Biegałem między kuchnią a stołami z talerzami pełnymi jedzenia. Uzupełniałem też napoje. Pasażerowie traktowali mnie grzecznie, jak dobrego kelnera. Ku mojemu zdziwieniu starałem się jak najlepiej wykonywać powierzone mi zadanie.
Trzeciego dnia na morzu działałem już rutynowo. Wstawałem o trzeciej nad ranem, żeby wypić kawę i podać śniadanie nocnej zmianie. Potem razem z kucharzem przygotowywałem śniadanie dla pasażerów i dla porannej zmiany. Później zabieraliśmy się za gotowanie obiadu. Dopiero po kolacji mogłem odpocząć.
Jednej nocy nie mogłem spać, wyszedłem więc na pokład, oparłem się o reling i obserwowałem wodę. Miałem na sobie gruby sweter z dzianiny, który podarował mi kapitan. Mimo to było mi przeraźliwie zimno.
Przez pierwsze kilka dni na statku żyłem dosłownie z minuty na minutę. Moim jedynym celem było przetrwanie. Całą moją energię pochłaniało przystosowanie się do nowej sytuacji. Teraz rutyna stała się częścią mojej nowej normalności i popchnęła mnie w stan głębokiej depresji. Wiedziałem, że będę na statku jeszcze trzy dni. Potem będę musiał sobie jakoś dalej radzić. Kiedy zastanawiałem się nad swoją przyszłością, usłyszałem anielski głos.
– To niesamowicie piękne, prawda?
Prawie wypadłem za burtę. Odwróciłem się i ogromna para niewinnych niebieskich oczu patrzyła na mnie z nadzieją. Byłem zdumiony jej urodą.
– Nic nie może się równać z nocą na morzu – starałem się zabrzmieć jak najprzyjaźniej. – Spójrz na te gwiazdy. Krystalicznie czysta czerń subarktycznego nieba pokryta jest kosmicznymi diamentami.
– Kiedy jesteś na wodzie, możesz poczuć, jak bardzo jesteś nieistotny – powiedziała nieśmiało. – To naprawdę jest onieśmielające. Kiedy jesteś w mieście, wokół ciebie jest cywilizacja. Tutaj siły natury mogą Cię pochłonąć w jednej chwili.
To naprawdę były mocne słowa. Przyjrzałem się jej dokładniej. Była dziwnym kontrastem niewinności i seksualności. Jej twarz była przeurocza, wielkie niebieskie oczy, zadarty nos i pełne soczyste usta. Przez długie, gęste i lśniące blond włosy wyglądała jak Alicja w Krainie Czarów. Jej ciało wydawało się lekko pulchne, z dużymi piersiami i okrągłymi biodrami. Wyglądała bardzo młodo. Nie dawałem jej więcej niż 20 lat.
– Kiedy jesteś na otwartym morzu, nagle rozumiesz, dlaczego żeglarze wierzą w mistyczne moce – dodałem z uśmiechem. Spojrzała na mnie z delikatnym podziwem.
– Jestem Danka. A kim Ty jesteś? Na pewno nie wyglądasz, ani nie zachowujesz się jak obsługa statku – stwierdziła.
Nie mogłem jej powiedzieć, że nie wiem, kim jestem.
– Jestem ni… Nikodem – wymyśliłem to imię, bo nie chciałem się przyznać, że aktualnie jestem nikim. – Całe życie jestem na statku – dodałem i nie do końca było to kłamstwo. W końcu innego życia nie pamiętałem.
Spojrzała na mnie kokieteryjnie.
– Miło mi cię poznać, Nikodemie. Mam nadzieję, że będziemy się często widywać podczas tej podróży.
– Do usług – powiedziałem, starając się zachować niewzruszoną minę i rozejrzałem się po pokładzie, czy nikt nas nie może przypadkiem zobaczyć. Zimne powiewy wiatru nie zachęcały do siedzenia na pokładzie, jednak żadne z nas nie chciało odejść. – Czy mogę ogrzać Cię ramieniem? – zapytałem niepewnie. Nie miałem nic do stracenia.
– Bardzo chętnie.
Wpadła w moje ramiona bez słowa, jakby do mnie należała. Jej zapach był po prostu nieziemski. Nie miałem bladego pojęcia kim jestem, ale byłem pewny, że od tej chwili chcę być z tą kobietą. Czułem się jak porażony piorunem i miałem wrażenie, że jest jej ze mną dobrze. Chwilę staliśmy przytuleni i razem patrzyliśmy przed siebie. Postanowiłem pójść krok dalej. Stojąc za nią, zacząłem delikatnie i powoli całować jej szyję. Nie odepchnęła mnie i nie powiedziała ani słowa. Za to jej oddech stał się głębszy. Odwróciła się przodem do mnie i objęła mnie za szyję. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
Przysunęła do mnie swoją twarz pozwalając mi się pocałować w usta. Pocałunek na początku był bardzo delikatny, ale z każdą sekundą nasze ciała były coraz bliżej siebie. Jej usta były coraz gorętsze i powoli zaczęły się rozchylać. Nasze języki się spotkały, a mój penis w kilka sekund zrobił się twardy jak skała. Wiedziałem, że stracę rozum, jeśli nie pozwoli mi tej nocy na więcej.
– Możemy pójść do mnie? – zapytałem z nadzieją. Trzymała mnie chwilę w niepewności, po czym skinęła lekko głową. Nie marnując więcej czasu złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do mojej kajuty.
Byłem podniecony do granic możliwości. Nie chciałem nawet marnować czasu na rozbieranie. Zsunąłem tylko moje spodnie poniżej pośladków, jednym ruchem podniosłem jej spódnicę i zsunąłem majtki. Upadliśmy na łóżko. Bez gry wstępnej wszedłem w nią dość brutalnie. Od razu zacząłem ją posuwać szybko i naprawdę mocno. Nie byłem w stanie o nią zadbać, ponieważ poziom mojego podniecenia i rozkoszy był nie do zniesienia. Dosłownie po kilku ruchach moja sperma znalazła się głęboko w jej pochwie.
Wtedy zobaczyłem łzy na jej policzkach. Domyśliłem się, że nie były to „dobre” łzy. Wyszedłem z niej i zobaczyłem dużą czerwoną plamę na mojej koi. Zrozumiałem, co się właśnie wydarzyło. Czułem się jak potwór.
– Nic się nie stało, nic się nie stało – powtarzała szeptem. – Nie wiem, czy to możliwe, ale i tak Cię kocham. Może spróbujemy jeszcze raz?
Nasz każdy kolejny raz był zupełnie inny. Spędziliśmy tę noc razem i każdą kolejną. Razem zeszliśmy ze statku, dokładnie opisałem jej moją sytuację. Wybaczyła mi pierwsze kłamstwo i tamten pierwszy raz. Nie udało mi się odzyskać pamięci, ale udało mi się ułożyć z nią życie. I nie oddałbym tego za żadne wspomnienie z mojej nieznanej przeszłości.