‒ Julka, wykułaś się? ‒ zapytała mnie Paulina.

                Ze stresu omal zjadłam wszystkie paznokcie. Opuściłam rękę i spojrzałam na koleżankę.

                ‒ Chyba ‒ mruknęłam, z każdą kolejną minutą moja pewność malała.

                To pierwszy egzamin na studiach, a profesor był okropnie wymagający. Uczyłam się przez całą noc, a mimo tego i tak nie miałam pewności, że go zdam.

                ‒ Wojtuszewski to straszny kutas ‒ dodała Paulina, wywołując tym salwę śmiechu na korytarzu.

                Popatrzyłam na znajomych z roku i pokręciłam głową również rozbawiona jej komentarzem.

                ‒ Kowalski! ‒Drzwi od auli otworzyły się i zanim zdążył wyłonić się z nich student już słychać było donośny głos profesora.

                Kiedy Kamil pojawił się na korytarzu, natychmiast został otoczony przez kolegów. Ci zasypali go pytaniami, doleciał do mnie jedynie strzępek jego odpowiedzi. Że było ciężko. Wolałam tego nie słyszeć.

                Wbiłam wzrok w kartkę, studiując po raz kolejny tą samą stronę. W końcu zrezygnowana odłożyłam zeszyt na bok. Nic z tego, i tak nie mogłam się skupić.

                Godziny mijały, ludzie wchodzili i wychodzili, a ja wciąż czekałam. Stres zżerał mnie od środka, chciałam już mieć to za sobą. Z każdym kolejnym nazwiskiem wymienianym przez profesora miałam nadzieję, że tym następnym będzie moje. I za każdym razem się rozczarowywałam.

                W końcu zostałam ostatnia. Osoba przede mną opuściła salę i nie istniała inna opcja, niż jak teraz miała nastać moja kolej.

                ‒ Wróbel!

                Zerwałam się z krzesła, po czym na lekko drżących nogach weszłam na salę. Dostrzegłam mężczyznę siedzącego przy biurku na samym jej końcu. Ruszyłam więc w jego stronę, natomiast on nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Zajęłam miejsce przed nim, kładąc ołówek na blacie i dłonie na kolanach. Siedziałam sztywno wyprostowana jak struna, czekając na znak.

                Profesor uniósł głowę i spojrzał na moją twarz. Miał jakieś czterdzieści lat, a o jego wyglądzie krążyły po uczelni legendy. Był zdecydowanie najprzystojniejszym nauczycielem na tym uniwersytecie. Dziewczyny gadały o nim bez przerwy, knując plan jakby go uwieść.

                Po raz pierwszy od początku roku znalazłam się tak blisko niego. Dzielił nas jedynie blat biurka, a ja miałam wrażenie, że zaczynam się dusić. Był wysoki i wysportowany, długie godziny przesłuchiwania uczniów sprawiły, że wyglądał na zmęczonego. Rozpiął kilka guzików swojej białej koszuli, która idealnie na nim leżała. Przemknęło mi przez myśl, że był żywcem wyjęty z filmów dla dorosłych, gdzie młode studentki próbują zaliczyć swoje egzaminy w każdy możliwy sposób. Zaczerwieniłam się na samą myśl, jak moje koleżanki musiały go prowokować.

                Jego ciemne spojrzenie badało moją twarz. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, jakby mógł odgadnąć moje myśli, które właśnie podsyłały mi obraz seksu na tym pieprzonym biurku. Poprawiłam się na krześle, odchrząkając.

                ‒ Zaczynamy? ‒ zapytał.

                ‒ Tak.

                Odruchowo założyłam nogę na nogę, a krótka obcisła sukienka, którą miałam na sobie, podjechała do góry ukazując spory kawałek nagiego uda. Spojrzenie profesora uciekło w tamtym kierunku, przez co moje serce przyspieszyło. Nie zamierzałam go prowokować, a przynajmniej nie celowo…

                Zadał pierwsze pytanie, zaczęłam na nie odpowiadać, ale ciężko mi było się skupić. Z nerwów chwyciłam ołówek, który zaczęłam obracać w palcach. Po kilku sekundach ten upadł na podłogę, przerywając mi w połowie zdania.

                Zerknęłam na profesora, który zacisnął zęby. Rzuciłam się na podłogę, aby jak najszybciej go podnieść.

                ‒ Przepraszam ‒ bąknęłam.

                ‒ Kontynuuj ‒ mruknął.

                Wyglądał na rozłoszczonego. Dopiero po chwili zerknęłam na swoje nogi i zobaczyłam, że durna sukienka podwinęła mi się niemal do pasa. Pospiesznie obciągnęłam ją z powrotem. Podniosłam wzrok na mężczyznę, czując, jak serce wali mi w piersi. Już wiedziałam, że nie zdam tego egzaminu. Założyłam kosmyk włosów za ucho, patrząc na niego błagalnym wzrokiem. Profesor westchnął ciężko.

                Przeszło mi przez myśl, żeby oszczędzić sobie i jemu tej żenującej sytuacji i po prostu stąd wyjść. Miałam wstać, kiedy ten cholerny ołówek spadł po raz drugi.

                Niewiele myśląc rzuciłam się na podłogę i chwyciłam go mocno w palce. Zorientowałam się, że profesor wstał z krzesła, podniosłam głowę i nagle mój wzrok znalazł się dokładnie na wysokości jego krocza. Znieruchomiałam.

                Powinnam natychmiast odwrócić wzrok, ale nie potrafiłam. Gapiłam się na rosnące wybrzuszenie w jego ciemnych spodniach, a w moim podbrzuszu zaczęło narastać pożądanie.

                ‒ Wstań ‒ powiedział, a jego głos stał się ochrypły.

                Posłusznie dźwignęłam się na nogi i zrównałam z nim wzrostem. Jego oczy zaczęły błądzić po moim ciele, zatrzymując się dłużej na biodrach.

                ‒ Wiedziałaś, co się stanie, gdy założysz tę sukienkę? ‒ zapytał.

                ‒ Co? Nie, ja… ‒ urwałam dostrzegając, że teraz naprawdę miałam ją na wysokości pasa. Materiał odsłonił skąpe czarne stringi, które dziś włożyłam.

                W pierwszym odruchu chciałam się zasłonić i uciec. Kiedy sięgnęłam w stronę swoich bioder, mężczyzna chwycił mnie za rękę i powstrzymał. Spojrzałam na niego zupełnie nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

                Położył dłoń na dole moich pleców i przyciągnął do siebie. Moje piersi zetknęły się z jego torsem, napięcie w podbrzuszu wybuchło ze zdwojoną siłą. Stałam przed nim w połowie obnażona i spragniona seksu. Niewiele myśląc pocałowałam go.