropną siostrą byłam. Całkowicie o niej zapomniałam.

                ‒ Daj mi sekundę ‒ powiedział, podnosząc z podłogi spodnie oraz koszulkę.

                Zatrzymałam wzrok na jego kroczu, gdy wciągał jeansy bez bielizny. Włożył koszulkę i podszedł do mnie. Położył dłoń na dole moich pleców i następnie pokierował w stronę wyjścia.

                ‒ W samochodzie podasz mi dane do przelewu.

                Zesztywniałam. Nie wezmę pieniędzy za noc pełną seksu.

                ‒ Nie ‒ postawiłam się. Marek zerknął na mnie zdziwiony.

‒ Taka była nasza umowa.

                Ukryłam przed nim fakt, jak bardzo zabolały mnie te słowa. Dla niego była to jedynie jednorazowa przygoda, natomiast dla mnie ten seks nie pozostał bez znaczenia. Oddałam mu się i duma nie pozwalała mi wziąć za to pieniędzy.

                Opuściliśmy budynek, na podjeździe już czekał na nas podstawiony samochód. Kiedy Marek otworzył tylnie drzwi i przepuścił mnie przodem, po czym zajął miejsce obok, wcale mnie to nie zdziwiło. Podałam mu adres i wbiłam wzrok w splecione dłonie.

                ‒ Dlaczego nie chcesz pieniędzy? Umawialiśmy się, że spędzisz noc, za którą ci zapłacę.

                Skrzywiłam się słysząc, jak to brzmiało.

                ‒ Spędziłam z tobą noc, bo chciałam. Nie chcę za to pieniędzy ‒ odparłam.

                Marek dotknął mojego podbródka i skierował na siebie mój wzrok.

                ‒ Potrzebujesz tych pieniędzy ‒ przypomniał mi.

                ‒ Ale nie za seks z tobą ‒ wyznałam cicho, spuszczając wzrok zawstydzona.

                ‒ Jak chcesz ‒ ustąpił, zaskakując mnie tym.

                ‒ Dziękuję ‒ szepnęłam.

                Milczałam przez resztę drogi. Odetchnęłam z ulgą, kiedy kierowca zaparkował pod kamienicą. Wysiadłam z auta bez słowa, od razu kierując swoje kroki w stronę wejścia do budynku. Chciałam w ten sposób uniknąć niezręcznego pożegnania.

                Słyszałam, jak Marek idzie za mną. Weszłam na klatkę, gdzie obejrzałam się przez ramię. Mężczyzna podążał za mną.

                ‒ Proszę, dalej nie idź ze mną ‒ poprosiłam, zatrzymując się u szczytu schodów.

                ‒ Dlaczego? ‒ Mężczyzna przyglądał mi się uważnie.

                ‒ Moja siostra jest nastolatką, kiedy zobaczy mnie na progu w nieswoich ubraniach i w dodatku z obcym mężczyzną… ‒ urwałam, dając mu do zrozumienia, jak brzmiałabym dalsza część zdania.

                Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu. W końcu westchnął ciężko.

                ‒ Zgoda ‒ ustąpił.

                ‒ Do widzenia ‒ rzuciłam, wspinając się po stopniach na górę.

                Chciałam jak najszybciej zniknąć za drzwiami mieszkania, unikając w ten sposób niezręcznego pożegnania. Powinnam go pocałować, przytulić, a może uścisnąć dłoń? Co za głupota.

                Wślizgnęłam się do mieszkania na paluszkach, robiąc wszystko, aby tylko nie obudzić siostry. Od razu pognałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, zmywając z siebie resztki poprzedniej nocy. Włożyłam swoje ubranie i kiedy Oliwia wstała, ja już piłam kawę w kuchni. Na jej pytanie o której wróciłam skłamałam, mówiąc, że późno w nocy, kiedy ona już spała.

                Cały dzień spędziłyśmy razem pod jednym kocem, oglądając głupie komedie w telewizji. Wieczorem, kiedy zasnęła, weszłam na stronę banku, by sprawdzić, ile zostało nam na koncie. Zobaczyłam przelew na pięć tysięcy złotych od Marka Witkacego.

                Uśmiechnęłam się pod nosem. Duma nie pozwalała mi przyjąć tych pieniędzy, których tak bardzo potrzebowałam. Byłam mu wdzięczna za to, że załatwił to w ten sposób. Dzięki niemu mogłam wyjść z całej tej sytuacji z twarzą.

* * *

                Rano wychodziłam z mieszkania, aby udać się do pobliskiego sklepu na najpotrzebniejsze zakupy. Potem planowałam przejść się po innych lokalach, może w którymś z nich potrzebowali kogoś do pracy.

                Wychodząc z klatki mój wzrok padł na znany mi samochód. Stopy wrosły mi w ziemię, kiedy tylnie drzwi otworzyły się i na ulicę wysiadł Marek. Z rozdziawioną buzią patrzyłam, jak zmierza chodnikiem w moją stronę. Miał na sobie białą koszulkę, które opinała jego bicepsy oraz jasne jeansy, na których widok ślinka sama napłynęła mi do ust.

                Mężczyzna zatrzymał się przede mną. Na jego ustach widniał krzywy uśmiech.

                ‒ Cześć, Kingo ‒ rzucił na powitanie.

                ‒ Cześć ‒ mruknęłam, mrugając.

                ‒ Pozwolisz zaprosić się na kawę? ‒ zaproponował z błyskiem w oku.

                W pierwszej chwili chciałam odmówić, ale udało mi się powstrzymać. Właściwie, dlaczego nie?

                ‒ Tak ‒ odparłam.

                ‒ Zapraszam. ‒ Wskazał gestem czekający na nas samochód.

                Ruszyłam w jego stronę. Kiedy mijałam Marka, ten pochylił się i szepnął do mojego ucha:

                ‒ Nie mogę przestać o tobie myśleć. ‒ Zadrżałam, czując, jak przyjemny skurcz rodzi się w moim podbrzuszu. ‒ Marzę o twojej skórze, twoich ustach. O tym, żeby znów cię pocałować.

                Spojrzałam mu w twarz i zobaczyłam, jak jego oczy płoną. Wiedziałam, że mówił prawdę. Ja również płonęłam dla niego.

                Bez słowa wsiadłam do samochodu i pozwoliłam księciu zabrać się na kawę, a potem tam, gdzie tylko chciał.

O autorze