Nie wiem do końca, jakiemu zabiegowi poddawał się Jacek i dlaczego nie był w stanie wyjść sam z mieszkania. Miał opatrunek na ramieniu, ale nie pytałam dlaczego. Przyjął mnie jak gościa, zaproponował kawę i coś zimnego do picia. Odmówiłam i zasugerowałam, żebyśmy od razu przeszli do rzeczy. Wytłumaczyłam, że przywiózł mnie tu ochroniarz i jestem z nim umówiona za godzinę.
Zaprosił mnie do swojego gabinetu, w którym poza biurkiem i szafką z książkami, miał małą wersalkę. Tym razem Jacek nie był już tak szarmancki, jak za pierwszym razem. Zaproponował, żebym zaczęła od loda. Zsunął dresowe spodnie do kolan i wyjął z bokserek swoje sztywne przyrodzenie. Fiut był czysty i dokładnie wygolony, dlatego nie miałam problemu z tym, żeby wziąć go do ust. Delikatnie polizałam go na czubku, a potem złapałam dłonią i wsunęłam końcówkę penisa między wargi. Przy każdym wsunięciu dodatkowo pieściłam go językiem.
Jacek nie napierał biodrami, nie przytrzymywał mi głowy i nie starał się natychmiast wsunąć członka do gardła. Trzymał mi na głowie dłonie i ze spokojem przyjmował moje pieszczoty. Lubiłam takie zachowanie i nawet tak niekomfortowa sytuacja stawała się dla mnie bardziej przyjemna.
Stopniowo pozwalałam członkowi wsunąć się głębiej do ust. Przytrzymałam jedną ręką jego pośladki, a druga nadal obejmowałam nasadę. Członek sięgał już niemal do gardła, jednak to ja kontrolowałam tempo i głębokość, dlatego nie sprawiało mi to dyskomfortu. Wręcz przeciwnie, cieszyłam się, że moje zabiegi sprawiają mu przyjemność. Kiedy klęczałam przed Jackiem z jego przyrodzeniem w ustach, ktoś wszedł do mieszkania i usłyszałam kobiecy głos dochodzący z przedpokoju.
– Jacek, jesteś? Przywiozłam nam obiad.
– To moja żona – wydukał przerażony mężczyzna. – Poczekaj tutaj.
Nasunął spodnie, a potem zamknął mnie w gabinecie i wyszedł na spotkanie małżonki. Zza drzwi słyszałam ich głosy. Jacek był wyraźnie zaskoczony, a kobieta twierdziła, że chciała mu zrobić niespodziankę i wzięła pół dnia wolnego w pracy. Zapowiadało się na to, że zostanę w gabinecie na dłużej. Z każdą chwilą traciłam, denerwowałam mojego ochroniarza i zwiększałam ryzyko, że kiedy zostanę odkryta, nie będzie można już tej sytuacji wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób.
Postanowiłam opuścić mieszkanie i nie tracić czasu na siedzenie w gabinecie. To nie ja tu robiłam coś złego i nie ja powinnam się ukrywać. Byłam w pracy. Normalnie w takiej sytuacji wyszłabym z gabinetu, przeszła bez słowa obok zdziwionych małżonków i opuściła dom, mając w dupie ich awantury i nieporozumienia. Jednak Jacek był dla mnie dobry i choć znałam go krótko, nie chciałam robić mu żadnych nieprzyjemności. Postanowiłam zatem wykorzystać element, który często dawał mi przewagę nad konkurentami z branży i pozwalał dyktować wyższe stawki – inteligencję.
Na półce nad biurkiem znalazłam białą tekturową teczkę z gumką, a z drukarki wyjęłam kilka pustych kartek. W torebce znalazłam okulary z szerokimi oprawkami i szkłami neutralnymi. Poprawiłam sukienkę i makijaż, a potem założyłam okulary. Dziękowałam sobie w duchu, że nie ubierałam się bardzo wyzywająco, jak wiele moich koleżanek z branży. Wyglądałam teraz jak pani z banku, a nie dziewczyna do towarzystwa.
– Panie Jacku, chyba mamy już wszystko – powiedziałam, wychodząc z gabinetu i wkładając puste kartki do teczki.
Jacek i jego żona zamarli nagle, jakby w pół ruchu, i spojrzeli w moim kierunku. Małżonkowie byli równie zdziwieni, choć zapewne mieli inne powody, żeby znaleźć się w tym stanie. Zatrzymałam wzrok na kobiecie starszej ode mnie o jakieś dziesięć lat, jednak nadal bardzo atrakcyjnej i zadbanej. Była wysoka, miała ciemne włosy przystrzyżone do wysokości ramion i ładną twarz, która zdradzała jej władczy charakter.
– Jacek, kim jest ta pani? – zapytała kobieta. – Wyjaśnisz mi, dlaczego zamknąłeś ją w gabinecie?
Jacek był tak bardzo zaskoczony, że nie mógł wydusić z siebie nawet jednego słowa. Musiałam zareagować. Podeszłam do kobiety i wyciągnęłam dłoń w jej stronę.
– Przepraszam bardzo, nie przedstawiłam się – powiedziałam. – Nazywam się Elwira Kowalska i jestem konsultantką do spraw niezależności energetycznej. Konkretnie doradzam przy inwestycjach w Odnawialne Źródła Energii.
– Od fotowoltaiki – wydukał Jacek. – Ta pani jest od fotowoltaiki.
– Tak, właśnie – uśmiechnęłam się tak sztucznie, jak potrafią tylko akwizytorzy i sprzedawcy samochodów. – Jednak mam już wszystkie potrzebne informacje i właściwie to chciałam się już pożegnać.
– To w takim razie dziękuję bardzo i czekam na telefon – odparł Jacek i wskazał dłonią drzwi.
Ruszyłam w stronę wyjścia, ciesząc się, że wyszłam cało z tej sytuacji. Moja radość okazała się jednak przedwczesna.
– Pani Elwiro – odezwała się kobieta głosem tak mroźnym i nieznoszącym sprzeciwu, że aż stanęłam na baczność. – Może mi pani przedstawi swoje ustalenia. Jakby nie patrzeć, też mam wpływ na decyzje, które zapadają w tym domu.