We dwójkę przeszliśmy do sąsiedniego pomieszczenia, o wiele mniejszego od sali głównej. Gdy tylko zniknęliśmy z oczu gości, obróciłam się na pięcie i wyrwałam z jego uścisku.
‒ Oszalałeś? ‒ wysyczałam. ‒ Przez ciebie wyleją mnie z pracy!
W oczach mężczyzny błysnęła złość.
‒ Ile ci za to płacą, co? Za taki pokaz, podczas którego kręcisz dupą? Tysiąc? Dwa?
Sapnęłam z oburzenia. Co za bezczelny typ!
‒ Masz pieniądze i myślisz, że jesteś królem świata ‒ parsknęłam z pogardą.
Arogancki uśmiech wykrzywił jego wargi. Teraz, kiedy znajdowałam się blisko niego, zdałam sobie sprawę z tego, jak przystojnym mężczyzną był. Ścisnęło mnie w żołądku.
‒ Zostań tu ‒ rozkazał.
‒ Chyba oszalałeś! ‒ zawołałam za nim, kiedy zmierzał w stronę drzwi. ‒ Zamkniesz mnie?!
‒ Po prostu zaczekaj chwilę ‒ powiedział, po czym wyszedł.
Wbiłam zszokowane spojrzenie w drzwi, za którymi przed sekundą zniknął. Stopniowo zaczęło docierać do mnie, co się właśnie wydarzyło. Zakryłam dłonią usta, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy. Pracowałam jeden dzień. Zaledwie jeden dzień, a już zdążyłam wszystko zepsuć! Złamałam regulamin firmy, przez co na sto procent nie dostanę zapłaty.
Jęknęłam cicho. Rozejrzałam się po pokoju pełnym rozpaczy wzrokiem. Może coś ukradnę? Zaczęła przepełniać mnie desperacja. Nie mogłam wrócić do domu bez pieniędzy. W ten sposób ukarzę tego gnojka za to, że mnie ich pozbawił. W pośpiechu zaczęłam przemieszczać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś wartościowego. W końcu zatrzymałam się po środku i wybuchłam histerycznym śmiechem. Ciekawe, gdzie wcisnę sobie ten łup. Wolałam nawet o tym nie myśleć.
Miałam właśnie osunąć się na podłogę w rozpaczy, kiedy w drzwiach pojawił się tajemniczy mężczyzna. Wszedł do środka i zamknął je za sobą, przekręcając klucz w zamku. Moje serce przyspieszyło, tym razem nie z podziwu a strachu.
‒ Dobrze, jak się nazywasz? ‒ zaczął, idąc powoli w moją stronę.
Odruchowo cofnęłam się o krok.
‒ Kinga ‒ powiedziałam.
‒ Kingo ‒ powtórzył po mnie cicho. Zadrżałam. ‒ Jak długo pracujesz w Dark Horse?
‒ W ogóle tam nie pracuje ‒ wyznałam zgodnie z prawdą. ‒ Zadzwonili do mnie dziś, że potrzebują kogoś.
Brwi mężczyzny uniosły się wysoko.
‒ Więc sięzgodziłaś?
‒ Co cię to w ogóle obchodzi? ‒ żachnęłam się, czując, że byłam przez niego oceniana.
‒ Skoro zgodziłaś się na coś takiego przyczyna jest tylko jedna ‒ powiedział, ciągle idąc w moją stronę. Cofałam się do momentu, aż moje plecy zetknęły się ze ścianą. ‒ Potrzebujesz pieniędzy.
‒ Czego ode mnie chcesz? ‒ rzuciłam zduszonym tonem.
‒ Od razu mi nie pasowałaś ‒ mówił cicho.
Serce zamarło mi w piersi. A więc nie spodobałam mu się, to postanowił pozbawić mnie pieniędzy i pracy? Za kogo on się w ogóle uważa?!
‒ Jak śmiesz? ‒ wykrztusiłam.
Zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów od mojego ciała. Przylgnęłam mocniej do ściany.
‒ Zatańcz dla mnie ‒ powiedział spokojnie.
Nie wytrzymałam. Furia wybuchła we mnie, opanowując umysł. Czerwona plama przesłoniła mi wzrok.
‒ Jesteś nienormalny! Za kogo ty się w o ogóle uważasz?!
Po twarzy mężczyzny przemknęło rozbawienie.
‒ Zapłacę ci potrójnie, jeśli zostaniesz.
Zatkało mnie.
‒ Ale… Ja… ‒ zaczęłam się jąkać. ‒ Że co?
‒ Zapłacę ci… ‒ zaczął.
‒ Zrozumiałam ‒ warknęłam, przerywając mu w połowie. ‒ Nie jestem dziwką ‒ wyplułam z siebie z pogardą.
‒ Wiem, że nią nie jesteś. Nie pasujesz nawet na tancerkę erotyczną ‒ powiedział ze spokojem. ‒ Ale masz w sobie coś, co przyciąga mnie jak magnez.
Uniósł dłoń i musnął nią mój policzek. Zadrżałam.
‒ Nie rozumiem ‒ przyznałam skonsternowana.
‒ Zostań ze mną tej nocy, zapłacę ci potrójnie.
‒ Nie.
‒ Nie chcę nic od ciebie. Podobasz mi się. Zapłacę za taniec indywidualny. Po wszystkim moi ludzie odwiozą cię do domu.
‒ Skąd mam wiedzieć, że mnie nie wykorzystasz? ‒ spytałam, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Jego bliskość działała na mnie w sposób, jakiego nie chciałam. Mój oddech przyspieszył, kiedy on przeszywał mnie wzrokiem.
‒ Masz na to moje słowo.
Prychnęłam.
‒ Dlaczego akurat ja?
Po raz kolejny uniósł dłoń i dotknął mojego policzka. Przymknęłam oczy pod wpływem ciepła bijącego od jego ręki.
‒ Jest w tobie coś intrygującego ‒ przyznał. ‒ Poza tym nie podobało mi się to, jak patrzyli na ciebie pozostali.
‒ Zgoda ‒ powiedziałam cicho.
‒ Będziesz moim prezentem urodzinowym, Kingo.
Spojrzałam na niego spod rzęs.
‒ Zatańcz dla mnie, Kingo‒ wymruczał, cofając się o krok. Przesunął wzrokiem po moim ciele, poczułam, jak moje policzki pokrywają płomienne rumieńce.
‒ Nie ma muzyki ‒ zaprotestowałam cicho.
‒ Wyobraź ją sobie ‒ podpowiedział. Wskazał dłonią środek pomieszczenia. ‒ Usiądę na sofie i będę na ciebie patrzył, dobrze?
‒ Okej… ‒ mruknęłam niepewnie.
‒ Zacznij, proszę.
Sięgnął w kierunku ogromnych skrzydeł, które wciąż miałam przyczepione do pleców. Zręcznymi ruchami szybko mnie ich pozbawił, a te opadły z cichym hałasem u moich stóp. Następnie odszedł w kierunku sofy i usiadł, zostawiając mnie samą pod ścianą. Nogi drżały mi ze stresu, kolana same uginały się pod sobą. Czułam na sobie ciężar jego spojrzenia, zmusiłam się, by przejść na środek pokoju. Odwróciłam się do niego plecami, bo tak było mi łatwiej zacząć. Moja pierś unosiła się i opadała gwałtownie pod wpływem przyspieszonego oddechu wywołanego przez całą tę sytuację.
Zatoczyłam koło biodrami, wyginając się przesadnie. Próbowałam uspokoić oddech, ale mi to nie wychodziło. Położyłam dłonie na udach i powoli sunęłam nimi wzdłuż swojego ciała, docierając do piersi. Zerknęłam przez ramię, aby ocenić, czy pokaz się podobał. Marekpatrzył na mnie z aprobatą.
Obróciłam się więc do niego przodem, z każda kolejną sekundą nabierając więcej odwagi.
Uniosłam wyżej głowę i spojrzałam mu w oczy. Miały cudowny odcień zieleni, taki, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam. Bałam się tego, że będzie ode mnie wymagał rzeczy obrzydliwych, ale on naprawdę tylko patrzył. Na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Ciało wyluzowało się nieznacznie, moje ruchy stały się płynniejsze, zerknęłam na Marka spod rzęs.
On również wyglądał na zrelaksowanego. Jedno ramię położył na oparciu, jego oczy czujnie śledziły każdy mój ruch.Kucnęłam, szeroko rozkładając kolana. Błądziłam dłońmi po własnym ciele, muskając biust i krocze.
Wtedy Marek wstał i niespodziewanie ruszył w moją stronę. Facet był przystojny, a do tego dobrze wychowany. Doskonale wiedział, jak traktować kobietę. Zatrzymał się o krok przede mną i wyciągnął dłoń. Ujęłam jego rękę i wstałam. Poczułam, jak kładzie dłonie na dole moich pleców, a następnie przyciąga mnie do siebie. Oparłam ręce na jego barkach, patrząc mu prosto w oczy.