Ręce Roberta wędrowały po jej nagim ciele a usta pieściły okolice szyi. Było bardzo gorąco i ich nagie ciała pocierały się o siebie wytwarzając prawie niemożliwy do wytrzymania żar. Zapach seksu to zapach ludzkich ciał, czasem spoconych, ale zawsze jest podniecający.

– Te feromony to dają po głowie – pomyślała Beata – i oddała się pieszczotom.

Leniwie zatopiła dłonie w jego włosach, a on swe gorące pocałunki przesunął niżej i niżej, wzdłuż szyi i dekoltu. Swym wyjątkowo delikatnym językiem niebezpiecznie zbliżał się do jej piersi.

Baśka bezwiednie ścisnęła satynowe prześcieradło gdy on dotknął jej biustu. Chwile błądził dookoła aureoli, doprowadzając ją niemal do szaleństwa i nagle przyssał się do sutka.

– Ohhh… – westchnęła przeciągle

Czuła znajome ciepło, które przeszywało całe jej ciało i wstrząsnął nią delikatny dreszcz. Kiedy on ssał jej sutek, ona bawiła się jego kasztanowymi włosami i drapała delikatnie muskularne plecy. Były umięśnione i mokre od potu i zdawało się, że też drżą z podniecenia. Jego silna dłoń pieściła jej brzuch, plecy i powoli przesuwała się w kierunku jej skarbu. Nikt nigdy nie był tak blisko jej muszelki i fale ciepła zalewały ją co chwilę i to ze zdwojoną siłą. Werówka była powolna i delikatna, Robert wycałował okolice jej ramion i brzucha, a jego ręka zanurzyła się w jej majteczkach i delikatnie rozchyliła płatki jej ogolonej dziurki… Beata czuła jak spazmy podniecenia atakuję jej cipkę ale coś było nie tak. W jej głowie zaczęło dziwnie walić i usłyszała jakby z oddali znajomy głos, głos mamy.

– Beataaa… Beeeataaa….

Teraz dopiero domyśliła się co było nie tak, przecież ona nigdy nie goliła swojej broszki.

Obudził ją orgazm. Trzymała rękę jedną na piersi ściskającej sutek a druga była zanurzona w jej różowej piżamie i dotykała zupełnie zalanego sokami i pulsującego krocza. Jej łechtaczka śpiewała pod każdym muśnięciem i pewnie na tym by się nie skończyło gdyby nie głos zza drzwi.

– Beataaa… bo spóźnisz się do szkoły, śniadanie na stole.

Teraz już poznała głos mamy i na wpół przebudzona spojrzała w dół. Ile to szkód narobiła i pościeli i swojej ulubionej piżamce w jednorożce. Wszystko pływało w jej sokach, a nieogolona cipcia była rozgrzana jak gdyby ktoś wsunął do niej lokówkę.

Beata późno dojrzała i mimo swych 18 lat nie miała zbyt wielkiego owłosienia ale teraz było mocno zmierzwione, mokre i potargane. Była przeczulona po porannym orgazmie. Trochę zażenowana, trochę rozluźniona ale na pewno potrzebująca prysznica.

Zaraz po szybkiej kąpieli i założeniu swojego standardowego zestawu ubraniowego, czyli jeansów i prostej bluzki szybkim krokiem poszła w stronę szkoły. Dziś był sprawdzian z matmy, a koniec 3 klasy liceum to nie przelewki.

Już pod samymi drzwiami do szkoły usłyszała piskliwy głos… Karolina

– Beti, Beti chodź na szluga – powiedziała ściszonym głosem Karolina

Nie lubiła papierosów ale tam zbierała się prawie cała szkoła a jak się chciało przynależeć, zostać zaproszonym na jakąkolwiek imprezę czy istnieć jako jednostka w szkole, trzeba było się na tym nieszczęsnym papierosie pojawić. Teraz jednak było późno a więc i tak nikt nie palił.

– Daj spokój, późno jest, zaraz zaczyna się lekcja

– O matko, ale Ty jesteś cipa

– Pierdol się

– Weź olej tego szluga i idziemy na lekcje, wiesz, że dziś matematyka.

– O Jezu, srasz się o tą naukę, Skłodowską-Cuire i tak nie zostaniesz.

Udały się do klasy. Pierwsze dwie lekcje zleciały szybciutko, bo trzecia była matematyka i to było jedyne, o czym myślała Beata. Nie licząc oczywiście Roberta i tego snu z dzisiaj. Kolega przystojny olał dwie pierwsze lekcje i pojawił się dopiero przed sprawdzianem, jak zwykle ubrany w markowe ciuchy i z nonszalanckim uśmiechem na, trochę zapryszczonej, ale ładnej twarzy. Przyglądała mu się bardziej niż zwykle, mając w pamięci jak gryzł jej sutki i całował szyje. Kolejny dreszcz wyrwał ją z zamyślenia, tym razem wywołany dzwonkiem.

Wiedziała, że jest przygotowana ale ściągi z wzorami miała zrobione i ukryte jak zwykle w długopisie. Zawsze je miała ale prawie nigdy nie używała bo nauka przychodziła jej z łatwością.

Po wejściu do klasy usiadła tam gdzie zwykła była siadać z Karo. Tym razem zaskoczona zobaczyła, że dosiadł się do niej Robert.

– Beti – wyszeptał – Mam przejebane, nic nie umiem a jak nie zaliczę tego sprawdzianu to będzie już o jedna laska za dużo, a i tak mam zagrożenie. Pomożesz, proszę, odwdzięczę się.

– Eee…no dobra – wybąkała Beata, której asertywność nigdy nie była mocną stroną.

Robert spisał od niej wszystkie zadania, a po wyjściu z klasy uradowany zagłębił się w telefonie i powiedział tylko zdawkowe dzięki i pobiegł ze swoją bandą robić to co robią przystojni chłopcy na przerwach czyli pewnie zajarać szluga.

Dopiero wieczorem stało się coś wyjątkowego. Dostała wiadomość…od Roberta. Zrobiło się jej ciepło, bo nigdy do niej nie pisał.

Wiadomość brzmiała „Jutro o 20 impreza u Brajana, masz ochotę wpaść? Uratowałaś mi dziś dupę, dzięki.”

Cały dzień minął jej na rozmyślaniu i co najgorsze, nie rozwiązała żadnego swojego problemu. Teraz siedziała na łóżku w swoim pokoju i patrzyła na zegar, który wskazywał 19:00. Już prawie zdecydowała, że to nie ma sensu i nie zna tam nikogo. Zrezygnowana i zła na siebie usiadła na łóżku i wtedy dostała wiadomość od Roberta “Hej, będziesz?” i ze zgrzytaniem zębów zdecydowała.

– Idę

Gdy podeszła, zobaczyła, że jest dość mocno pijany.

– Siema, co pijesz? Mam wódkę z colą, może by? – i wcisnął jej kubek w rękę  – To jest Marek, Jasiek, Gośka i reszta – omiótł ręką dookoła wskazując resztę ludzi.

Beata przywitała się zdawkowo podnosząc rękę i czuła, że cała twarz płonie jej ze wstydu. Szczęśliwie nikt nie zwrócił na nią uwagi i wszyscy wrócili do słuchania kawału. Jedynie chłopak, podszedł do niej i wyciągnął rękę.

–  Cześć, Marek.

–  Cześć, Beata – wybąkała z ustami pełnymi drinka i zaczerwieniła się jeszcze bardziej.

Marek był niższy niż Robert ale też dobrze zbudowany, z ciemną karnacją i czarnymi włosami. Twarz miał okrągłą, przyjazną i uśmiechniętą.

– Nie widziałem Cię tu wcześniej, jesteś koleżanką Roberta?

– Tak, z klasy. Mało się znamy ale pomogłam mu w sprawdzianie z matmy i mnie zaprosił więc jestem — odpowiedziała Beata, karcąc się w myślach, że wygaduje takie głupoty.

– Aha, no spoko — odpowiedział lekko zbity z tropu Marek — ja gram z nim w piłkę, a znamy się jeszcze z podstawówki. Chcesz jeszcze drinka?

– Tak, poproszę.

– No więc gramy razem w piłkę, w klubie u nas, na Bemowie, teraz mamy niezły zapierdziel bo szykujemy się na puchary.

Marek gadał o piłce, lał drinki i po chwili do rozmowy dołączyła się Beata, opowiedziała mu o swojej szkole, pasjach, o swoim kocie, on o swoim psie zabójcy, który jest ratlerkiem i rozmawiali tak dobrą godzinę, gdy nagle on wypalił:

– Lubisz jacuzzi?

Beacie zakołowało się w głowię i ze zdziwieniem zapytała

– Co?

– No jacuzzi, wanna taka z bąbelkami, jest tutaj koło basenu.

– Basenu – dopytała wytrzeszczając oczy.

– Aaa, haha Ty nic nie wiesz. No Braj ma tu basen i jacuzzi, mówię Ci jest zajebiste.

– Nie mam kostiumu.

– Aaa tam, wykąpiesz się w majtkach, albo bez.

O autorze