Tego wieczoru postanowiłam się zrelaksować i poszłam z kilkoma znajomymi do klubu potańczyć. To było wyjątkowe miejsce na mapie miasta. Przychodzili tam ludzie koło trzydziestki, mający pieniądze, znani z prasy, influencerzy, a także biznesmeni i kierownicy w dużych firmach. Pieniądze lały się strumieniami równie szerokimi, co alkohol, a zapach drogich perfum wciągano z równym zachwytem, co białe kreski ze stolików w kącie sali tanecznej. 

Trochę tańczyłam, trochę piłam, trochę rozmawiałam z bliskimi. Nawet nie wiem, w którym momencie i w jakich okolicznościach do naszej loży dosiadło się trzech facetów po trzydziestce. Dwóch z nich nie wyróżniało się niczym, poza zbyt nabrzmiałymi brzuchami i ciągłym opowiadaniem o milionowych kontraktach handlowych, nad którymi pracują. Ten trzeci był inny. Siedział spokojnie i popijał ciemne piwo ze smukłej szklanki. Z lekko kpiącym uśmieszkiem przyjmował przechwałki kolegów i odwracał wzrok, kiedy wyraźnie już przesadzali. 

Niby przypadkiem usiadłam obok niego. Przedstawił się jako Jacek i był jakimś kierownikiem średniego szczebla w firmie produkcyjnej. Nie miał nadprogramowych kilogramów, jak jego koledzy, za to nawet przez luźny T-shirt mogłam dostrzec kontury umięśnionej klatki piersiowej i ramion. Miał sympatyczną twarz porośniętą dwudniowym zarostem, szczere spojrzenie i włosy postawione w zgrabnego jeżyka. Wzbudzał zaufanie i okazał się ciekawym rozmówcą. Przez prawie dwie godziny rozmawialiśmy niemal na każdy temat: od inwestycji publicznych i ich wpływu na gospodarkę, po sens słynnej maksymy Platona, że największe zło to tolerować krzywdę. 

Po którymś drinku siedziałam już prawie na jego kolanach. Nie protestował, kiedy objęłam go ramieniem i wtuliłam się w męskie ciało, słuchając wywodu na jeden z poważnych tematów. Do nosa docierał zapach jego markowej perfumy, a na ciele czułam, jak mimowolnie napina mięśnie, kiedy się wtulam. 

Robiło się późno. Jego koledzy najpierw zaczęli przysypiać w lożach, a potem razem wyszli z lokalu. Namawiali Jacka, żeby poszedł z nimi, ale on miał ochotę jeszcze zostać. Domyślałam się, że to moja nieskromna osoba była główną motywacją. Moi znajomi też zaczęli się wykruszać, a nam ciągle nie brakowało tematów do rozmowy. 

 – Może przeniesiemy się w bardziej ustronne miejsce? – zaproponowałam wreszcie, szepcząc mu słowa prosto do ucha. 

 – Co proponujesz?

 – Możemy pójść do mnie – powiedziałam. – Wynajmuję mieszkanie na Gądowie. 

 – To niedaleko – przyznał. 

Byłam dziwką, a kobietom tego fachu dodaje się jeszcze wiele przywar w postaci złodziejstwa, oszustwa czy innych. Ja chciałam zawsze być uczciwa, dlatego musiałam użyć formułki, która zazwyczaj w takich sytuacjach oddzielała chłopców od mężczyzn. Zniechęcała niezdecydowanych, ale jednocześnie pozwalała uniknąć wielu niedomówień:

 – Bardzo mi się podobasz, ale to cię będzie cię kosztowało 400 złotych – szepnęłam mu do ucha. 

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby nie od razu zrozumiał, co mam na myśli. Po kilku sekundach pokiwał głową ze zrozumieniem, a potem spojrzał przed siebie. Na pewno analizował, czy jest gotów na taką transakcję i czy jest ona dla niego opłacalna. Ważył zyski i straty wynikające z kontraktu, a może też szacował ryzyko. W jego analitycznym umyśle musiały zachodzić procesy dla mnie niezrozumiałe. 

 – Nie pożałujesz – powiedziałam, próbując przechylić szalę odrobinę na swoją stronę. 

Tymczasem Jacek spojrzał mi prosto w oczy przenikliwym wzrokiem, zaglądając to w lewe, to w prawe oko. Poczułam się jak na jakimś przesłuchaniu albo castingu, który miał decydować o mojej przyszłości.

 – Wierzę, że nie pożałuję – odparł. – Chętnie pójdę do ciebie. 

Po chwili oboje siedzieliśmy już w taksówce i przez oświetlony ledowymi latarniami Wrocław zmierzaliśmy do małego mieszkanka na Gądowie. 

W mieszkaniu Jacek zachowywał się nieco inaczej, niż moi pozostali klienci. Nie próbował od razu mnie obłapiać i zaciągnąć do łóżka. Wszedł trochę nieśmiało, jak do domu kolegi, i pilnie rozglądał się po całym mieszkaniu. Zaglądnął też do sypialni, która była raczej skromna i bez elementów tak charakterystycznych dla mojego zawodu, jak czerwone serduszka czy lampki. Jedynym atrybutem wyróżniającym mój warsztat pracy od innych sypialni była stojąca w kącie mała sofa w kształcie położonej ósemki obita czerwonym miękkim materiałem. Kiedy ją zobaczył, wycofał się z sypialni z lekkim zawstydzeniem. 

 – Napijesz się czegoś? – zapytałam. 

 – Może czegoś zimnego – odparł. – Masz ciemne piwo? 

Nie miałam, dlatego zadowolił się colą z puszki. Siedzieliśmy przez chwilę w kuchni przy szerokim blacie i sączyliśmy napoje. Nie spoglądaliśmy na siebie, niczym zawstydzeni nastolatkowie. Muszę przyznać, że jego zachowanie udzieliło mi się i na chwilę poczułam skrępowanie. Potem jednak on rzekł: 

 – Szczerze mówiąc, nie mam żadnego doświadczenia z…  – zawahał się. 

 – Z dziewczynami do towarzystwa? – dokończyłam za niego. 

 – Tak – przyznał. – Nie wiem, jak to wygląda technicznie. Kiedy płacić? Jak zacząć? Nie mam pojęcia. 

Uśmiechnęłam się, ponieważ rozczuliło mnie jego zakłopotanie. Większość facetów przychodziła do mnie niczym samce alfa do swojej gawry i chciało tylko wyruchać samicę. Z Jackiem czułam się jak na randce z nowo poznanym facetem. Podobał mi się, był nienachalny, zadbany i przystojny. Zachciałam się z nim kochać, co nawet dla mnie okazało się niemałym zaskoczeniem.