Pospiesznie zamknąłem za sobą drzwi od mieszkania. Przez własną głupotę byłem teraz spóźniony do pracy. Siedziałem do późna przy komputerze i dziś rano zaspałem. Ba, nawet nie słyszałem budzika. Miałem farta, że obudziła mnie pilna potrzeba udania się do łazienki, bo gdyby nie to, mógłbym w ogóle nie dotrzeć na miejsce.

                Dlatego teraz gnałem do firmy na łeb, na szyję. Roztargniony nie zwróciłem uwagi na to, że na klatce schodowej pojawił się ktoś oprócz mnie. Nawet nie słyszałem kroków. Dlatego, gdy odwróciłem się w pośpiechu, by zbiec na dół, zderzyłem się z młodą kobietą.

                Zakląłem pod nosem.

                Młoda kobieta, która musiała być moją sąsiadką, straciła równowagę, ale w ostatniej chwili udało mi się chwycić ją za ramiona i uchronić przed upadkiem.

                ‒ Przepraszam panią! ‒ zawołałem pospiesznie. Niech nie myśli, że zrobiłem to specjalnie.

                Kobieta spojrzała na mnie spod zmarszczonych brwi.

                ‒Nic się nie stało ‒ odparła. Jej wzrok zatrzymał się odrobinę dłużej na mojej twarzy. ‒ To moja wina ‒ dodała, odsuwając się nieznacznie. Opuściłem ręce wzdłuż ciała.

                Na chwilę zapomniałem, że byłem spóźniony. W zasadzie, to się zagapiłem. Ledwo, co ją kojarzyłem. Była nowa, niedawno się wprowadziła i tak naprawdę pierwszy raz miałem okazję, aby przyjrzeć się jej z bliska. Była naprawdę ładna, miała ponętne usta i kształtne ciało. Sunąłem wzrokiem wzdłuż jej bioder i poczułem, jak mój fiut budzi się do życia.

                Przestąpiłem z nogi na nogę, w myślach nakazując mu leżeć.

                ‒To ja nie patrzyłem ‒ powiedziałem, prowadząc głupią dyskusję na temat tego, kto z nas był bardziej winny.‒ Nic się pani nie stało?

                Kobieta uśmiechnęła się lekko. A ja pomyślałem o tym, jakie to byłoby uczucie, gdyby zamknęła usta na moim kutasie. Odchrząknąłem. Nie miałem pojęcia, co się ze mną działo.

                ‒ Wszystko w porządku. Uratował mnie pan przed upadkiem ze schodów. ‒ Wyciągnęła rękę w moją stronę, przedstawiając się.‒ Jestem Ania.

                ‒ Paweł ‒ odparłem, ujmując jej dłoń.

                ‒ Wiem, że to niezbyt odpowiedni moment, ale słyszałam od sąsiadów, że jesteś informatykiem‒ kontynuowała.

                ‒ To prawda ‒ potwierdziłem, zastanawiając się w duchu dokąd zmierza ta rozmowa i jak wiele jeszcze o mnie wiedziała. Ja ledwo kojarzyłem fakt, że od niedawna mieszka w naszej klatce, a ona zdążyła już nawiązać kontakt z pozostałymi sąsiadami i dowiedzieć się o nich więcej, niż ja do tej pory.

                ‒ Mam problem z komputerem ‒ przyznała, wyglądając przy tym na lekko zawstydzoną. ‒Kompletnie się na tym nie znam, a potrzebuję go do pracy. Czy mógłbyś w wolnej chwili na niego zerknąć? ‒ Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.

                I już wiedziałem, że nie będę potrafił jej odmówić. Po raz kolejny zastanawiałem się, co się ze mną działo. Wyglądała tak słodko i niewinnie, że nie potrafiłem przestać rozbierać jej wzrokiem.

                ‒Nie ma problemu ‒ powiedziałem. ‒ Kiedy chcesz, żebym wpadł?

                Uśmiechnęła się szeroko, nie kryjąc zadowolenia.

                ‒ Dziś po pracy, jeśli to nie problem? Potrzebuję go na jutro…

                Zrobiłem szybkie obliczenie w myślach. Chyba mogłem jej dziś pomóc. A nawet jeśli nie, to i tak wiedziałem, że przyjdę.

                ‒ Jasne ‒ potwierdziłem. ‒ O której?

                ‒ Może być siódma? ‒ zaproponowała.

                ‒ Pasuje. ‒ Skinąłem głową.

                Ania ucieszyła się. Na kilka sekund zapadła między nami cisza, mój wzrok padł na zegarek, który miałem na nadgarstku. Wtedy przypomniałem sobie o tym, że byłem spóźniony. Jeśli nie ruszę swojej dupy, to za chwilę będę mógł pożegnać się z pracą.

                ‒ Muszę już lecieć. Do zobaczenia! ‒ zawołałem i zmusiłem się do tego, aby ją ominąć.

                Zbiegłem po schodach przeskakując po trzy stopnie na raz i opuściłem blok. Wsiadłem do samochodu zaparkowanego przed klatką i ruszyłem z piskiem opon. Prowadząc ciągle miałem w głowie obraz młodej kobiety.Jeszcze nigdy nikt nie zrobił na mnie takiego piorunującego pierwszego wrażenia. Moje instynkty samca obudziły się i za nic nie chciały zostać ponownie uśpione. Chyba oszalałem.

                Przez resztę dnia w pracy wszystko kojarzyło mi się z Anią. Jej słodki uśmiech i te pełne usta, które widziałem, jak biorą mojego kutasa. Chodziłem ze sztywnym fiutem przez cały dzień. Boleśnie obtarłem sobie na nim skórę. Chyba oszalałem. Po raz pierwszy od dawna nie mogłem się doczekać powrotu z pracy do domu, co było zaskakująco dziwne, bo uwielbiałem swoją robotę. Ciepłe biuro, wygodne krzesło i własny gabinet zapewniały mi komfort o jakim marzył niejeden facet.

                Myśl o wizycie w jej mieszkaniu doprowadzała mnie do szaleństwa. Przez wymagającą pracę zaniedbałem swoje życie towarzyskie. Ciągle tylko praca – dom i zdążyłem już całkowicie zapomnieć, co to seks. Nie miałem dziewczyny, bo żadna nie wytrzymywała tego, że byłam wiecznie zajęty. Nic więc dziwnego, że widok seksownej sąsiadki tak mną wstrząsnął. Byłem napalony.

                Z pracy wróciłem prosto do mieszkania. Zjadłem kolację i wziąłem prysznic. Mój penis wyglądał, jakby łyknął całą garść viagry. Pierdolony nie odpuścił nawet na momencik. Stał dumnie wyprostowany, jakby od tego zależało jego dalsze życie.

                Wycierając się ręcznikiem pomyślałem, że dobrze by było, gdybym swoje zwalił zanim tam pójdę. Nie chciałem, żeby Ania domyśliła się, że jestem napalony tylko od samego patrzenia na nią. Wziąłem go do ręki, zacisnąłem na nim palce i przesunąłem dłonią w górę i w dół. Czułem, jak napina się moje ciało, kiedy pocierałem kutasa. Był coraz sztywniejszy, przymknąłem oczy i pomyślałem o sąsiadce. O tym, jak klęczy przede mną, rozchyla swoje seksowne usta i zaczyna go obciągać.

                Wyobrażałem sobie, jak ona tego pragnie. Jak patrzy na mnie tymi swoimi oczami, a  jej język idealnie pieści moje pełne jądra.

                Byłem tak napalony, że wystarczyło kilka sekund, abym wystrzelił. Zalałem swoją spermą umywalkę w łazience, przy której stałem. Posprzątałem po sobie, ogarnąłem się i opuściłem pomieszczenie. Jaki byłem naiwny myśląc, że to coś da. On dalej stał!

                Ubrałem się, staranniej niż zazwyczaj ułożyłem włosy i wyszedłem z mieszkania. Znalazłem się na klatce i zamiast od razu iść na górę, zawahałem się. Nie byłem pewny, czy zdołam nad sobą zapanować. Wyglądałem, jakbym nałykał się viagry. Nie chciałem jej wystraszyćjuż na samym początku.Wszedłem po schodach na piętro wyżej i zapukałem do drzwi sąsiadki. Otworzyła po chwili, a ja stałem przed nią jak sparaliżowany. Szczęka opadła mi do podłogi i nie potrafiłem się pozbierać.

                Nie wytrzymam! Co ona ma na sobie?!Przyszedłem za wcześnie. Zaraz oszaleję! Dlaczego jest prawie, że naga?!

                ‒ Mogę wrócić później, jeśli potrzebujesz więcej czasu ‒ odezwałem się po dłuższej chwili, robiąc przy tym krok w tył.

                ‒ Właśnie skończyłam brać prysznic, wejdź. ‒ Odsunęła się nieznacznie, dając mi znak, bym przekroczył próg. Rozciągnęła usta w kuszącym uśmiechu. Z trudem przełknąłem ślinę.

                Zawahałem się. Mój mózg krzyczał, że powinienem się wycofać. Tak byłoby w porządku. Z kolei mój mózg w spodniach, ten ważniejszy, rzecz jasna, wrzeszczał, że mam wejść. I tak zrobiłem. Przeciskając się obok niej w progu poczułem, jak biust kobiety ociera się o moje ramię. Zacisnąłem zęby.

                Ania zamknęła za nami drzwi. Zatrzymałem się na korytarzu, czekając, aż wskaże mi kierunek. Ominęła mnie i gestem pokazała, abym podążał za nią. Tak też zrobiłem. W trakcie tej krótkiej podróży mój zdradziecki wzrok uciekał co chwilę w kierunku jej kusego szlafroka. Ania szła, kołysząc przy tym biodrami. Materiał falował, czasami ukazując fragment nagich pośladków. Zakląłem w myślach.