Prostytutka, kurwa, panienka lekkich obyczajów, pracownica fachu pokrewnego miłości lub
po prostu dziwka. Kobiety oddające się mężczyznom za korzyści materialne w naszej
kulturze nie mogą liczyć na szacunek. Służą głównie do zaspokajania potrzeb cielesnych,
prawie tak jak gaszący pragnienie kubek z wodą czy widelec z posiłkiem. Różnica polega
jednak na tym, że kobiety zajmujące się tym fachem są jednak ludźmi. Mają uczucia,
upodobania, sympatie i antypatie. Jako ludzie są też zdolne do miłości, jednak czy mogą być
kochane przez swoich klientów? Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe.

Zajęcie polegające na dawaniu rozkoszy mężczyznom nie było moim pierwszym życiowym
wyborem, jednak nie traktowałam go też jako kary za błędne decyzje. Wszystko zaczęło się
tuż po maturze, kiedy zdecydowałam się wyjechać na studia medyczne do dużego miasta
znajdującego się ponad 150 kilometrów od mojej rodzinnej miejscowości. Wrocław najpierw
przytłoczył mnie swoim ogromem i natłokiem wydarzeń, ludzi oraz nietypowymi relacjami
między nimi. Szybko jednak odnalazłam się w tym nowym świecie i zaczęłam korzystać z
niego całymi garściami. Poznałam ciekawych i niezwykłych ludzi, wdawałam się w dysputy i
polemiki filozoficzne, odwiedzałam galerie, wernisaże i słuchałam interesujących prelekcji.
Czułam się, jakbym złapała świat za nogi i dawała się mu ponieść gdzieś do samego
epicentrum.

W tym zachwycie gdzieś na boczny tor zaczęły schodzić moje studia. Najpierw omijałam
wykłady, potem już opuszczałem całe dnie. Pojawiły się problemy z wykładowcami, braki
zaliczenia w pierwszym i drugim terminie, a wreszcie warunkowo zaliczony semestr.
Niestety na drugim roku zostałam wykreślona z listy studentów i z gorzkim posmakiem
porażki musiałam opuścić mury starej ceglanej budowli.

Kiedy postanowiłam, że zostanę prostytutką? Nie było takiego momentu. To przyszło samo,
jakoś tak naturalnie. Pierwszy raz, oczywiście nie taki prawdziwy, miał miejsce jeszcze w
szkole podstawowej. Kolega ze szkolnej ławy dostał od rodziny płytę jednego z
młodzieżowych zespołów muzycznych. Ciotka nie wiedziała, że kapela tworzy piosenki
głównie dla dziewczyn i słuchanie jej przez chłopaków uchodziło za największy obciach.

– Dam Ci tę płytę – powiedział, pokazując mi w tajemnicy okładkę albumu, o którym
marzyłam.
– Co chcesz w zamian?
– Buziaka – powiedział, licząc może na to, że nie będę chciała spełnić tego życzenia.

Pocałowałam go szybko, a na dodatek przytuliłam mocno do siebie. Zarumienił się jak
jesienne jabłko i natychmiast wręczył mi plastikowe pudełko.
Kolejny raz, już bardziej na poważnie, miał miejsce na studiach. Na jednej z imprez zalałam
nowiutki telefon mojemu koledze z roku. Położył go obok otwartej puszki z piwem, a ja,
wstając od stołu, potrąciłam puszkę i wylałam zawartość na urządzenie. Piwo natychmiast
dotarło do wnętrza telefonu, zalało głośnik, a potem przeciekło do podzespołów. Wszystko
to stało się pomimo akcji ratunkowej, która rozpoczęła się z opóźnieniem, wynikającym z
wypitego wcześniej alkoholu. W efekcie nowy telefon nadawał się tylko do wyrzucenia.
– Odkupię ci go – obiecałam. – W przyszłym tygodniu rodzice podsyłają mi kasę, to ci
oddam.
– On kosztował tyle, ile miesięczny wynajem akademika – odpowiedział. – Za co będziesz
żyła?
– Co zatem proponujesz? – zapytałam, wyczuwając w jego tonie głos jakąś propozycję.
– Zrobisz mi loda i będziemy kwita – szepnął mi do ucha.
– Nie ma mowy! – wykrzyknęłam oburzona, jednak po chwili jego propozycja wydała mi się
rozsądna. – Mogę ci najwyżej obciągnąć – odparłam.
Jeszcze tego samego wieczoru trzepałam mu gruchę w łazience. Co chwilę ktoś się dobijał,
co znacznie utrudniło mi zadanie. Wreszcie po kilkunastu minutach wytężonej pracy mój
kolega spuścił mi się na dłoń.
– To chociaż zliż spermę z ręki – powiedział.

Nie odmówiłam i dokładnie zebrałam kremową substancję językiem. W tamtej chwili smak
spermy wydawał mi się obrzydliwy. Mimo że płukałam gardło kolejnymi piwami, miałam
wrażenie, że maź nadal wypełnia mi gardło. Jednak z biegiem czasu polubiłam to uczucie i
ten smak. Kojarzył mi się z końcem roboty i należną wypłatą, dlatego nie mógł być aż tak
okropny.

Dalej podobnych sytuacji było więcej. Na drugim semestrze obciągnęłam koledze w zamian
za referat z psychologii, a kiedy indziej brakowało mi do czynszu i znajomy koleżanki obiecał
się dołożyć w zamian za trójkącik z nami. Zawsze lubiłam seks, dlatego zarabianie w ten
sposób nie było dla mnie problemem. Chwila przyjemności, czasem większej, innym razem
mniejszej, były dodatkowo nagradzane materialnie. Zawsze też podobałam się facetom.

Niewysoka szczupła blondynka z miseczką C, symetryczną twarzą i tajemniczymi oczami w
kształcie migdałów przyciągała wzrok płci przeciwnej.
Odcięta od kasy płynącej od rodziców na studia, jednak żądna pozostania we Wrocławiu,
musiałam poszukać jakiegoś źródła utrzymania. Oddawanie się za kasę miało być zajęciem
tymczasowym, zanim nie znajdę czegoś ciekawszego. Jednak z biegiem czasu zyskiwałam
stałych klientów, przychodzili do mnie faceci z polecenia, a także zaczęłam współpracować z
pewną agencją oferującą masaż erotyczny.

Mój mały intymny biznes zaczął się rozwijać, co
przekładało się na konkretne sumy na koncie. Wystarczało mi nie tylko na dostatnie życie w
dużym mieście, utrzymanie kawalerki w centrum i przeróżne zabiegi pielęgnacyjne. Każdego
miesiąca odkładałam na koncie sumkę znacznie przekraczającą miesięczne dochody obojga
moich rodziców. Właśnie wtedy, po dwóch latach od rzucenia studiów i ustabilizowaniu
pozycji na erotycznym rynku Wrocławia, poznałam Jacka.